W tą sobotę James wstał jako pierwszy, co było rzadkim zjawiskiem, ponieważ zazwyczaj to Remus budził wszystkich.
Lecz tym razem James Potter miał niecny plan zajęcia łazienki jako pierwszy. Chciał się tego dnia poświęcić poszukiwaniom rudowłosej piękności, którą spotkał pierwszego dnia szkoły.
Wychodząc z dormitorium jego współlokatorzy jeszcze spali, tylko Kaysa przyglądała mu się bacznie. James otworzył drzwi i przystanął. Kaysa niewiele myśląc zeskoczyła z łóżka Remusa i wyszła z dormitorium czekając na okularnika.
- Czyli idziesz ze mną.- powiedział chłopak sam do siebie. Schodząc po schodach wyjaśnił jej cały plan.- Na początek pójdziemy do Wielkiej Sali na śniadanie, może tam ją spotkamy. Później do biblioteki, ponieważ Remus mówił, że często tam siedzi. A jeśli tam jej nie będzie to wrócimy do Pokoju Wspólnego i spróbujemy się dowiedzieć gdzie ma dormitorium.- wyjaśnił.
W Wielkiej Sali było bardzo mało osób ze względu na wczesną porę. Jak Kaysa się spodziewała rudowłosej piękności nie było na śniadaniu. James z westchnieniem usiadł do stołu i nałożył sobie jajecznicę z bekonem, po czym zaczął ją spożywać. Ze względu na mnóstwo wolnego miejsca, wilczyca usiadła na ławce koło okularnika i zaczęła patrzeć na niego maślanym wzrokiem.
- Ty mały, wredny, sprytny, sępie.- zaśmiał się, po czym wziął w palce dwa kawałki bekonu i zaczął się z nią droczyć.- Łapa...- poprosił machając jej bekonem przed nosem. Kaysa trzepnęła lekko głową uderzając uchem chłopaka. James zacmokał niezadowolony.- Nieładnie... Nie dostaniesz teraz bekonu.- powiedział i wzruszył ramionami. Wilczyca niewiele myśląc wskoczyła na chłopaka i zjadła smakołyk prosto z jego rąk.
Za ich plecami rozległy się kpiące śmiechy. James razem z wilczycą odwrócili się w tym samym czasie. Przy stole Ślizgonów cała paczka, w której był Regulus Black, śmiała się z Jamesa. Okularnik zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Co Potter? Nawet wilk cię na poważnie nie bierze.- zaśmiał się Lucjusz Malfoy.
- Daj spokój, Lucjuszu. To przyjaciel mojego brata... Wiesz dobrze, że ich nikt nie bierze na poważnie.- stwierdził Regulus. Kaysa zawarczała cicho. James pogłaskał ją lekko po łbie aby ją uspokoić.
- Chyba wilk jest chory na wściekliznę.- podsunęła Bellatrix Black.- I coś czuję, że zaraził tym właścicieli.- ponownie cała grupka wybuchła śmiechem. Kaysa warknęła jeszcze głośniej.
- A ja czuję, że jeśli nie skończycie, to zarazi was także.- powiedział James patrząc na nich spojrzeniem mówiącym ,,chcesz się przekonać". Kaysa na dowód słów okularnika, zaczęła się w jego rękach szarpać i warczeć. Przestraszeni Ślizgoni spojrzeli po sobie i szybko wyszli z sali.- Dobra robota.- pochwalił ją chłopak i wystawił dłoń jakby chciał aby wilczyca przybiła mu piątkę. I ona to zrobiła, co było dla Jamesa wielkim zaskoczeniem.- Progres! Może będziemy niezłym duetem, jeżeli częściej będziemy przebywać sami.- poruszył brwiami w dziwnym geście.
Po zjedzonym śniadaniu wyruszyli na poszukiwania dziewczyny w bibliotece. Jednak i tutaj polegli, czego się spodziewali, chociaż James nie chciał tego przed sobą przyznać.
Chłopak w podłym nastroju wrócił do Pokoju Wspólnego. Karcił się za to, że za bardzo mu zależało. Gdyby poszedł na śniadanie trochę później może udałoby mu się wpaść akurat na rudowłosą. Ale nie! On musiał znaleźć ją jak najszybciej.
Kaysa spojrzała na chłopaka. Był smutny, przez co jej zrobiło się przykro. ,,Stałam się miękką kluchą" skarciła się w myślach. Chciała poprawić mu humor, ale wiedziała, że na zauroczenie nie ma lekarstwa. Sam musi dojść do tego, że nic z tego nie będzie.
Usiedli na kanapie przed kominkiem, akurat gdy ze schodów schodziła pozostała trójka.
- Potter, ty baranie!- krzyknął Syriusz przeskakując przez oparcie kanapy i siadając obok przyjaciela. Jednak widząc jego minę, stwierdził, że później da mu kazanie. -Ej, stary co jest?- zapytał.
- Nic...- powiedział z głośnym westchnięciem. Cała trójka spojrzała na siebie zdziwiona. Ich James, chłopak, który nigdy się smucił, zawsze zarażał wszystkich szczęściem i śmiechem, dzisiaj ewidentnie i niepodważalnie był smutny.
Nagle Kaysa pociągnęła go za nogawkę. Do pokoju właśnie wchodziła, dziewczyna, którą szukali przez cały poranek. James zerwał się na nogi i podszedł do niej.
- Eee... Cześć.- przywitał się. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.- Chciałem cię przeprosić za to jak zachowałem się ostatnio.- powiedział. Był strasznie spięty, co zauważyli jego przyjaciele, którzy nawet nie słyszeli o czym rozmawiają.
- Już o tym zapomniałam, ale dobrze. Wybaczam. A teraz przepraszam ale śpieszę się.- powiedziała i chciała go ominąć, lecz James ponownie zagrodził jej drogę.
- Może w ramach przeprosin, zgodziłabyś się na krótki spacer po błoniach. Dzisiaj o siedemnastej?- zapytał. Już sekundę po tym pytaniu przestał oddychać wyczekując odpowiedzi.
- Nawet na to nie licz Potter.- warknęła i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Jamesa zamurowało. Stał w miejscy i nie mógł się ruszyć.
- Ale dlaczego!?- krzyknął za nią, ale raczej nie zdążyła tego usłyszeć, ponieważ portret już się za nią zamknął. Chłopak wrócił na swoje miejsce na kanapie.
- Co to było?- zapytał się Remus.
- Zaprosiłem ją na spacer po błoniach.
- I?- dopytywał Peter.
- I się nie zgodziła.
- Dlaczego?- zapytał tym razem Syriusz.
- Nie mam pojęcia.- westchnął okularnik. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy szukając pomysłów w głowie na ciekawsze spędzenie dnia. Jednak nikomu nie przyszedł żaden ciekawy pomysł. Pierwszy raz w życiu chłopcy się nudzili.
- Chodźcie zrobić jakiś żart.- podsunął Syriusz. Sam jednak nie chciał, nie miał siły ani ochoty, na wykonanie swojej własnej propozycji.
- Nie chce mi się.- mruknął James. Zły humor chłopaka popsuł dzień pozostałej trójce. I tak oto pierwszy raz od początku ich znajomość, chłopcy spędzili cały dzień na bezsensownych rozmowach, patrząc się w ogień z kominka.

CZYTASZ
Animag
FanfictionOpowieść o początku dwóch ważnych osób, które zapoznały się przez niespłacony dług. Remus Lupin wraz z towarzyszką wyruszają na jego pierwszy rok w Hogwarcie. Lupin poznaje nowych przyjaciół, przez co jego życie automatycznie zmienia się na lepsze...