Rozdział 97

649 45 29
                                    

Od tego feralnego dnia, gdy Kaysa spaliła swój dom minęły trzy tygodnie. I chociaż planowała, że przyjedzie na jeden tydzień do Remusa, to plany się pozmieniały. Ponownie wszyscy wakacje spędzili u Jamesa. Prawie wszyscy, ponieważ Trust prawie całymi dniami przebywała w lesie. Nie tylko martwiła tym swoich przyjaciół, ale i pół Zakonu Feniksa. W tym i samego założyciela.

Codziennie z samego rana, około piątej wymykała się i wracała dopiero około trzeciej w nocy, gdy wszyscy już spali. I ten dzień niczym się nie różnił. Jak zwykle wstała o piątej, szybko wykonała poranną rutynę i rozejrzała się po pokoju, aby mieć pewność, że nikt się nie obudził. Po cichu wyszła z domu i przemieniając się w wilczycę pobiegła do lasu, na miejsce spalonego budynku.

Błądziła między drzewami i ruinami swojego domu, gdy to jej się znudziło, to położyła się pod jednym z dębów i przymknęła oczy wsłuchując się w głuchą ciszę lasu.

- Musimy coś z nią zrobić.- powiedziała Lily gdy wszyscy już wstali, a Kaysy ponownie nie było.

- Potrzebuje samotności.- mruknął Syriusz doskonale rozumiejąc ból dziewczyny. Chociaż sam się o nią bardzo martwił, nie był do końca pewien czy powinni interweniować.

- Doskonale o tym wiemy, ale to trwa już za długo.- powiedział Remus.- Znajdę ją dzisiaj. Chyba zapomniała, że nie jest sama, a w lesie jest aktualnie niebezpiecznie.- mruknął.

- I chyba zaniedbuje naszego Luniaczka.- zaśmiał się James, gdy Remus wyszedł z pokoju.

- Albo po prostu Remi jest w ciąży i wszystkie emocje ostatnio odczuwa dwa razy bardziej.- dodał ze śmiechem Syriusz.

- Martwi się. Jak każdy z nas, więc ogarnijcie się chociaż na moment i okażcie wsparcie.- warknęła Lily i wyszła z pokoju za Remusem, który siedział w kuchni pijąc kawę.- Znajdźmy ją dzisiaj i pomóżmy zająć jakoś myśli.- powiedziała siadając obok chłopaka i kładąc dłoń na jego ramieniu aby okazać wsparcie.

- Wiem. Trzeba jej jakoś pomóc, ale nie mam zielonego pojęcia jak. Straciła wszystko. Rodzinę, dom i poczucie bezpieczeństwa.- powiedział i upił łyk kawy.

- Nie straciła przyjaciół.- przypomniał Syriusz wchodząc do pomieszczenia.

- I może liczyć na nasze wsparcie, którego do tej pory nie okazaliśmy.- dodał James idąc za przyjacielem.

- Dlatego zbierać tyłki i idziemy! Nawet ty zbieraj swój zgrabny tyłek Evans.- krzyknął Syriusz i nie myśląc nawet o śniadaniu ruszył do drzwi wejściowych.

Wszyscy razem poszli do lasu. W pierwszej kolejności chcieli sprawdzić teren wokół jej domu. Niestety nigdzie jej nie znaleźli. Pochodzili trochę po lesie i także nigdzie jej nie było. W końcu przeszli się nad jezioro.

Leżała dosłownie przy wodzie. Pysk miała położony na swoich łapach i tępo wpatrywała się przed siebie. Nawet nie zauważyła, że przyszli jej przyjaciele. Dopiero głos Syriusza wyrwał ją z rozmyśleń.

- Tak nie będzie. Jedna depresja na wakacje starczy i to ja ją wykorzystałem.- powiedział i wraz z resztą usiadł obok niej. Wilczyca nie odmieniła się. Nie chciała rozmawiać.

- Kayso...- zaczął delikatnie Remus. Podrapał ją lekko za uchem, tak jak robił to kiedyś.- Straciłaś wszystko, wiemy o tym. Ale sama powiedziałaś, że drugi raz nikt cię nie zabije.- przypomniał jej.

- Masz nas kochana. Nie opuścimy cię, choćbyś nie wiadomo jak się starała.- dodała Lily z lekkim uśmiechem.

- Zresztą niedługo wracamy do szkoły. To nasz ostatni rok, później wszystko się ułoży.- dodał James. W końcu Kaysa przemieniła się w dziewczynę i spojrzała na przyjaciół z lekkim uśmiechem na twarzy.

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz