Rozdział 20

1K 72 4
                                    

Dni mijały, uczniowie po korytarzach chodzili przerażeni a nauczyciele nie dawali sobie rady ze szkolnymi śmieszkami. 

Odkąd James Potter dostał od ojca pelerynę niewidkę chłopcy zaczęli robić żarty częściej i częściej też unikali kary. Żaden uczeń nie czuł się bezpiecznie. I tak jak kiedyś żarty czwórki Gryfonów były śmieszne i wszystkich rozbawiały, tak teraz były one robione zbyt często i każdy mógł zostać ofiarą. Uczniom się to nie podobało. 

Kaysa wiedziała, że przesadzają, ale nie miała żadnej możliwości aby im to jakoś przekazać, nie ujawniając swojej tajemnicy. Miała nadzieję, że chłopcy w końcu się opamiętają. A do tego czasu będzie z nimi chodziła i towarzyszyła im w tych żartach. 

Tego dnia siedząc w pokoju wspólnym rozmyślali co dziś wywinąć. Lekcje już skończyli. Niestety nie mieli pomysłu na jakiś dowcip w trakcie ich trwanie, więc teraz główkowali. Kaysa leżała koło Remusa trzymając łeb na jego kolanach.

- Może chodźmy do Filch'a?- zaproponował Syriusz.

- Po co?- zdziwił się Peter.

- Może przed nami też była jakaś grupka żartownisiów. Sprawdzimy kto za co dostał szlaban i może nas olśni.- wyjaśnił chłopak.

- To nie jest zły pomysł.- podsumował James. Po tych słowach chłopcy wraz z wilczycą pobiegli do dormitorium po pelerynę niewidkę i już będąc pod nią poszli do ,,gabinetu" woźnego. Pomieszczenie było zbyt małe aby nazwać je gabinetem, ale też zbyt duże aby nazwać je kantorkiem. Chociaż chłopcy uważali, że bliżej mu do pomieszczenia na miotły niż do gabinetu, to woźny i tak upierał się przy gabinecie. Nie ważne ile razy James i Syriusz mu tłumaczyli, że jego ,,gabinet" jest za mały aby zasłużyć na miano gabinetu. Ostatnio gdy mu to powtórzyli, mężczyzna tak się wściekł, że chciał wlepić im szlaban. Na szczęście z odsieczą przybył im Irytek, za którym Filch pobiegł zapominając o wcześniejszej wymianie zdań.

Teraz wiedzieli, że woźny jest na trzecim piętrze i zamiata korytarz. Mijali go biegnąc do jego ,,gabinetu". Minęli też coś co zainteresowało Jamesa o wiele bardziej niż Filch zamiatający korytarz. 

Gdy dotarli do miejsca Potter był nieobecny i stał pod ścianą patrząc niewidomym wzrokiem na chłopaków. Myślał o tym co zobaczył w trakcie drogi tutaj. A zobaczył on Lily Evans siedzącą na parapecie i śmiejącą się. Miała taki piękny śmiech, ale nie był on wywołany przez niego. Koło rudowłosej dziewczyny stał chłopak. Miał czarne włosy (wyglądały jakby ich nigdy nie mył), długi haczykowaty nos, ciemne oczy, a co najgorsze- szatę z herbem Slytherinu. James już wiedział, że nie polubi tego chłopaka.

- Ej, James! Żyjesz?- z rozmyśleń wyrwał chłopaka głos Syriusza. Potter potrząsnął głową, jakby odpędzał natrętne muchy.

- Co myślicie o zrobieniu jakiegoś żartu jednemu Ślizgonowi?- zaproponował. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Nawet Kaysa nie wiedziała o co chodzi. 

- Jakiś pomysł?- zapytał Syriusz zaintrygowany jego propozycją. 

Remus jako jedyny wyczuł w tonie Jamesa coś niebezpiecznego. Już w tej chwili zrozumiał, że nie może dopuścić do owego żartu. Zrozumiał, że to nie będzie zwykły żart, a zemsta.

- Możemy rzucić na jego ubrania to zaklęcie zmieniające kolor. I trzeba to jakoś utrwalić aby nie mógł się tego tak szybko pozbyć.- wyjaśnił z niebezpiecznym błyskiem w oku. 

Syriusz i Peter zgodzili się bez wahania. Został Remus. 

Wszystkie spojrzenia skierowały się na niego, chłopak poczuł się osaczony. Pierwszy raz odkąd się znali, bał się wyrazić własne zdanie. W gardle uformowała mu się gula. Przełknął ślinę, aby się jej pozbyć. Spojrzał na swoich przyjaciół przepraszającym wzrokiem.

- Uważam, że...- od wygłoszenia niekorzystnej dla niego opinii uratował go woźny. 

- Gałgany! Wkradli się do mojego gabinetu!- Filch wpadł w szał. Chłopcy wraz z wilczycą minęli go w drzwiach i zaczęli uciekać. Woźny przez chwilę za nimi biegł.- Chuligany! Huncwoty! Łabuzy! Urwisy!- takie wyzwiska słyszeli nawet w Pokoju Wspólnym gdy w końcu do niego dotarli. 

Zdyszani usiedli na kanapie. Każdy z nich łapczywie łapał oddech. Dopiero po chwili, gdy adrenalina zniknęła z ich żył do głowy Remusa przyszła pewna myśl. Od razu chciał się nią podzielić z przyjaciółmi.

- Musimy się jakoś nazwać! Naszą paczkę żartownisiów.- zaproponował. Każdemu ten pomysł się bardzo spodobał.

- Ale jak?- zapytał Peter. Remus już miał odpowiedź.

- Huncwoci.

Sprawdzone


AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz