Rozdział 62

859 48 13
                                    

Następnego dnia Kaysa miała tak dobry humor, że postanowiła zabrać chłopaków na ulicę pokątną i do mugolskiego Londynu na zakupy świąteczne. Sama nie kupiła jeszcze nikomu prezentu, ponieważ najzwyczajniej w świecie nic takiego nie planowała. Jednak ze względu na małe zmiany w jej życiu, postanowiła, że warto coś kupić jej nowym znajomym jak i zarówno tym starym. 

Dopiero stojąc przed drzwiami domu Potterów poczuła małe wątpliwości. Jej dłoń utknęła w powietrzu tuż przed drzwiami pozwalając na to, aby w jej głowie pojawiło się jeszcze więcej myśli, które powodowały większe wątpliwości. 

Jednak po krótkiej chwili rozgoniła czarne myśli w jej głowie i pewnie zapukała trzy razy w dębowe drzwi. Nie musiała długo czekać aż ktoś jej otworzy. Liczyła, że w drzwiach stanie James, niestety było to mało prawdopodobne i w drzwiach stanęła mama chłopaka.

- Dzień dobry.- przywitała się dziewczyna.

- Skądś cię znam.- powiedziała pani Potter z wielkim życzliwym uśmiechem.- Zgaduję, że koleżanka mojego syna.

- Owszem, Kaysa Trust.- przedstawiła się dziewczyna. Nie sądziła jednak, że w porównaniu do Jamesa, jego matka będzie bardzo spostrzegawcza. 

- Kaysa... Wilczyca? Jesteś animagiem?- zapytała. Dziewczynie szczęka opadła. Ta kobieta widziała ją zaledwie jeden raz w formie animagicznej i ani razu w normalnej. 

- Tak, ale to dłuższa historia.- zmieszała się.

- Musisz mi ją kiedyś opowiedzieć. Bo z chęcią poznam tajemnicę twojej odporności na głupotę mojego syna.- powiedziała ze śmiechem. Kaysa także zaśmiała się serdecznie.

- To pani jeszcze nie wie, że James i Syriusz razem to mieszanka wybuchowa? O ile w pojedynkę da się jeszcze z nimi jakoś wytrzymać, to razem są po prostu nie do wytrzymania.- powiedziała. Taka była prawda. Jeżeli ta dwójka była razem, to nic nie było niemożliwe.

- To wyjaśnia ich trzaskanie czymś o ściany wczoraj w nocy.- powiedziała załamana.- Może wejdziesz? Męża nie ma, zrobię herbatę i porozmawiamy sobie.- zaproponowała kobieta, na co Kaysa z wielką przyjemnością przystała. Gdy przypomniała sobie jak jeszcze parę minut temu stresowała się samym zapukaniem do drzwi śmiać jej się chciało.

- Nie boi się pani o swój dom przy tej dwójce?- zapytała Kaysa idąc za mamą Jamesa do kuchni.

Pani Potter wstawiła wodę na herbatę i odwróciła się do dziewczyny.

- Jeżeli mam być szczera, to ufam Syriuszowi bardziej niż mojemu synowi. Myślę, że Black jest na tyle odpowiedzialny, że nie pozwoli na to aby coś się stało.- powiedziała wlewając wrzątek do dwóch szklanek i podając jedną z nich Kaysie.

- A mogę wiedzieć gdzie oni aktualnie są?- zapytała z ciekawości Trust.

- W ogrodzie. Lepią bałwana.- powiedziała, odwracając się w stronę okna, które było za nią i patrząc na to co tam się działo. Kaysa podeszła do niej i także zaczęła się przyglądać chłopakom.

- Co za bałwany.- zaśmiała się widząc, jak Syriusz próbuje położyć średnią kulę na tą najmniejszą, a James wpychał w najmniejszą marchewkę, która miała posłużyć za nos. O ile udało im się położyć dwie pierwsze kule, tak z ostatnią, największą nie dali rady, ponieważ gdy była już na samej górze pozostałe, które były pod nią rozwaliły się w drobny mak.

Pani Potter chwyciła się za głowę widząc głupotę swojego syna i jego przyjaciela. 

Kaysa z kieszeni wyciągnęła swoją różdżkę i lekkim półkolistym gestem spowodowała, że grudka śniegu zamieniła się w śnieżkę i trafiła nią w plecy Syriusza. Po chwili ponownie wykonała ten sam gest i trafiła w twarz Jamesa. Obaj chłopcy spojrzeli w stronę okna nie wiedząc co się dzieje, gdy dostrzegli Kaysę szybko zrozumieli, że to jej sprawka. 

- Używasz magii poza szkołą?- zapytała szczerze zdziwiona kobita.

- Znam tajemnice ministerstwa, nie wykryją, że to ja użyłam zaklęcia.- wyjaśniła zadziwiając tym samym panią Potter. 

Po paru minutach do domu wbiegli Syriusz i James. Policzki i nosy mieli zaróżowione od zimna, ale na twarzach posiadali wielkie uśmiechy. 

- Cześć!- krzyknęli razem.

- Co tu robisz?- zapytał James.

- Opowiadałam jej kompromitujące historyjki z czasów twojego dzieciństwa!- krzyknęła jego mama wychodząc z kuchni.

- Mamo!- jęknął Potter.- Co ona ci naopowiadała?

- Jakim byłeś skretyniałym bobasem. W sumie nic się nie zmieniło, ale to szczegół.- zaśmiała się razem z Syriuszem.- A tak serio, to nic takiego nie opowiadała. Przyszłam was zabrać na świąteczne zakupy na ulicę Pokątną i do mugolskiego Londynu. Co wy na to?- zapytała.- Stawiam piwo kremowe.- dodała po chwili.

- Idziemy. Dokupimy parę prezentów.- powiedział Syriusz.- I dostaniemy darmowe piwo.

Na ulicę Pokątną dostali się za pomocą kominka i proszku fiuu. W pierwszej kolejności postanowili pójść do banku Gringotta i wybrać potrzebną ilość pieniędzy na zakupy, później rozdzielili się, ponieważ Kaysa nie chciała, aby zobaczyli co im kupuje na święta. 

Pierwszy sklep do jakiego weszła dziewczyna to naturalnie sklep ze sprzętem do Quidittcha, gdzie kupiła dla Jamesa złotego znicza, a dla Syriusza specjalny i najlepszy zestaw jaki znalazła do czyszczenia miotły i po dłuższym zastanowieniu dokupiła mu także nową pałkę, z limitowanej edycji. 

Za to nie miała zielonego pojęcia co kupić Remusowi i Peterowi. Po dłuższej chwili postanowiła, że Peterowi kupi wielki zestaw słodyczy i szalik w komplecie z czapką w barwach Gryffindoru. Dla Remusa zaś nie potrafiła nic znaleźć, była już w każdym sklepie na Pokątnej i nic nie wpadło jej w oczy. Postanowiła, że zabierze swoich kompanów i pójdą do mugolskiego Londynu, może tam coś znajdzie. 

- Co powiedziecie na tę bluzę?- zapytała wskazując na jedną z czarnych ocieplanych bluz wiszących na manekinie. Nie było w niej nic niezwykłego. Była to zwykła czarna bluza z kapturem, ale na jej piersi niebieską nicią wyszyta była głowa wilka. A do kaptura doszyte były małe, czarne, wilcze uszka.

- Genialne.- podsumował Syriusz. 

Kaysa weszła do sklepu, kupiła upatrzony przedmiot, ale w oczy rzucił jej się jeszcze szary, puchaty kocyk, który także musiała kupić. W ten sposób miała już prezent dla prawie wszystkich. 

W ostatniej chwili postanowiła, że kupi różowe i pomarańczowe skarpetki ocieplane dla Albusa Dumbledore'a. 

- To co? Teraz na piwo kremowe?- zapytała z uśmiechem kierując się w stronę Dziurawego Kotła. Tam cała ich trójka ogrzała się i wypiła po jednym kuflu ciepłego napoju. Czuli się jakby byli w Hogsmeade i za chwilę mili wracać do Hogwartu, przez co do głowy Syriusza wpadł niesamowity pomysł.

- Musimy zrobić imprezę w Pokoju Wspólnym jak już wrócimy do szkoły.- powiedział.- Wiecie, alkohol, tańce i muzyka. Dawno nikt nie organizował imprez, to my to zmienimy!

Sprawdzone

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz