Rozdział 95

667 47 61
                                        

Wakacje mijały wszystkim bezpiecznie, a to było najważniejsze. Tak jak Kaysa się spodziewała James przychodził do niej praktycznie codziennie. Zwłaszcza, że Syriusz po zerwaniu z Sophie stał się bardziej depresyjny i potrzebował przyjaciół wokół siebie.

- Powinniśmy coś z tym zrobić.- westchnął James gdy tylko wszedł do domu przyjaciółki. Syriusz siedział zwinięty w kłębek na kanapie i wpatrywał się w pustą przestrzeń.

- Wiem, ale co zrobimy? Pozbiera się niedługo, wiesz, że mu na niej zależało.- powiedziała Kaysa smutnym głosem. Nawet nie starali się kryć z rozmową przed Blackiem. Podejrzewali, że ich nie słucha.

- Za chwilę ty też będziesz potrzebowała pomocy, bo się przy nim wykończysz. Wszystko robisz sama, jak zwykle.- na słowa Jamesa Syriusz gwałtownie drgnął.

Mieli rację. Musiał się pozbierać i pomóc. Przecież świat się nie zawali po jednym zerwaniu. Musi pomóc przyjaciołom i spędzić najlepiej jak może ostatnie wakacje.

Wstał z kanapy i podszedł do nich z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Idziemy dzisiaj nad jezioro. Dosyć siedzenia w domu. Za dziesięć minut widzę was gotowych do wyjścia.- zarządził.- Koniec użalania się nad sobą i męczenia was moimi problemami. Pora wrócić do normalności.- powiedział stanowczo.

- I dobrze. Nie polubiłem cię w depresyjnej wersji. Zgarnę miotły, to sobie chociaż polatamy.- zaproponował James.

I właśnie w ten sposób praktycznie od dwunastej siedzieli codziennie nad jeziorkiem. Wygłupiali się, latali na miotłach lub chlapali się wodą. Zazwyczaj jeszcze przy tym wszystkim towarzyszył im Remus, który łączył się z Kaysą przez lusterko dwukierunkowe. W między czasie Syriusz i Kaysa szukali mieszkania w Londynie, ale do tej pory nie potrafili znaleźć nic co sprostałoby ich oczekiwaniom. Dlatego też rozszerzyli swoje horyzonty poszukiwań do całej Anglii.

Tego dnia było bardzo podobnie, ale z lekkim opóźnieniem. Cała ich trójka nad jeziorem znalazła się dopiero o trzynastej. Tym razem to Kaysa połączyła się z Remusem za pomocą lusterka i rozmawiała z nim, a chłopaki latali nad wodą i wzajemnie próbowali się strącić. Na zmianę wpadali do jeziora, po czym wzlatywali w górę i próbowali ponownie strącić tego drugiego.

Kaysa opalała się w jednym z niewielu miejsc gdzie dochodziło słońce spomiędzy drzew. Niestety jej rozmowa z Remusem i błogi spokój zostały przerwane, przez czarnego, mokrego psa, który podbiegł i wskoczył na nią.

- Syriusz ty kretynie!- krzyknęła, gdy pies zaczął uciekać.- Gdyby to była tylko woda, a nie woda i błoto z twoich łap!- wrzasnęła.- Jak cię dorwę to ci ogon wyrwę i użyję do jakiego eliksiru!- wrzasnęła i przemieniła się w wilczycę.

Ruszyła za nim w pogoń. Trzeba przyznać, że wyglądało to komicznie. wilczyca z niebieskim uchem goniła czarnego psa wokół jeziora, a okularnik na miotle śmiał się i prawie z niej spadł.

Zabawa nad jeziorem zakończyła się dopiero o dwudziestej drugiej, ponieważ James musiał już wracać do domu. Tak więc Kaysa i Syriusz także wrócili już do domu. Dziewczyna zaczęła robić kolację, przy czym Black jej trochę pomagał. Oboje nie byli najlepszymi kucharzami, ale coś tam udało się im zrobić.

- Jak wyjadę do Remusa, to zostaniesz tutaj, o ile chcesz.- zaczęła Kaysa przy jedzeniu.- Tylko nie ruszaj żadnych ksiąg. Kiedyś je stąd zabiorę.- dodała, na co chłopak jej przytaknął.- Żebyś nie był sam zawsze możesz zaprosić Jamesa.

- Dobrze mamo.- jęknął Syriusz. Tuż po jego słowach rozległ się głośny huk, który sprawił, że Kaysa automatycznie poderwała się z krzesła i podbiegła do najbliższego okna. Syriusz zrobił to samo.

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz