104. Sanon2137 - ,,Sanon, czyli ostatni VRMMO na świecie"

76 8 3
                                    

Recenzja napisana przez IngiS20

Autor książki: Sanon2137

Tytuł: Sanon, czyli ostatni VRMMO na świecie

Tematyka: Fanfiction/parodia

Status: W trakcie

Liczba rozdziałów : 12

Pierwsze słowa, jakie nawiedziły mój umysł, zaraz po przeczytaniu opowiadania, brzmiały następująco: Co tutaj się wydarzyło!? Szczerze pisząc, po raz pierwszy miałam do czynienia z podobnym gatunkiem. Na samym wstępie pragnę zaznaczyć, iż nie znam gry, ani wiążącego się z nią uniwersum, jednak postaram się obejść moją niewiedzę i wskazać wszystkie te aspekty, które zostały bardzo dobrze uwypuklone i te, nad którymi należy jeszcze trochę popracować. Z góry przepraszam za moją niewiedzę i w razie jakiejś pomyłki, proszę o sprostowanie ze strony autora. Jednak mam nadzieję, że to na czym oprę moją recenzję, okaże się być wystarczające i zadowoli nie tylko czytelników, ale także twórcę dzieła. Przejdźmy zatem do głównej części recenzji.

Sanon, czyli ostatni VRMMO na świecie jest opowiadaniem autorstwa Sanon2137, które – jak zaznaczył autor – jest fanfickiem pewnej gry pod tytułem Sword Art Online – właśnie spełniła się ta zasada, że człowiek uczy się całe życie. Jednak ze względu na moją ograniczoną wiedzę, nie jestem pewna, czy chodzi właśnie o tę grę. Jeśli nie, to z góry bardzo przepraszam.

Opowiadanie koncentruje się na dosyć nietypowych aspektach i przedstawieniu przestrzeni – ale co dokładnie kryje się pod tymi słowami, zademonstruję w swoim czasie.

Nie będę streszczać fabuły i wymieniać głównych bohaterów z imienia – nie o to nam tutaj chodzi – pomyślałam, że od razu skupię się na omówieniu głównych wątków, poprzez przedstawienie ich przez pryzmat błędów i bardzo dobrych stron.

Można wskazać, że praktycznie cała fabuła koncentruje się na czterech bohaterach i tak jak zostało to zaznaczone w opisie pochodzą ,,z kraju nad Wisłą". Nie wiem dlaczego, ale czytając te trzy słowa, już na samym początku odniosłam bardzo przyjemne wrażenie – zapewne jest to związane z ukrytym w każdym z nas patriotyzmem? W każdym razie, jeśli chodzi o sam opis, warto dodać, że został on bardzo dobrze skonstruowany. Muszę pochwalić autora, ponieważ zawiera on w sobie wszystkie elementy – to znaczy, że jest niedługi. Dostatecznie dobrze wyjaśnia główny motyw, na którym opiera się opowiadanie, bez zdradzania najważniejszych wątków. Wymienia – w bardzo skrótowej formie – najważniejsze informacje. Dzięki niemu wiemy, że cała fabuła będzie koncentrowała się na świecie gry, kto ją stworzył, a także kto będzie w niej uczestniczył. Jednak równocześnie tak naprawdę możemy odnieść też takie wrażenie, że nic nie wiemy i właśnie to w tym opowiadaniu jest najlepsze.

Wracając jednak do bohaterów – pierwsze na co zwróciłam uwagę to ich wygląd (całkiem nietuzinkowy) oraz nazwy. Czytając pierwsze zdania, już wiemy, że akcja będzie rozgrywała się w nierzeczywistym i fantastycznym miejscu i szczerze pisząc, nie spodziewałam się tego, co nastąpi później.

Jak już wcześniej wspomniałam fabuła koncentruje się na grze – notabene morderczej grze, bowiem wszyscy gracze (w tym nasi rodacy) zostają uwięzieni w pikselowym świecie, zmuszeni do walki na życie i śmierć – dosłownie, ponieważ jeśli gracz ginął w grze, ciało umierało w rzeczywistości. Okropna wizja i mam nadzieję, że nigdy się nie ziści. Myślę, że pomysł jest bardzo oryginalny. Nigdy nie spotkałam się z opowiadaniem tego pokroju i cieszę się, że miałam okazję go przeczytać. Co więcej, pomimo braku wiedzy na temat gry, nie miałam większego problemu z odbiorem pewnych słów i terminologii, ponieważ swego czasu również grałam w pewną grę i używało się w niej, niektórych określeń, którymi posługiwał się autor. Jednak dla ułatwienia odbioru, doradziłabym stworzenie czegoś na wzór słowniczka, w którym można by było umieścić wyjaśnienia niektórych słów. Myślę, że to bardzo ułatwiłoby odbiór też innym osobom – spoza kręgu zainteresowanych – a uważam, że naprawdę warto, gdyż opowiadanie skrywa w sobie ukryty potencjał. Gdy zbliżałam się do końca – oczywiście jedenastego rozdziału – zastanawiałam się, czy autor zdawał sobie sprawę, że stworzył coś na wzór metafory systemu politycznego i podwalin działającego – sprawnie, lub nie – państwa. Coś niesamowitego, głównie dla takich wątków i smaczków, cieszyłam się, że sięgnęłam po tę pozycję.

Chyba przy każdej recenzji zwracam uwagę na tytuły rozdziałów – dla mnie osobiście świadczy to o niezwykłej dbałości autora i przemyślanej fabule i faktycznie tak było w przypadku tego opowiadania. Każdy rozdział – opatrzony krótkim tytułem – właśnie traktował o tym, o czym była treść. Uważam, że właśnie w takich przypadkach fabuła musi być bardzo dobrze przemyślana i autor wie co robi.

Odnosząc się jeszcze do konstrukcji postaci i otaczającej ich przestrzeni – bohaterowie posiadają pewne cechy charakteru, lecz w głównej mierze – w każdym z nich – przeważa komizm. Używane przez nich sformułowania potrafią wywołać uśmiech na twarzy, a stosowane porównania, napady dzikiego, niekontrolowanego śmiechu (tak było w moim przypadku). Jeśli chodzi o same opisy zdarzeń – bardzo dynamiczne, plastyczne i łatwe do wyobrażenia. Czytając pewne fragmenty ma się wrażenie, że uczestniczy się w opisywanych wydarzeniach – jak chociażby te związane ze starciami, lecz więcej na ten temat nie ujawnię. Zainteresowanych odsyłam do opowiadania.

Ogólnie, patrząc i analizując warstwę merytoryczną tekstu, można zauważyć, że jest ona staranna. Sam tekst jest zapisany dosyć poprawnie, z wyjątkiem małych błędów, o których wspomnę nieco później. Zdania czyta się bardzo płynnie. Autor mądrze żongluje słowami, prowadzi wręcz taką grę słowną, do której zaprasza nas – drogich czytelników. Pojawiają się również opisy przyrody – jak chociażby syberyjskie krajobrazy. Bardzo ciekawie zostały też opisane potwory, bosy – w pewnych momentach można dopatrzyć się nawiązań do innych gier, ale nie jest to niczym złym, gdyż każdy się na czymś wzoruje.

Poza tym, myślę, że bardzo udanym aspektem było wplecenie w tak osobliwą fabułę polskich elementów, polskich zwyczajów – jak chociażby pędzenie bimbru – te elementy dodają humoru i z pewnością od razu się je zapamiętuje. Zresztą dialogi między bohaterami są bardzo wciągające, a każdy rozdział opowiada o czymś innym – przedstawia nowe wątki, bądź jest kontynuacją poprzednich. Na pochwałę zasługują także pewne eufemistyczne stwierdzenia, opisujące pewne stany w bardzo oględny i przystępny sposób.

Główny szkielet i wątki fabularne bazują na historycznych symbolach, czy prawidłowościach odnoszących się do naszego narodu – jak chociażby zbroje husarskie, konflikt polsko-krzyżacki, czy konflikt z bolszewikami. Jednak zdaje się, że punktem kulminacyjnym opowiadania jest – wspomniane przeze mnie wcześniej, nawiązanie do tworzenia się struktur nowego ładu i wynikające z tego faktu konsekwencje. Napiszę pokrótce, iż z racji zaistnienia pikselowego świata, gracze postanowili – w większym, bądź mniejszym stopniu – zjednoczyć się i utworzyć władzę, która pomoże rozwiązać problem wszystkich graczy – czyli niemożność opuszczenia gry. Oczywiście, na drodze do stworzenia rządu i stabilnych struktur stają wojny, konflikty i kłótnie. Nie napiszę kto wygrał, bądź będzie wygrywał te starcia, o tym przekona się każdy czytelnik, decydujący się poświęcić kilka chwil na to opowiadanie.

Zbliżając się do końca moich rozważań, chciałabym zwrócić jeszcze uwagę na – może nie aż tak istotny – za to zastanawiający fakt. Ciekawą sprawą jest w jakim języku porozumiewali się nasi bohaterowie? Skoro większość (jak nie prawie wszyscy, to byli Japończycy, a tylko czterech Polaków)? Japończycy lubią uczyć się języka polskiego. Niektórzy nawet studiują polonistyczne kierunki i posługują się nim w naprawdę zaawansowanym stopniu, ale wątpię, by wszyscy posiadali takie umiejętności. Podobnie zresztą jest z Polakami. Zatem myślę, iż ostatecznie można uznać, iż porozumiewali się w języku angielskim, zresztą ze względu na powszechność tego języka, wiele gier jest właśnie w nim tworzona.

Przechodząc do tematu błędów – niewiele ich wynotowałam i skupiały się one głównie na warstwie tekstowej. Zacznijmy od literówek – zmory każdego pisarza. Nie było ich wiele, co autor może uznać za duży sukces. Raz pojawił się problem w zapisie dialogu – mianowicie wypowiedziana kwestia nie należała do uczuć, czy zachowania danego bohatera. Przypisano ją do kogoś innego. Zakańczając tę część, uznałam, iż warto byłoby jeszcze napisać coś o opisach. Wcześniej wspomniałam, że były one bardzo obrazowe i metaforyczne. To prawda. Ale czasem, w pewnych momentach brakowało opisów przestrzeni. Fabuła skupiała się na akcji i bohaterach, natomiast zabrakło tego aspektu przestrzennego. Myślę, że takie opisy ubarwiłyby nieco opowiadanie i nadały mu naprawdę profesjonalnego charakteru.

Czy jako recenzentka WATAHY i zwykła czytelniczka mogłabym polecić Sanon, czyli ostatnie VRMMO na świecie? Oczywiście, że tak! Jest to bardzo dobra pozycja, zawierająca w sobie mnóstwo różnych motywów i elementów – od historycznych, po filmowe. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Z mojej strony chciałabym życzyć autorowi mnóstwa weny i kolejnych świetnych projektów, a także dużo wytrwałości i determinacji w dążeniu do celu!

Pozdrawiamy
WATAHA

Wilczym Okiem | Recenzje | zamknięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz