Rozdział 2

1.5K 105 25
                                    

Pełnia minęła w miarę spokojnie dla wilkołaka i wilczycy, co innego było w domu młodego Lupina. Rodzice Remusa odchodzili od zmysłów, nie mogli zmrużyć oka przez całą noc. Cały czas myśleli czy ich syn wróci cało do domu? Co jeśli ta wilczyca coś mu zrobi? Najbardziej martwili się tym, że już tak będzie zawsze.

Ich syn, który stał się wilkołakiem jest skazany na ból, cierpienie i samotność do końca życia. To jest największy smutek dla rodzica- nieszczęście swojego dziecka.

Rodzice chłopaka wybiegali myślami daleko w przyszłość widząc same mroczne scenariusze. Nie mogli dojrzeć choćby jednej dobrej rzeczy. Bali się o swoje jedyne dziecko.

Zaś w lesie wilczyca cały czas chodziła za wilkołakiem, i nie spuszczała go z oczu. On tak naprawdę nie miał co robić, gdy chciał pobawić się z wilczycą, ta na niego groźnie warczała. Po jakimś czasie w końcu się poddał i położył się na ziemi. Wilczyca zrobiła to samo, ale kawałek dalej od Lupina. Cały czas go obserwowała.

Gdy tylko przez drzewa zaczęły przebijać się pierwsze promyki słońca, Remus się odmienił. Na policzkach miał parę małych zadrapań, które powstały gdy Lupin biegał po lesie nie zwracając uwagi na gałęzie ani inne wystające z drzew rzeczy.

Wilczyca wstała i podeszła do chłopaka aby pomóc mu się podnieść z ziemi. Remus oparł lekko ręce na jej grzbiecie i podpierając się o nią wstał. Był bardzo osłabiony. Powoli poszli w stronę domu młodego Lupina. Chłopak dalej podpierał się lekko o wilczycę, ale z czasem nabierał troszeczkę siły i szedł sam. Jednak dalej od czasu do czasu potykał się o własne nogi.

Gdy dom Remusa był już dobrze widoczny, On i wilczyca zobaczyli, że w oknie stoją rodzice chłopaka. Państwo Lupin widząc ową dwójkę wyszli z domu by pomóc synowi. Pan Lupin wziął Remusa pod rękę, a pani Lupin pobiegła szykować apteczkę, aby opatrzyć rany swojego syna.

Wilczyca nie była pewna czy ma iść za nimi, czy może wrócić dopiero na następną pełnię. Tak naprawdę nie wiedziała nawet co byłoby dla niej lepsze. Z jednej strony od dwóch lat jest sama, żyjąc na własną rękę w dziczy. Z drugiej zaś zatrzymanie się u kogoś na dłużej i odpoczęcie od tego wszystkiego dobrze by jej zrobiło, ale nie mogła przywiązać się do nich. Za parę lat będzie mogła ich zostawić i znowu wyruszy w samotną podróż.o

Jednak zanim zdążyła podjąć decyzję to pan Lupin zdążył ją wyprzedzić.

- Chodź z nami.- powiedział i nie patrząc na reakcję wilczycy poszedł do domu. Ona poszła za nimi. Mama Remusa zamknęła za nią drzwi i wszyscy udali się do salonu. Hope Lupin zaczęła opatrywać rany swojego syna a Lyall przypatrywał się im ze smutkiem. Wiedział, że teraz wszystko będzie inne. Jego jedyne dziecko, jego syn już do końca życia będzie cierpiał, a to wszystko jego wina. To przez niego Remus został ugryziony. Przez niego jest skazany na samotność i cierpienie.

- Idź do pokoju odpocząć.- rozkazała pani Lupin synowi gdy tylko skończyła opatrywać mu rany. W domu nie mieli żadnych magicznych mikstur czy maści. Hope była mugolką i nie do końca wierzyła w magiczne działanie wywarów. A nawet jeżeli wierzyła to wolała swoje własne sposoby leczenia, ponieważ wiedziała, że są sprawdzone.- Zabierz ją ze sobą.- wskazała głową na wilczycę. Uśmiechnęła się lekko do niej i spojrzała na swojego syna, który wstawał z kanapy.

- Chodź.- powiedział i ruszył w stronę schodów. Wilczyca poszła za nim. Chwilę później stali pod drzwiami pokoju młodego wilkołaka. Remus otworzył drzwi i przepuścił wilczycę, po czym wszedł za nią i zamknął pokój. Wilczyca stanęła na środku pokoju nie wiedząc co powinna zrobić. Młody Lupin ominął ją, podszedł do szafki nocnej stojącej koło łóżka i wyciągnął z niej tabliczkę mlecznej czekolady i książkę. Położył się na łóżku i gestem ręki zaprosił wilczycę.- Chcesz?- zapytał podając jej pod nos kostkę czekolady. Wzięła ją szybko do pyska i zjadła. Chłopak zaczął czytać książkę, a wilczyca położyła łeb na jego brzuchu. Remus drapał ją za uchem podając od czasu do czasu kostkę czekolady.

Wilczycy bardzo się to podobało. W końcu czuła się tak... Normalnie. Nie czuła smutku, rozpaczy, bólu, ani fizycznego cierpienia. To było coś innego. Miłego. Chciała aby było już tak zawsze, jednak gdzieś w tyle głowy jedna myśl nie mogła dać jej spokoju. Jest tu tylko po to by mu pomóc przy przemianach. Za parę lat będzie musiała go zostawić.

Leżeli tak praktycznie cały dzień, dopiero pod wieczór do pokoju Remusa weszła jego mama.

- Remus weź wilczycę i chodźcie na dół, ktoś chce was zobaczyć.- powiedziała i wyszła. Wilczyca powoli podniosła łeb z brzucha Remusa, aby ten mógł wstać. Jak tylko to zrobił zwierzę niechętnie zeskoczyło z łóżka i poszło za chłopakiem do salonu, w którym na kanapie siedział Dumbledore.

- Dzień dobry.- przywitał się młody Lupin.

- Dzień dobry.- odpowiedział czarodziej.- Mam nadzieję, że wiecie dlaczego tu jestem?- zwrócił się do państwa Lupin .- Nie przyjmuję waszej odmowy co do nauki Remusa w Hogwarcie, ponieważ nie potrafię jej zrozumieć.

- Remus nie może chodzić do Hogwartu. Jest wilkołakiem. Co jeżeli nieświadomie komuś coś zrobi?- powiedział na pozór spokojnie pan Lupin, jednak wilczyca wiedziała, że w środku jest tak zły jak jeszcze nigdy. Najwyraźniej Dumbledore już nie pierwszy raz nachodzi ich w sprawie Hogwartu.

- Ależ z całym szacunkiem panie Lupin, ja już o wszystko zadbałem. W Hogwarcie jest miejsce gdzie Remus może przechodzić przemiany, szkolna pielęgniarka po każdej pełni będzie sprawdzała jego stan i opatrywała rany. A pilnować go będzie Kaysa.- tu wskazał na wilczycę- Widzę, że spisała się po wczorajszej pełni.- uśmiechnął się. Wiedział, że trafnie wybrał ją do tego zadania. Wiedział także, że wyniknie z tego coś więcej, ale nie widział co konkretnie.

- Proszę tato.- odezwał się dotąd milczący Remus.- Będę ostrożny.- powiedział łagodnie. Zapadła długa i uciążliwa cisza podczas której Lyall podejmował decyzję. Analizował wszystkie ,,za" i ,,przeciw". Oczywiście więcej argumentów było w tabeli ,,przeciw", ale był jeden niepodważalny argument za tym aby Remus zaczął swoją przygodę z Hogwartem. Jego szczęście. Remus tego pragnął, a on pragnął dla niego jak najlepiej. Chciał aby jego syn był szczęśliwy, zwłaszcza po tym jak to przez niego został wilkołakiem.

- Niech będzie.- powiedział smutno. Remus przytulił uśmiechnięty ojca i matkę, po czym pobiegł na górę pakować się, bowiem rok szkolny miał zacząć się już za trzy dni.

- Jeśli pozwolicie, to chciałbym jeszcze porozmawiać z Kaysą na osobności.- uśmiechnął się, niemo prosząc aby państwo Lupin zostawili go samego z wilczycą w salonie. I tak się stało. Poszli oni pomóc Remusowi, a Dumbledore został sam na sam z wilczycą, która przemieniła się w niską, jedenastoletnią dziewczynę. Ubrana była w zwykłą czarną bluzkę, oraz czarne wytarte dżinsy. Jej także czarne włosy z jednym niebieskim pasemkiem sięgały do łopatek, zaś grzywka przykrywała jej jedno oko. Oczy miała brązowe, chodź wyglądały trochę jak czarne. Była niska i chuda, ale była także silna, czego nie można było zobaczyć gołym okiem. Trzeba było ją poznać aby to wiedzieć.

- Dumbledore.- warknęła. Głos miała niby dziewczęcy, słodziutki, jednak ten jad jaki wykorzystała w wypowiedzeniu nazwiska dyrektora ani trochę nie był słodki. Patrzyła na niego spode łba czekając co powie.

- Czekam na comiesięczne raporty o Remusie. Po przyjeździe do Hogwartu też do mnie przyjdź, muszę omówić z tobą parę spraw. Pilnuj go.- rozkazał i deportował się, a ona znowu przemieniła się w wilka. Była zła. Dumbledore nawet nie pozwolił dojść jej do słowa.

Sprawdzone
Komentarze i gwiazdki mile widziane. Jestem bardzo ciekawa czy się wam podoba i czy opowiadanie jest ciekawe.
Do następnego!

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz