Recenzja napisana przez:
IngiS20
Autor książki:
sucharowicz
Tytuł:
Death Game
Tematyka:
Science-Fiction
Status:
W trakcie pisania
Liczba rozdziałów:
22Czy odważymy się zgłębić tajemnice i wejść do świata Śmiertelnej Gry? Napiszę krótko – odważyłam się na ten krok i teraz zdradzę Wam moje odczucia.
Death Game to książka napisana przez sucharowicz, przedstawiająca historię osiemnastu różnych osób, sześciu drużyn, które dziwnym zrządzeniem losu – jeszcze nie zostało to wyjaśnione w książce – trafiają do (nie wiem czy mogę to tak ująć) wirtualnego świata gry, w którym zmuszeni będą walczyć o własne przetrwanie. Ale z kim będą walczyć i o czym dokładnie jest ta historia, przybliżę w dalszej części recenzji.
Na samym początku zwrócę uwagę na fabułę opowieści i świat przedstawiony. Tak, jak wspomniałam wyżej główny trzon całej historii opiera się na tajemniczej grze i jeszcze bardziej enigmatycznej kasecie, z której bohaterowie książki (wszyscy, bez wyjątku) dowiadują się o miejscu, w którym się znaleźli – określanym mianem wyspy oraz okrutnych zasadach gry – zabijaj, albo zostaniesz zabity. Niszcz, albo zostaniesz zniszczony – coś w ten deseń. Co ciekawe, cechą charakterystyczną wszystkich bohaterów – nie będę wymieniać ich z imienia, ponieważ odnotowałam ich bardzo wielu. Mogę jedynie zaznaczyć, iż posiadają bardzo nietuzinkowe, kreatywne... przydomki? Gdyż, jak sami zauważają, nie pamiętają własnych imion – jest amnezja, brak pamięci, chociaż nie całkowity jej brak, ponieważ bohaterowie uskarżają się na ulotne przebłyski i przeczucia, świetną intuicję, która czasem wydaje się być przydatna, bo miejsce, w którym przyszło im życie – napiszmy szczerze – nie jest tęczową krainą, mlekiem i miodem płynącą.
Świat przedstawiony w wirtualnej, zabójczej grze jest czymś w rodzaju wyspy, otoczonej przez niebieską barierę. Na domiar złego, ta bariera powoli posuwa się, zmniejszając obszar działania dla naszych śmiałków, wpychając ich w ramiona przeróżnych potworów – o których więcej za chwilę – a także innych graczy. Nie wiem, czy wspomniałam już, że zwycięzca może być tylko jeden, także jak można się domyślić, taki scenariusz nie napawa optymizmem żadnego z biorących udział w tej grze osób. Owa wyspa podzielona jest na siedem sektorów: zimowy, górzysty, pustynny, leśny, moczary, dżungla i płaski teren. Na tych obszarach strudzeni gracze, jeśli będą uważnie się rozglądać, mogą odnaleźć ciekawe skrzynie, z przeróżnymi, potrzebnymi do przetrwania rzeczami.
W książce Autor omówił także kwestię niebezpiecznych, mrożących krew w żyłach, potworów – wymienił je z nazw – między innymi zmiennokształtni, zombie, pająki, mroczne pająki, szkieletory, enderman – człowiek końca, smok i czarnoksiężnik. Muszę szczerze przyznać, że niektóre z nich były – przepraszam za określenie – niezwykle upierdliwe i przysparzały nie lada problemów, broniącym się przed nimi bohaterom. Na tym zakończę tę część recenzji, ponieważ jeżeli ktoś czuje się zainteresowany tą historią to polecam zajrzeć. Ja natomiast skupię się teraz na tym, co podobało mi się w tej książce, ale zwrócę także uwagę na pewne aspekty, które troszeczkę kuleją, ale bez problemu będzie można je dopracować.
Klasycznie zacznę najpierw od dobrych stron i cech tej opowieści. Pierwsza rzecz, na którą od razu zwróciłam uwagę to tytuły rozdziałów. Zwyczajne, nieprzesadzone, idealnie pasujące do treści i opowiedzianego skrawka historii, które zresztą pod względem fabuły, przedstawiają różne losy graczy, przez co uzyskujemy wielowymiarowy pogląd na sytuację. Kolejną rzeczą były pojawiające się zagadki – głównie w pierwszych rozdziałach, kiedy bohaterowie kombinowali, jak uwolnić się z pokoi – a także cięte riposty i humorystyczne przekomarzania się między bohaterami.
Czytając poprzednie opowiadania i pisząc recenzje wiele uwagi poświęcałam zgłębieniu emocji bohaterów, ich odczuć, zachowań. Myślę, że w niektórych sytuacjach Autor fajnie poradził sobie z tym zadaniem, opisując, jak w danej sytuacji mógł poczuć się konkretny bohater. Na samym początku wrogość, brak zaufania, strach względem drugiej osoby, dopiero później narodziny głębszej, bądź płytszej więzi. W trakcie czytania nie narzekałam także na opisy przestrzeni – były całkiem obrazowe – chociaż można by było pokusić się o dopisanie jeszcze jakichś szczegółów. Myślę, że wzbogaciłoby to wykreowany przez Autora świat.
Jak to mawiają, wszystko co dobre kiedyś się kończy, czas napisać parę zdań na temat powtarzających się błędów i niedociągnięć. Nie jestem z tych, którzy wytykają, każdy najmniejszy błędzik – nie jestem idealnym znawcą literatury. Zresztą nikt nie jest, więc do niektórych kwestii podchodzę nieco łagodnie i wyrozumiale. Zacznijmy więc od najczęściej powtarzających się mankamentów – na pierwszy plan wysuwają się literówki. Ale cóż. Każdy je robi, nawet jeśli tego nie chce, one pojawiają się, atakują z każdej strony, czasem niepostrzeżone, nagle wyskakują w jakimś zdaniu, słowie i bach! Zaburzają cały jego odbiór, sprawiają, że jest ono niezrozumiałe, lub czasem po prostu śmieszne. Kolejna sprawa – powtórzenia. Język polski jest bogaty w synonimy, czasem miło z nich skorzystać, zaprosić do współpracy. Co jeszcze odnotowałam w odniesieniu do tej sekcji – lewitująca, uciekająca interpunkcja. Nadmiar kropek, czy przecinków, zupełnie niepotrzebnych, chociaż z drugiej strony, robiąc tyle przerw nie zasapałam się przy czytaniu (żartuję).
Pojawiały się też takie momenty, w których Autor nie stosował się do obranego wcześniej czasu wypowiedzi. Raz występował przeszły, później w tym samym zdaniu bohaterowie myśleli w czasie teraźniejszym. Lepiej będzie, jeśli pozostaniesz tylko przy jednym czasie. Chyba, że koniecznie zapragniesz wyrazić coś z perspektywy czasu, wtedy droga wolna. Prócz tego zdarzało się, iż przyimki wybierały się na spacer i gdzie szukać? Tekst w niektórych rozdziałach (bo nie we wszystkich. Reszta – zwłaszcza te nowsze – prezentują się całkiem nieźle) nie został podzielony na akapity – taki blok tekstu może czasem odstraszać potencjalnych czytelników, wprowadzić w osłupienie i dezorientację. Coś o tym wiem, ponieważ sama wcześniej popełniałam tego typu błędy i teraz niestety jestem zmuszona z nimi walczyć.
Przechodząc do ogólnej konkluzji, przeczytanie tej pozycji zajęło mi nieco czasu, lecz nie dlatego, iż zawarta w książce historia była nudna – nie, tego nie mogę napisać – ale z tego powodu, iż chciałam ją trochę przetrawić, zastanowić się nad nią. Była to moja pierwsza książka (do recenzji), w której wystąpiło tyle głównych bohaterów, co więcej każdy z nich miał coś ważnego do powiedzenia, każdy czuł, przeżywał jakieś przygody, nic tylko pogratulować takiej wyobraźni, utrzymania tej wielowątkowości w logicznym tonie. Cóż więcej mogłabym napisać, w mojej opinii książka jak najbardziej do polecenia innym. Na koniec taka mała prośba ode mnie. Wiem, że opowieść jeszcze nie jest skończona, ale fajnie by było, jakbyś jeszcze podrasował ją pod względem otaczającej przestrzeni, czy przygód bohaterów. Przeczuwam, że masz to na uwadze i kolejne rozdziały ukażą i wyjaśnią wiele wątków. Trzymam kciuki za jak najlepszy rozwój wydarzeń, wenę oraz liczne sukcesy tej historii.
Pozdrawiamy
— WATAHA 🖤
CZYTASZ
Wilczym Okiem | Recenzje | zamknięte
RandomCześć Wattpadowiczu! Potrzebujesz pomocy? Nasi recenzenci, zwarci i gotowi wystrzelą jak z procy, Aby dopomóc wilczkowi! Wskażemy błędy, plusy i minusy Twego opowiadania Bez zbędnego gadania. Nasza ocena - subiektywna i asertywna, lecz także Jesteś...