Rozdział 27

955 52 8
                                    

Wakacje zleciały bardzo szybko, chociaż żaden z chłopaków nie ubolewał z tego powodu. Każdy z nich cieszył się, że zobaczy resztę grupy. Nawet Kaysa po części cieszyła się z końca wakacji. Zapowiadał się nowy, zaskakujący rok szkolny. 

Remus, mimo że czuł się bardzo słabo był bardzo radosny i uśmiechnięty, nie przeszkadzało mu to, że w pierwszym tygodniu szkoły będzie pełnia. Radośnie przywitał się z przyjaciółmi i z tym samym humorem odbył powitalną ucztę. 

- Jakie przedmioty wybraliście na ten rok?- zapytał Peter gdy byli już w dormitorium. 

- Astronomia, opieka nad magicznymi stworzeniami i wróżbiarstwo.- wyrecytował James razem z Syriuszem, tylko w innej kolejności, co spowodowało śmiechy Remusa i Petera oraz głupie miny Blacka i Pottera. 

- A wy?- zapytał Syriusz

- Numerologia, astronomia i wróżbiarstwa. Wydaje mi się, że są najprostsze.- wyjaśnił Peter.

- Astronomia, numerologia, wróżbiarstwo i opieka.- zaśmiał się Remus. Jako jedyny ze swoich przyjaciół wybrał większą ilość przedmiotów niż kazali nauczyciele. Po prostu był ciekawy tych lekcji.

- Jak ty uwielbiasz się uczyć... Zaczynam się ciebie bać.- James udawał przerażenie patrząc na Remusa. Kaysa w tym czasie położyła się na łóżku Lupina i przyglądała się im rozbawiona.

Ten rok zapowiadał się bardzo ciekawie, co udowodniły następnego dnia trzy dziewczyny, które podeszły do Jamesa i Syriusza w Pokoju Wspólnym.

- Cześć chłopaki.- powiedziały we trzy. I nie czekając na odpowiedź odeszły chichocząc cicho.

- Okey?- nie rozumiał James.

- Klub waszych fanek się powiększa.- powiedział roześmiany Remus. 

Dzisiejszego dnia miała być pełnia, dlatego Lupin był trochę markotniejszy niż zwykle, ale i tak weselszy i żywszy niż podczas ostatnich pełni. Jego humor jednak popsuł się gdy na ostatniej lekcji- transmutacji, profesor McGonagall nie wytrzymała wygłupów Jamesa, który rzucał karteczkami w Petera i razem z nim się wygłupiali. 

- Potter, Pettigrew! Macie szlaban! Jest pierwszy dzień szkoły a wy przeszkadzaliście już na każdej lekcji dzisiejszego dnia! Nie było przerwy abym nie słyszała dzisiaj skargi od nauczyciela na was!- nagle zadzwonił dzwonek przerywając krzyki profesorki.- Dzisiaj o 19 widzę was u mnie w gabinecie.

Cała czwórka zbladła. Dzisiaj wieczorem mili odprowadzić Remusa do Bijącej Wierzby. Zaś z samego rana mieli pomóc mu dostać się do Skrzydła Szpitalnego. 

- Odkręcimy to, nie martw się.- powiedział James do Remusa w trakcie pakowania się. Gdy tylko skończył to robić, razem z Peterem podeszli do biurka profesorki.

- Pani profesor... Ale my dzisiaj nie możemy.- powiedział okularnik ze skruchą w głosie.

- Może jutro?- zaproponował Peter.

-Nie obchodzi mnie co macie zaplanowane na dzisiaj, bo wasze plany uległy zmianie. Dzisiaj macie szlaban i nie ma możliwości na przełożenie go. To ma być kara na którą nie macie teraz wpływu.- powiedziała i wygoniła ich z klasy. 

Chłopaki poszli do Pokoju Wspólnego, gdzie czekał na nich Remus i Syriusz, a na oparciu kanapy leżała Kaysa, która już o wszystkim wiedziała z rozmowy Blacka i Lupina. Była jednak zdziwiona, że to nie Syriusz ma szlaban. Zazwyczaj to on z Jamesem przeszkadzali i wygłupiali się najbardziej. 

Powód tego był bardzo prosty. Syriusz tego dnia miał bardzo dziwne, nieprzyjemne uczucie, które prawie na sto procent wróżył coś złego. Nie potrzebował lekcji wróżbiarstwa aby to odkryć. Nie wiedział jednak co dokładnie się stanie, jednak to uczucie nie pozwalało mu na wygłupy z Potterem. Wyjątkowo był bardzo poważny i uważał na każde potencjale zagrożenie. 

- Przepraszamy Remusie, nie udało się przełożyć tego szlabanu.- powiedział smutno okularnik. 

- Dam sobie radę. Kaysa mnie odprowadzi. Poradzimy sobie.

- Ej! Jestem jeszcze ja! Ja też ci pomogę.- przypomniał mu o sobie Syriusz.

- Tak wiem, ale wolałbym abyś sobie odpuścił. Musiałbyś sam wracać przez błonia.

- I co z tego. Idę z tobą.- Remus już nie kwestionował tego. Mimo, że nie dał tego po sobie poznać, było mu bardzo miło z tego powodu. 

Wieczór nastał bardzo szybko. James i Peter już się zbierali na szlaban, dziwne uczucie Syriusz nieznacznie wzrosło. 

- Miłego szlabanu, niech was tam nie wykończą.- powiedział Remus.

- Jak się nam uda to przyjdziemy z Syriuszem po ciebie.- uśmiechnął się lekko James.

Podróż do Bijącej Wierzby minęła bardzo spokojnie, ku uldze Syriusza, którego dalej męczyło dziwne uczucie. Stanęli przed drzewem, a Kaysa poszła nacisnąć jego konar.

- Będę czekał na Kaysę o piątej.

- Nie musisz...

- Daj spokój, i tak przyjdę.- przerwał mu Black i poszedł powoli w stronę zamku. 

Już godzinę później Kaysa biegała za wilkołakiem po Zakazanym Lesie. Wyjątkowo był dzisiaj bardzo nadpobudliwy i energiczny, co nie podobało się wilczycy. Zachowanie wilkołaka samo w sobie szukało problemów, i w końcu je znalazło. 

Natrafili na stado centaurów, którym się nie spodobała obecność likantropa. Kaysę zamurowało. Nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji. Stado zaczęło strzelać w wilkołaka z łuków. Trust zaczęła w myślach na siebie kląć, za opóźnioną reakcję. Od razu trzeba było uciekać. 

Zostało parę minut do wschodu słońca. Kaysa biegła do Wrzeszczącej Chaty a wilkołak za nią. Udało im się uciec od centaurów, ale teraz musieli na czas dostać się do bezpiecznego miejsca przemiany. 

Gdy dotarli do odpowiedniego pokoju już po paru sekundach wilkołak przemienił się w Remusa, który z zamkniętymi oczami leżał na podłodze a wokół zaczęła zbierać się krew. Z jego ramienia wystawała strzała, a na twarzy miał mnóstwo głębokich ran.

Kaysa odmieniła się w dziewczynę i przerażona pobiegła w kąt pokoju i wyłamała jedną deskę z podłogi. 

- O mój Boże.- mamrotała pod nosem. Nigdy w życiu nie była tak przerażona (nie licząc dnia śmierci jej rodziny). Wyciągnęła spod deski apteczkę, o której kiedyś mówił jej profesor Dumbledore i zaczęła szybko przeglądać jej zawartość w poszukiwaniu odpowiedniego eliksiru. Nawet nie zorientowała się, że z jej oczu lecą łzy. 

W tym czasie niemiłe uczucie Syriusza wzrosło, było wręcz namacalne. Stał już od pięciu minut pod Wierzbą i czekał na Kaysę. W końcu nie wytrzymał i zaczął szukać czegoś, dzięki czemu będzie mógł unieruchomić drzewo. Na całe szczęście nieopodal leżała długa gałąź.

Kaysa gdy tylko znalazła dyptam, jednym sprawnym ruchem wyciągnęła strzałę z ramienia chłopaka i drżącą ręką pokropiła ranę. 

-Nie...- usłyszała za swoimi plecami. W drzwiach stał przerażony Syriusz. 

Sprawdzone

I jak? Strasznie jestem ciekawa reakcji


AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz