97. Zło zawsze wraca

2.3K 132 48
                                    

     Dumbledore skończył swoją przemowę powitalną. Wszyscy zabrali się do jedzenia.

   -Gdzie Marlena?- zapytał Remus.

   -Poszła do toalety- oznajmiła Lily, która wyjątkowo usiadła między Jamesem a Remusem.

Bardo dziwiło ją zachowanie Jamesa. Może nie tak dziwiło jak cieszyło. W końcu będzie miała spokój od uganiającego się za nią Jamesem. Z uśmiechem patrzyła na kwitnący związek Belli z Jamesem. Życzyła im wszystkiego co najlepsze.

   -Myślicie, że Syriusz dojdzie do siebie?- zapytał James- niby zwykła bójka, ale na nim... Zależało mu, żeby Regulus był po naszej stronie. No, ale wszystko zaczęło się od Slytherinu...

   -Syriusz szybko wyjdzie z tego. Taką mam przynajmniej nadzieję- zaczął Remus- myślę, że szybko znajdzie nowe zajęcie, które odciągnie go od myśli o Regulusie.

Bella chowała twarz w dłoniach i zasłoniła się falą włosów. Było widać jedynie jej naturalne czerwone usta. James objął ją ramieniem.

   -O co chodzi?- spytał.

   -Przecież Reg napiszę i tym do rodziców. Syriusz nie ma życia...

     Uczta powitalna była krótka. Bella od razu udała się do pokoju wspólnego. Bardzo chciała wiedzieć jak z jej bratem. Wpadła do salonu Gryfonów jako pierwsza.

   -Syriusz!- krzyknęła.

Chłopak siedział przed kominkiem, oglądając jakąś książkę.

   -Jesteś- powiedziała dziewczyna i podeszła do brata.

   -No jestem- oznajmił i spojrzał na siostrę.

   -Dalej jesteś zły?- zapytała.

   -Zły? Chyba już jest dobrze- mruknął- jego wybór, nie możemy na to wpłynąć, skoro nas nawet nie było przez ostatnie dni w domu. Co on musiał sobie o nas pomyśleć?

Ciemne włosy dziewczyny opadły na jej twarz. Oczami błądziła po pomieszczeniu. Po chwili do salonu weszła reszta Gryfonów w tym James, Remus i Peter.

   -Wszystko dobrze?- zapytał James i podszedł do przyjaciela.

   -Tak. Koniec sprawy. Stało się.

Wszyscy popatrzyli na niego zdziwionym wzrokiem. Chłopak wstał i odszedł w stronę schodów do dormitoriów.

   -Z nim będzie dobrze- zapewniła Bella- ja już Idę.

Noc była wyjątkowo ciemna, na niebie nie było prawie w ogóle gwiazd. Jedyne co oswiecalo niebo to wielki, srebrny Księżyc.
Bella nie mogła tego dnia spać. Obudziła się w nocy, z ochotą spaceru po Hogwarcie. Wyszła z dormitorium, a następnie z salonu Gryffindoru. Szła wolnym krokiem, aż doszła do swojego ulubionego miejsca. Było to miejsce, w którym byk najlepszy widok na niebo, gwiazdy- wieża astronomiczna. Ubrana była w ciepły sweter i spodnie od piżamy. Chociaż był styczeń, Bella nie czuła tego chłodu i zimna. Do pewnego momentu... Nagle zaczął wiać delikatny wiatr, ale z czasem on narastał. Dziewczynie zaczęło się robić zimno. Bellę zaczęło coś niepokoić. Czuła kogoś obecność... Szybko odwróciła się i ujrzała postać, którą myślała, że już nigdy nie spotka.

   -Witaj moja droga Bello- powiedział demoniczny, a zarazem bardzo męski głos.

   -Felix..

Wybacz ~HUNCWOCI✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz