Rozdział 49

884 53 6
                                        

- Ostatnie pełnie Remusa Lupina nie przebiegały najlepiej.- powiedziała cicho Kaysa siedząc na przeciw Dumbledore'a. Mężczyzna patrzył się na nią wyczekująco.- Zrobił się agresywny. Próbuje atakować wszystkie zwierzęta jakie napotka. Odciąganie go od centaurów też nie jest już takie proste. 

- Nie atakuje ciebie?- zapytał Albus. Nie chciał aby Kaysa została zraniona, nie tylko przez to, że wtedy przeciągnięcie jej na jego stronę będzie trudniejsze, ale też dlatego, że traktował ją jak rodzinę. To on się nią zajmował po śmierci jej rodziców. 

- Jeszcze nie. Ale niedługo pewnie zacznie. Wilk dorasta wraz z Remusem, tylko u niego objawia się to chęcią polowania. Na nowo będzie musiał zrozumieć, że działam dla jego dobra. Chociaż nie wiem czy to się opłaca. Chłopaki zadziwiająco szybko uczą się animagii. Syriuszowi ostatnio wyrósł ogon. Nie jestem pewna czy będzie wilkiem czy psem, ale na pewno jedno albo drugie.- uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie. W tamtej chwili Syriusz jednocześnie był szczęśliwy i przerażony co było komiczne.

Dla Dumbledore'a była to jednak kolejna rzecz o której nie wiedział co myśleć. Syriusz Black. Ta dwójka miała ze sobą zadziwiająco dobry kontakt. Skrycie dyrektor liczył na to, że Syriusz nakłoni jakoś Kaysę aby została w Hogwarcie.

Po krótkiej rozmowie o działaniach dotyczących pełni Kaysa mogła opuścić gabinet dyrektora. Gdy tylko to zrobiła chciała przemienić się w wilczycę, jednak przeszkodziły jej w tym okrzyki dochodzące zza rogu. Ewidentnie toczył się tam pojedynek na zaklęcia, a ona już podejrzewała kto się pojedynkuje. Niewiele myśląc pobiegła tam, a jej podejrzenia się sprawdziły. 

Tak jak ostatnio, czwórka Ślizgonów obrzucała jednego gryfona zaklęciami. I o ile Syriusz w miarę sobie radził przeciw trójce, tak zaklęcia Severusa trafiały w niego za każdym razem. Kaysa nie myślała długo nim wyciągnęła różdżkę i stanęła przy Blacku rzucając zaklęciami w przeciwników. Jej zaklęcia były potężniejsze od zaklęć Snape'a. Zwykła Drętwota działała dwa razy mocniej niż taka rzucona przez Severusa. Dzięki temu Ślizgoni uciekli bardzo szybko, a Syriusz nie oberwał już żadnym zaklęciem. 

- Nic ci nie jest?- zapytała patrząc na Syriusza, który wyglądał okropnie. Nie miał dużych ran po pojedynku, ale wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać. 

- James leży w szpitalu. Miał poważny wypadek na treningu, Remus leży parę łóżek od niego przez pełnię, Peter gdzieś się zapodział, a mnie atakują na każdym kroku Ślizgoni. Cudownie jest!- wykrzyczał podnosząc ręce do góry.- Animagia idzie nam świetnie, a to znaczy, że niedługo ty znikniesz z naszego życia.- dodał sucho. Ostatnio nadmiar złych wieści go przytłoczył.

- Nie zniknę z waszego życia. Możemy się kiedyś spotkać jak skończysz szkołę. Jeżeli to cię pocieszy, to te cztery lata spędzone z wami nie były wcale takie złe.- powiedziała z lekkim uśmiechem. Syriusz zaśmiał się histerycznie. Kaysa widziała po nim, że jest załamany i nie wie co robić.

- Nie pozwolę ci odejść. Wiesz co? Spędzam z tobą znacznie mniej czasu niż z Jamesem, Remusem i Peterem, ale jesteś dla mnie tak samo ważna jak oni. Dlatego nie pozwolę ci odejść. Siłą cię zatrzymam, jeżeli będę musiał.- oznajmił.

- Nie wiesz co mówisz.- powiedziała dziewczyna.- Chodźmy do Jamesa. Potrzebuje cię.

- Stój.- zatrzymał ją ostro Syriusz.- Obiecałem ci, że nie powiem im o tobie. To ty obiecaj mi, że wyjawisz się przed odejściem. Wszystko im wyjaśnisz. Remus zasługuje chociaż na tyle.- Kaysa spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Syriusz wiedział, że ona wcale nie chciała odchodzić, ale było coś co ją do tego zmuszało. 

- Zgoda, ale chodźmy już do tego Jamesa, ja też się o was trochę martwię.- powiedziała. Drogę do skrzydła szpitalnego przebyła w postaci dziewczyny, dopiero pod drzwiami przemieniła się w wilczycę. 

- Panie Black! Co panu się stało?!- zapytała pielęgniarka gdy tylko weszli do środka. James i Remus jak na zawołanie spojrzeli na Syriusza, który totalnie zapomniał o niedawnym pojedynku, którego skutkiem była sącząca się krew z czoła.

- To nic takiego.- powiedział zmieszany.

- Ja za chwilę ocenię czy to nic takiego.- powiedziała pielęgniarka, siłą ciągnąc go na trzecie łóżko.

- Znowu oni?- zapytał Remus, gdy pielęgniarka poszła do swojego małego pokoiku.

- To nie wasza sprawa.- mruknął pod nosem.- Jak się czujecie.

- Jakbym zleciał z dziesięciu metrów na trybuny.- mruknął James.

- Bo to zrobiłeś, kretynie.- powiedział Syriusz z lekkim uśmiechem. Nawet ledwo żywy James Potter nie tracił poczucia humoru.

- Muszę wam coś powiedzieć.- oświadczył Remus.- Podczas ostatnich pełni coś musiało się dziać. Mam coraz więcej ran i jestem jeszcze bardziej zmęczony i obolały. To nie świadczy dobrze. Pomysł o towarzyszeniu mi podczas pełni to najgorsze co możecie teraz zrobić. Nie zgadzam się.- powiedział stanowczo Remus. Był prawie pewny, że chłopaki w końcu odpuszczą.

- Gówno masz do gadania.- warknął Syriusz.

Sprawdzone

Nie wiem czy komuś się to podoba czy nie, ale na sto procent nie zmieszczę się w 50 rozdziałach tak jak planowałam. Myślę, że jesteśmy jakoś w połowie książki. 



AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz