Recenzja napisana przez IngiS20
Autor książki: TheCoalYa
Tytuł: Wojna Bękartów
Tematyka: Fantasy
Status: W trakcie
Liczba rozdziałów : 5
Niezmierzone jest ludzkie okrucieństwo. Historia świata okupiona jest niezliczoną ilością wojen. Pomimo bólu i cierpienia, których przysparzają, nadal są – w większym, bądź mniejszym stopniu –realizowane. Komu mają się przysłużyć? Ludności, terytoriom, a może okrutnym władcom, którzy sądzili, iż wyznacznikami ich prawdziwej władzy i potęgi, była wielkość zdobytego terytorium i zamieszkujący je potencjał demograficzny? Z pewnością na to oraz na wiele innych pytań odpowiedzą nam Wojenni Bękarci.
Wojna Bękartów to – na ten moment – liczące kilka rozdziałów opowiadanie, które zostało napisane przez TheCoalYa. Fabuła, jak i akcja jest dosyć niejednoznaczna. Wspomnę o niej nieco później.
Tradycyjnie zacznę od opisu, gdyż tak naprawdę to właśnie opis i okładka są pierwszymi elementami, które przyciągają czytelników. Opis tego opowiadania jest bardzo rozbudowany – tak naprawdę krok po kroku przedstawia, co będzie się działo w wykreowanym przez autora świecie. Jest trochę przydługawy, zdradzający zbyt dużo na temat fabuły, ale z drugiej strony uważam, że nie można odmówić mu pewnej dozy pomysłowości. Na końcu występuje zdanie, które wydaje się być niedokończone. Nie wiem, czy autor zapomniał je wymazać podczas edycji, czy po prostu zapomniał dopisać jego dalszej części?
Przechodząc do prologu – wprowadzenia w każdą szanującą się opowieść – jest on zaledwie subtelnym zarysowaniem fabuły i zwiastunem pewnych wydarzeń i mechanizmów, które będą rozgrywać się na dalszych kartach tej historii. Zapoznajemy się z dwoma (podejrzewam, nieco dzikimi i nieokrzesanymi, trochę także skłóconymi) klanami, które w następstwie krwawego konfliktu, wreszcie dochodzą do pewnego porozumienia i zostają zjednoczone pod egidą Wielkiego Wodza. Tak właśnie zaczyna się historia, która notabene toczy się w wielu nieznanych nam jeszcze miejscach i jest barwna w różne, niezwykłe postaci.
Nie będę za bardzo rozpisywać się na temat samej fabuły, czy bohaterów – zostali oni przedstawieni już na łamach opisów – teraz chciałabym bardziej skupić się na tej warstwie oceniającej tekst, bowiem jest to najważniejsza część każdej recenzji – jako osoba zajmująca się tym rzemiosłem, powinnam pomagać w poprawie błędów, wytknięciu niedociągnięć i pochwaleniu tego, co zostało dobrze ujęte.
Pierwszy element, z którym styka się każdy czytelnik po rozpoczęciu przygody z tekstem to tytuły rozdziałów – które dzielą całe opowiadanie na tzw. Księgi Historii Wielkiej Krucjaty. Jak na razie jest to tylko jedna część, lecz z pewnością będzie ich więcej. Jak wcześniej wspomniałam, opis zarysowuje sylwetki kilku – głównych – bohaterów. Ich imiona i nazwiska rodowe są bardzo ciekawe. Osobiście uważam, że przydają one realności wykreowanemu przez autora światu. Nadanie bohaterom obecnych imion, czy nazwisk byłoby bezsensem. To samo tyczy się nazw krain i królestw – duży plus za pomysłowość. Kolejnym elementem, który bardzo przypadł do mojego gustu, to opisy herbów – bardzo obrazowe i plastyczne. Po ich przeczytaniu byłam w stanie dokładnie je sobie wyobrazić, także dziękuję za umieszczenie tego typu szczegółów w tekście – niby nic, ale bardzo cieszy. Opis jest wówczas znacznie pełniejszy. W takich opowieściach nie może też zabraknąć wzmianek na temat folkloru, czy zwyczajów ludności. Tutaj autor postarał się wprowadzić tego typu elementy, na przykład opisał sposób w jaki sposób wychowywano dzieci, jaką posługiwano się bronią (zależnie od płci) itd.
Bardzo ciekawą kwestią jest też samo nawiązanie do historycznych wątków – podbojów Mongołów, krucjat, a nawet czasów caratu rosyjskiego, wszystkie te wydarzenia zbiegają się w jednym czasie, tworząc niezwykłą mieszankę. Dodatkowo autor okrasił opowiadanie szczyptą realizmu, dodając takie elementy jak nazwy stopni wojskowych, opisy scen bitewnych – notabene ciekawie napisanych, a także aspektów związanych z ludzką psychologią, jak intrygi oraz chęć mordu i przejęcia władzy.
Zdecydowanie więcej uwagi poświęcę na omówienie głównego tekstu, ponieważ jego budowa i charakter są najważniejszym punktem odniesienia dla tej recenzji. Zacznę od tego, że tekst jest utrzymany w dosyć specyficznym i takim bardzo mocno wyczuwalnym historycznym tonie. Widać, iż autor dołożył starań, aby ukazać – jak już wspomniałam – specyfikę i staroświeckość zamierzchłego języka. Nie będę ukrywać, tekst czytało się trochę ciężko, za to dialogi – uważam, że są utrzymane na naprawdę wysokim poziomie. Podczas czytania naszła mnie taka myśl, gdyby główny tekst został napisany bardziej współczesnym językiem, a dialogi właśnie takim jak teraz, powstałaby naprawdę ciekawa, historyczna opowieść. Jednak w tym miejscu nie mogę napisać, iż takie ujęcie rzeczywistości jest błędem – bo prawdę pisząc, nie jest. Każdy autor ma swobodę na tym polu i to jakim posłuży się językiem, tak naprawdę zależy to tylko i wyłącznie od niego. Należy przestrzegać tylko zasad poprawnego zapisu i będzie dobrze, jednak w tekście pojawiło się kilka błędów, o których chciałabym teraz wspomnieć.
W niektórych momentach odnosiłam takie wrażenie, że tekst – pod względem stylistycznym – nie jest zapisany w języku polski. Budowa niektórych zdań przypomina tę w języku rosyjskim, zresztą zauważyłam, że kilka słów zostało zapisane grażdanką. Innymi błędami pojawiającymi się w tekście są – literówki (okropne zmory, trudne do wyłapania), brak rozróżnienia między myślami bohaterów a ich rzeczywistymi wypowiedziami (warto zapisać myśli np. kursywą), zniekształcona budowa zdań – przykład takiego zdania: Niebezpieczne te stwory największym zagrożeniem było – wygląda to trochę tak, jakby zdanie zostało niedokończone. Przykład innego zdania: Stół ten obłożony mapą znanego świata niczym obrusem od dawna była największą dumą wyspy (kto, lub co było/była dumą wyspy?). W zdaniach brakuje także interpunkcji – szczególnie przecinków. W jednym fragmencie pojawiła się duplikacja słowa: mnie. Kolejnym błędem są niepoprawne końcówki odmienianych rzeczowników (trochę podobne do języka rosyjskiego). Pojawił się też błąd we wskazaniu osoby – kobieta zwróciła się do mężczyzny używając żeńskiego określnika. Bardzo częstym błędem, który się pojawiał był zapis słów: nie ma (zgodnie z zasadą czasowniki z partykułą nie piszemy rozłącznie). I na sam koniec wtrącę jeszcze parę słów na temat akcji. Trochę za bardzo chaotyczna, zawierająca dużo urywków. Autor przeskakiwał od miejsca do miejsca, od bohatera do bohatera, od akcji do akcji. Rozumiem, że autor nakreślił w swej historii wiele miejsc i bohaterów i chciał ukazać pewną chronologię wydarzeń, lub ich jednoczesne trwanie, jednak opisy niektórych zdarzeń, czy bohaterów były zbyt krótkie, żeby się z nimi oswoić, lub zaprzyjaźnić. Pomysł na opowiadanie ma duży potencjał i fajnie by było go jakoś rozbudować.
Przyznam szczerze, że Wojna Bękartów to jest takie opowiadanie, które nie każdemu przypadnie do gustu. Jest ono trochę trudne w odbiorze, niemniej – stawiając konkluzję – uważam, że i ono znajdzie swoich oddanych czytelników, zwłaszcza takich, którzy miłują historie o walczących rodach, spiskach oraz walkach o władzę. Oczywiście wszystkich zainteresowanych odsyłam do opowiadania – rozdziałów nie jest dużo i myślę, że autor dopiero się rozkręca.
Z tego miejsca chciałabym życzyć autorowi dużo weny i wytrwałości – pisarska pasja wymaga właśnie takiej wytrwałości – oraz pracy mimo wszelkich niepowodzeń, czy negatywnych opinii. A z okazji świąt Bożego Narodzenia dużo zdrówka, pomyślności i odpoczynku w rodzinnym gronie!
Pozdrawiamy!
WATAHA
CZYTASZ
Wilczym Okiem | Recenzje | zamknięte
RandomCześć Wattpadowiczu! Potrzebujesz pomocy? Nasi recenzenci, zwarci i gotowi wystrzelą jak z procy, Aby dopomóc wilczkowi! Wskażemy błędy, plusy i minusy Twego opowiadania Bez zbędnego gadania. Nasza ocena - subiektywna i asertywna, lecz także Jesteś...