33. Wilk77331 - "Shell"

74 10 6
                                    

Autor: Wilk77331

Tytuł: "Shell"

Liczba rozdziałów: 11 + prolog

Status: W trakcie pisania

Recenzował: sucharowicz

Witam.

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Dziś będzie trochę poważnie, ale mam nadzieję, że nie zniechęci to was od dalszego czytania.

Książką, którą tym razem wziąłem pod lupę nosi tytuł "Shell". Przyjąłem je z zamiłowania do postapokaliptycznych klimatów, częściowo się zawiodłem, ale mimo wszystko jestem pozytywnie zaskoczony.

Krótko: opowiadanie opowiada opowieść...

Wróć... Przerwa na kawę.

Dobra, podejście numer dwa. Książka opowiada historię młodzieńca zwanego Ren, który należy do organizacji IES, czyli czegoś w rodzaju wojska, sprawującego jednocześnie funkcję stróży prawa.

Ale po kolei. Opowiadanie zaczyna się prologiem, który polega na rzucaniu chwytliwych haseł o moralności i wolności. Fajnie to brzmi, buduje swojego rodzaju klimat, ale szczerze mówiąc cieszę się, że było krótko. Zbyt często spotykam się z czymś podobnym. Mimo wszytko, plus dla autora, dobra robota, którą zdecydowanie można docenić.

Jak już się pewnie domyślacie, następny jest pierwszy rozdział. Tam już robi się dużo ciekawiej. Mamy podgląd na dwójkę anonimowych osób, przeciwnych sobie płcią, rozpakowywujących pewne pudełko. Wewnątrz znajdują tajemniczy pamiętnik, swego czasu należący i wedle wszelkiego podobieństwa napisany przez niejakiego Rena Cantrella.

Realne wydarzenia przeplatane są treścią owego pamiętnika, dla rozróżnienia zaznaczona pochyłą czcionką.

Ren najpierw wyjaśnia kim jest i jak funkcjonuje tytułowe Shell. Banalne, ale również chwytliwe. Takie pójście na łatwiznę, ale z przytupem.

Sam wygląd i struktura miasta ma potencjał na niezwykle oryginalną fabułę, niestety nie zostaje on do końca wykorzystany.

Później nagle zostaniemy przeniesieni do innej rzeczywiści, gdzie znajduje się sam autor pamiętnika.

Początkowo twórca książki daje nam dzień głównego bohatera, również przeplatany fragmentami pamiętnika. Poznajemy tam marudnego i niezbyt towarzyskiego Rena. Następnie ukazana zostaje nam postać Tony'ego. Po jego zachowaniu wnioskujemy, że będzie bardzo irytującą postacią, lecz jak się później okazało... No polubiłem go bardziej od Rena.

Zresztą sama jego przeszłość miała ogromny potencjał na świetny, długi wątek. Niestety zmarnowny. Zbyt szybko został on przerwany.

Chwilę później rozpoczyna się wątek ala-kryminalny. Wcześniej wspomniana dwójka rozpoczyna swoje śledztwo, którego zakończenia wam nie zdradzę, bo zresztą niewiele o nim wiem.

Jeśli chcesz uniknąć spojlerów pomiń następny akapit.

Szczerze, gdy cała ta akcja z schwytaniem głównych bohaterów i nafaszerowaniem ich narkotykami była naprawdę ciekawa - jak zresztą cała książka - lecz... To co wydarzyło się później zbiło mnie z tropu. Jak czytałem o smoku palącym kopułę, nadal czekałem aż odurzenie minie. Dopiero, gdy dotarłem do końca książki (czyt. momentu w którym opowiadanie się urywa, gdyż nie jest jeszcze zakończone) zrozumiałem, że to jednak nie są już ponarkotykowe schizy.

Trzeba jednak przyznać, że książka jest niezwykle ciekawa pod każdym kątem. Muszę również się przyznać do pisania tej recenzji w stanie lekkiego odurzenia palącą potrzebą snu. Nic tak nie usypia, jak świadomość ciążącego na tobie obowiązku. Zatem pozostaje mi tylko poprosić o zwrócenie mi uwagi w komentarzach, że pieprzę jakieś głupoty.

Wyżej przedstawiłem jak mniej więcej prezentuje się fabuła, więc teraz pora na strukturę książki.

Nieodłącznym jej elementem są wcięcia, lub raczej dopełniacze w formie fragmentów pamiętnika. Oprócz tego opowiadanie zawiera dość szczegółowe opisy niektórych miejsc i osób. Zdania trzymają się poprawnego szyku, a literówki niemalże wcale nie występują. Pojawiają się natomiast źle postawione przecinki, gdzieniegdzie nawet ich brak. Nie utrudnia to w prawdzie czytania, ale czasami bywa frustrujące, jak na przykład przecinek przed "oraz", lub "conajmniej" pisane oddzielnie.

Musiałem dać właśnie te przykłady, bo to one najmocniej zakłuły mnie w oczy. Oczywiście zostały już dawno poprawione. Pierwsze rozdziały też uległy drobnej korekcie, która co prawda nie wymazała wszystkich błędów, lecz ich zdecydowaną większość. Często występującym błędem są również powtórzenia, choć na to też można przymknąć oko.

Zdażyło się też parę błędów logistycznych. Parę, czyli dosłownie odrobinkę.

Przykład?

"Urwane z kosmosu" - na pierwszy rzut oka wszytko jest w porządku, ale mówi się "wyrwane z kosmosu". Urwać można coś na przykład z choinki, a podany zwrot jest niepoprawny.

Tak. Błędy dokładnie takiego kalibru. Jednym słowem; nie ma o czym mówić.

Dalej.

Najdziwniejszym i zarazem najgorszym z wymienionych wyżej błędów jest interpunkcja przy dialogach. Tłumaczyłem to już w poprzedniej recenzji, ale mogę powtórzyć.

Pierw jednak wskażmy owe błędy.

Dialogi ogólnie budujesz bardzo dobrze, wiesz, że jeśli jest opis czynności wykonywanej po, lub w trakcie wypowiedzi, zapisujemy ją po kropce z dużej litery. Zdawało mi się, że wiesz również kiedy tej kropki nie dajemy, lecz później dostrzegłem coś dziwnnego.

Spójrz.

- Co tam? - zapytał Tony.

Zapytał jest z małej litery. Zdajesz sobie sprawę dlaczego i sam tak piszesz przy "zapytał", "powiedział" itp.

Dlaczego więc, gdy pojawia się na przykład "wytłumaczył" czy "rzekł" to już piszesz z dużej? To również jest zwrotem opisującym sposób wypowiedzi. Też piszemy je z małej litery.

Oprócz tego warto wspomnieć o pewnym ciekawym zabiegu, który zawsze rozpoczyna każdy rozdział. Mowa tu o cytatach. Jest podana jego treść, a nawet autor, choć niejednokrotnie nijak się to ma do samego rozdziału.

Choć pojawiło się parę fajnych, złotych myśli, niektóre były... No, typowo filmowe, jak na przykład; "Ogień zaczął płonąć. Teraz może tylko przybierać na sile. Nie da się go ugasić."

Chwytliwe, choć trochę bez sensu. Rozumiem, że ogień to potężna, destrukcyjna siłą, która zamienia w popiół wszytko czego się dotknie, ale jak to się odnosi do treści? Chyba, że to po prostu jest swego rodzaju hołd dla Australii, wtedy zwracam honor.

Jednak największe wyrazy szacunku zgarniasz ode mnie za wspaniały cytat Stephena Kinga. Naprawdę, gdyby każdy był tego pokroju, to za same cytaty oceniłbym książkę na 10/10.

Podsumujmy: fabuła typowo nietypowa, stylistyka dobra, pomysł ciekawy i bardzo dobrze budowany klimat. Parę detali lekko szwankuje, ale nie przeszkadza to w odbiorze historii.

Oceniam opowiadanie na 8/10

Gorąco polecam każdemu, lubującemu się w tym gatunku. Osobiście sam jeszcze przez jakiś czas będę starał się być na bieżąco z rozdziałami "Shell".

Teraz natomiast muszę dać odpocząć swojemu umęczonemu mózgowi. Wy zapewne przeczytacie tę recenzję za parę dni, ale kiedy to piszę jest już grubo po północy.

Życzę więc wszystkim dobranoc i serdecznie pozdrawiam autora recenzowanej opowieści. Mam również nadzieję, że niebawem pojawi się kolejny rozdział.

Do usłyszenia.
sucharowicz

Wilczym Okiem | Recenzje | zamknięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz