Rozdział 10

1.2K 71 3
                                        

Wakacje dla każdego z czwórki mijały inaczej. Jednak była jedna rzecz, która ich wszystkich łączyła. Każdy z nich nie mógł się doczekać wizyty u Jamesa Pottera. Nawet sam gospodarz nie potrafił się doczekać gości. Dlatego tego dnia okularnik wstał o ósmej rano, co nie było do niego podobne, i gotowy czekał w salonie na przyjaciół. 

Remus nie miał wielkich problemów, żeby nakłonić rodziców do spędzenia dwóch ostatnich tygodni u przyjaciela. Hope sama przekonywała męża, że to bardzo dobry pomysł. Była szczęśliwa, że jej syn żyje jak normalny nastolatek. Jedynym problemem była Kaysa. Jednak po głębszych rozmyślaniach i dochodzeniach doszli do wniosku, że James raczej ostrzegł rodziców o wilczycy. 

Syriusz miał o wile gorzej. Przez całe wakacje siedział u siebie w pokoju i starał się unikać rodziny, przez co miał mniejsze szanse na namówienie rodziców na wyjazd do przyjaciela. Rano gdy wstał postanowił wymknąć się z pokoju do gabinetu ojca gdzie kominek Fiuu był najbliżej. Jednak jak tylko wyszedł z pokoju wpadł na Walburgę i w jego głowie automatycznie narodził się nowy plan.

- Gdzie się wybierasz?- zapytała, wręcz warknęła, matka Syriusza. Odezwała się do niego pierwszy raz po tej pamiętnej kłótni w salonie. 

- Chciałem się zapytać, czy mogę dwa ostatnie tygodnie spędzić u kolegi.- widząc krytyczne spojrzenie rodzicielki dodał pośpiesznie.- Jest czystej krwi i w Slytherinie.- wyraz twarzy Walburgi zmienił się automatycznie. 

- Możesz lecieć, tylko jeszcze podaj mi nazwisko.- Syriusz podał pierwsze nazwisko jakie przyszło mu do głowy.

- Malfoy.- i właśnie dzięki temu małemu kłamstewku teraz siedział razem z Jamesem w jego salonie czekając na Remusa. 

- Żartujesz!?- krzyknął roześmiany okularnik. 

W tym momencie do salonu wszedł Remus Lupin, a przy jego nodze szła Kaysa. Pani Potter, która wpuściła ich do domu od razu poszła do kuchni zrobić obiad dla całej gromady.

- Żartuje?- zapytał Lupin z uniesioną brwią. Kaysa szybko wskoczyła na kanapę obok Syriusza, Remus zaś  usiadł na przeciwko nich w fotelu.

- Syriusz właśnie mi opowiedział co musiał zrobić aby tu przyjechać.- po tym zdaniu Black musiał opowiedzieć całą historię ponownie.

- Nie jestem przekonany czy dobrze zrobiłeś, ale ponieważ są wakacje nie będę tego kwestionował.- cała trójka zaśmiała się wesoło.

- Co dzisiaj robimy?- zapytał po jakimś czasie Syriusz.

- Myślałem żeby dzisiaj pograć w Quidditcha i pójść nad pobliskie jezioro.- zaproponował gospodarz, na co cała reszta ochoczo pokiwała głowami. Kaysa cały czas im towarzyszyła i tak jak podejrzewał Remus, państwo Potter spodziewali się wilczycy. 

Tuż po przepysznym obiedzie cała trójka wzięła miotły od Pottera i wyszła na podwórko polatać. Gdy chłopaki latali w powietrzu, Kaysa siedziała na ziemi i patrzyła na nich, jednocześnie rozmyślając o zbliżającym się wydarzeniu. 

Skupiła się na chłopakach. Remus latał gorzej niż James i Syriusz, ale wcale nie gorzej niż ona. Miotły od zawsze wzbudzały u niej strach. Bała się wysokości, ale kochała patrzeć jak inni latają. Nagle Syriusz zniżył swój lot i leciał w jej stronę. W ostatniej chwili wyminą wilczycę, ale ona zębami chwyciła końcówkę miotły i Black spadł na ziemię. Z góry rozległy się śmiechy. Nawet sam Syriusz gdy przeszedł mu pierwszy szok i zrozumiał co się wydarzyło, zaczął się śmiać. Kaysa podeszła do niego i polizała go po policzku. 

- Dobra! Przestań! Będę cały się lepił!- zaśmiał się Black odtrącając głowę wilczycy. Chłopaki grali tak prawie do wieczora, ale z jeziora i tak nie zrezygnowali. Dla Kaysy to był bardzo duży plus, ponieważ gdy oni będą chlapać się w wodzie, to ona dyskretnie wymknie się do lasu. 

Więc gdy tylko nadeszła godzina osiemnasta cała drużyna poszła nad pobliskie jezioro. Na dworze dalej było bardzo gorąco przez co chłopaki po dojściu na miejsce rzucili koc i ubrania po czym wskoczyli do wody. 

Kaysa rozłożyła zębami koc i spojrzała na trójkę przyjaciół. Żaden z nich nie zwracał na nią uwagi, więc po cichu poszła w stronę lasu. Chciała coś sprawdzić. 

Co roku chodziła tą samą drogą do jednego budynku, tylko przeważnie w innym dniu. Dzisiaj chciała tam pójść dosłownie na sekundę, zobaczyć czy coś się zmieniło. Był to jednak tylko pretekst, aby nie nudzić się siedząc w jednym miejscu. 

Wilczyca w końcu doszła na miejsce. Prawie. Stała jakieś pięć metrów od budynku i nie chciała się bardziej zbliżyć. Miała wewnętrzną blokadę, która nie pozwalała jej zrobić nawet jednego kroku do przodu. Jednak już z daleka widziała, że budynek jak stał od kilku lat, tak dalej stoi. Nie zmienił się w ogóle. Dalej patrząc na niego zachwycały białe, marmurowe ściany, wielkie okna, piękny drewniany płot, i duże drzwi zdobione przeróżnymi zawijasami, które robiła sama Kaysa. Stojąc w tym miejscu widziała okno swojego pokoju. Firanka dalej biała, z niebieskimi końcami pięknie komponowała się z zewnętrznym wyglądem budynku. Było jednak coś co zmieniało się co roku. Budynek robił się coraz to bardziej brudniejszy, a na podwórku rosły coraz większe chwasty.

Wilczyca obeszła budynek dookoła bardzo powoli, przyglądając się najmniejszym szczegółom. Nie wiedziała jednak, że jej nieobecność zauważyli już chłopcy.

- Gdzie ona może być?- niepokoił się Remus. Jego przyjaciele próbowali go trochę uspokoić, ponieważ chłopak odchodził już od zmysłów.

- Może przeszła się na spacer?- podsunął James niepewnie.

- No właśnie! Przecież zawsze do ciebie wraca! Tym razem nie będzie inaczej.- podsunął racjonalnie Syriusz.

- Pamiętaj, że to nie jest zwyczajny wilk. Może musiała coś zrobić?- James też czuła mały niepokój tak jak i Syriusz, ale obaj wiedzieli, że nie mogą tego pokazać bo Remus wpadnie w jeszcze większą panikę. 

Nagle spomiędzy drzew wyszła Kaysa. Widząc chłopaków od razu zorientowała się co się stało. Podeszła do Remusa, który jeszcze jej nie zauważył i łbem trąciła jego nogę. 

Remus jak poparzony spojrzał w dół i z wielką ulgą zobaczył wilczycę. Nawet nie myślał o tym aby na nią nakrzyczeć za ucieczkę. Schylił się tylko i ją przytulił.

- Nigdy więcej mi tego nie rób.- powiedział.

W tej chwili Kaysa poczuła się fatalnie, ponieważ dobrze wiedziała, że jutro zniknie na cały dzień. Jutro jest ten dzień, który obchodzi w samotności. Dzień bólu i przykrych wspomnień. Dzień przemyśleń i doszukiwania się błędów. Urodziny Axela.

Sprawdzony

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz