Rozdział 71

832 51 22
                                    

Gdy tylko pociąg wyruszył, zostawiając za sobą piąty rok Huncwotów, James wyszedł z przedziału swoich przyjaciół, którzy życzyli mu szczęścia. 

Chłopak szedł korytarzami pociągu w poszukiwaniu pewnej osoby, zaglądał do każdego przedziału, aż w końcu znalazł to czego szukał.

Na samym końcu wagonu, w ostatnim przedziale siedziała Lily Evans. Była sama. Nogi miała przyciągnięte do klatki piersiowej i pustym wzrokiem przyglądała się krajobrazowi za oknem. 

James widząc ją w tym wydaniu stracił całą odwagę, a poczuł smutek. Żałował wszystkiego co zrobił, żałował, że to ona teraz musiała przez to cierpieć. Pierwszy raz w życiu żałował, że zaczepił Severusa Snape'a, mimo, że nienawidził go z całego serca. 

Jednak mimo lekkiego zawahania, powoli otworzył drzwi i wszedł do przedziału. Lily nawet nie zaszczyciła go swoim spojrzeniem. 

Usiadł na przeciw niej i przez chwilę siedzieli tak w milczeniu, podczas którego Potter zastanawiał się od czego zacząć. Gdy już wiedział co ma powiedzieć, nachylił się lekko w stronę dziewczyny i położył na jej ramieniu swoją rękę. Dopiero wtedy Evans zaszczyciła go swoim spojrzeniem.

- Przepraszam.- powiedział patrząc jej w oczy. W jego głosie można było usłyszeć czystą skruchę.- Tak cholernie cię przepraszam.- dodał przyglądając się jej pustym oczom.

- To nie twoja wina.- mruknęła.- Tylko otworzyłeś mi oczy. To ja przepraszam, że na ciebie naskoczyłam.- powiedziała i ponownie odwróciła wzrok w stronę okna. 

James myślał, że po tych słowach poczuje się lepiej. Ale tak nie było. Gdy widział ją w tym stanie miał ochotę zabić wszystkich którzy doprowadzili do tego. W tym samego siebie.

Chłopak zmienił miejsce siadając obok niej i niewiele myśląc przytulił dziewczynę do siebie. A ona mimo, że bardzo tego nie chciała, to nie mogła dłużej powstrzymywać łez. Czuła się jak ostatni śmieć, przez to, że była z rodziny mugolskiej, a jednak strasznie ubolewała nad stratą tego, który jej to wytknął.

- Jak myślicie, radzi sobie?- zapytała zaniepokojona Kaysa. James nie wracał do przedziału od dziesięciu minut co zaczęło niepokoić jego przyjaciół.

- Nie wiem, ale chyba to sprawdzę.- powiedział zniecierpliwiony Syriusz.- I nawet mam pomysł jak to zrobię.- powiedział z mściwym uśmiechem.

- Syriuszu, nie rób nic czego możesz żałować.- powiedział Remus, lecz było za późno. Black przemienił się w czarnego psa i wybiegł z przedziału, a Kaysa mu zawtórowała przemieniając się w wilczycę i biegnąc za nim. 

Zatrzymali się dopiero przed przedziałem gdzie usłyszeli ciche łkanie. Kaysa stanęła na tylnych łapach i zaglądnęła do przedziału, Syriusz zrobił to samo. 

Widok ich niesamowicie zaskoczył. Płacząca Lily wtulała się w Jamesa, który ze smutnym wzrokiem wbitym w ścianę, głaskał ją lekko po włosach.

- Nie róbcie tego.- usłyszeli głos Remusa, który szedł w ich stronę. Wilczyca skinęła łbem w stronę psa i razem wskoczyli do przedziału. Skoczyli na Jamesa zrzucając go z siedzenia i jednocześnie odrywając od zszokowanej Evans. Syriusz wskoczył na brzuch Pottera a Kaysa pyskiem trąciła policzek rudej, aby ją trochę rozweselić, co podziałało. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Łapa! Kaysa! Zabiję was!- krzyknął James zrzucając z siebie psa, który zaczął uciekać. Gdy Syriusz uciekł z przedziału, Potter próbował złapać Trust, która także uciekła. Dziewczyna jednak uznała swoją misję za udaną, ponieważ uciekając Jamesowi usłyszała śmiech Lily.- Jak was dorwę... To zabiję i powieszę wasze łby nad łóżkiem jako trofea!- krzyknął za nimi James zatrzaskując drzwi od przedziału i wracając do Evans. 

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz