Tytuł:
Osiemdziesiąt mil od domuAutor: qviatooszek
Recenzent:
humanwithoutwingsKompletnie nie wiem, od czego zacząć, bo skończyłam czytać to opowiadanie ledwie kilka minut temu. I dalej nie mogę wyjść z przyjemnego, radosnego nastroju, w którym mnie zostawiła. I mam nadzieję, że dalej będzie tak przyjemnie, bo jak już tą książkę dorwałam, to tak łatwo jej nie zostawię.
Przede wszystkich zaznaczę, że opis do dla mnie majstersztyk. Nigdy nie czytam książek w tym stylu – moje wewnętrzne "ja" nie spogląda przychylnym okiem na gatunki typu dla nastolatków czy romans. W tym przypadku jednak opis ogromnie mnie zaintrygował i zapragnęłam poznać tą dziewczynę, która ma na drugie imię Kłopoty i robi tyle szalonych rzeczy.
Już od pierwszego rozdziału nie można się nudzić, bo życie głównej bohaterki mknie jak oszalałe, jednak w tym przypadku nie jest to równoznaczne z nadmiernym tempem akcji – tutaj wszystko wydaje się odpowiednio wyważone. Sam tekst mnie urzekł, bo jest bogaty we wszelkiej maści opisy i sarkastyczne komentarze Mo, przez które nie raz wybuchałam śmiechem. Autorka, jak dla mnie, bardzo dobrze prowadzi akcję, odpowiednio rozplanowuje wszystko w czasie, nie idąc od razu na całość, jak to dzieje się w dużej części opowiadań.
Co do przedstawienia postaci, to bardzo aprobuję sposób, że poznajemy bohaterów na przełomie całej książki. Nie mam ostatnio głowy do zapamiętywania zbyt dużej ilości informacji (to pewnie dlatego zaczęłam się zastanawiać, jakie relacje rodzinne w końcu łączą Blacków) i gdybym została od razu zalana wszystkimi danymi o każdej osobie, to pewnie bym poległa z kretesem. Jedyne, co bym dodała, to może minimalnie więcej opisów wyglądu postaci, bo w sumie jak na razie mam dosyć mgliste wyobrażenie o bohaterach.
Kilka słów o relacjach: to, jak pokazane są tutaj wszystkie powiązania między bohaterami wydaje mi się tak realistyczne, naturalne... Sama nie zrobiłabym pewnie wiele więcej, ale przyczepię się trzech drobnych sprawek.
Po pierwsze, Mo zawsze wspomina tylko o tym, że tata umarł w jej urodziny, a przecież Flynn to jej brat bliźniak. Wydaje mi się to... nieco egoistyczne podejście. Oczywiście nie zmienia to nic a nic w całej książce – to po prostu taki malutki fakcik, który w którymś momencie utkwił mi w głowie i nie chciał stamtąd wyleźć.
Kolejne to to, że Caspian przy windach był bardzo niemiły w stosunku do Mo, a nad basenem od razu zaczął ją pocieszać. Ja nie mówię, że tak nie może się zdarzyć, ale nie wiem, jak dla mnie trochę słabo wyczuwalna jest tutaj różnica nastrojów. Nie mówię, że nie powinien jej pocieszać, bo powinien, ale, hmm, nie wiem, czy od razu powinien ją przytulać.
Ostatnie jest to, że w sumie jest z nimi w tym domku i jej bliscy o tym wiedzą i próbują się jakoś skontaktować, chociaż Mo ma wyłączony telefon. Jednak uważam, że tych prób kontaktu było trochę za mało (nawet pomimo tego, że Mo jest już pełnoletnia). Będąc na miejscu jej rodziców, gdybym nie mogła się do niej dodzwonić, to pewnie przeszłabym się do rodziców Caspiana i próbowała się skontaktować z nim, by dowiedzieć się, co się tam w ogóle dzieje.
To by było na tyle, co do mojego czepialstwa, bo nie wyłapałam żadnych błędów. No chyba, że... Dywizy w dialogach. Toż to zmora estetyki! W niektórych rozdziałach ładnie ustawiają się półpauzy, ale nie we wszystkich. Cóż, podejrzewam, że to mankament Wattpada, który nie ułatwia pracy edytorskiej.
Twoja praca ma mnóstwo zalet – przede wszystkim wydaje się bardzo realistyczna, wydarzenia pasują do siebie, a wykreowani bohaterowie i ich relacje są bardzo naturalne. Podoba mi się również to, że do każdego rozdziału są dodawane piosenki z dawnych lat, co wprowadza w fajny klimat i pozwoliło mi przypomnieć sobie sporo dobrych kawałków. Dodatkowo staram sobie wyobrazić ogrom pracy, który został włożony w research. Wszystkie miejscowości, które są wymienione, faktycznie istnieją, bo aż przed chwilą z ciekawości je sprawdziłam. Nawet po wpisaniu nazwy hotelu wyskoczyły mi odpowiednie strony. Poza tym używanie miar typu stopy, mile – to wszystko nadaje niesamowitego klimatu. Podziwiam, też chciałabym mieć tak ogromne siły na taki research o miejscach i rzeczach, o których piszę.
Moja opinia nie jest może jakaś najlepsza, ale jak najbardziej szczera, a chyba tego szukałaś. Powiem tak – nawet jeśli niczego nie zmienisz i nie ulepszysz, to to opowiadanie i tak będzie cudowne i czarujące. Mam nadzieję, że moje uwagi, niekiedy pokracznie ubrane w słowa, pomogą Ci dalej się rozwijać i brnąć do przodu. Jakby to powiedział Jack – masz moje błogosławieństwo.
CZYTASZ
Wilczym Okiem | Recenzje | zamknięte
AléatoireCześć Wattpadowiczu! Potrzebujesz pomocy? Nasi recenzenci, zwarci i gotowi wystrzelą jak z procy, Aby dopomóc wilczkowi! Wskażemy błędy, plusy i minusy Twego opowiadania Bez zbędnego gadania. Nasza ocena - subiektywna i asertywna, lecz także Jesteś...