- Nawet mnie nie denerwuj, Dumbledore!- Kaysa gwałtownie wstała z krzesła, które z głośnym hukiem upadło na podłogę. Rozmowa z dyrektorem szkoły nie przebiegła po jej myśli. Wszystko było nie tak! Po tej rozmowie miała odejść już od Remusa, ponieważ miał on nowe osoby do pomocy. Ona nie była mu już potrzebna. Wywiązała się z zdania tym samym spłacając dług. Jednak Dumbledore stwierdził, że to nie koniec, że nie może odejść.
- Przykro mi, ale chłopcy pomagają mu tylko po pełni, a ty, moja droga, robisz to także w podczas jej trwania. Jesteś mu potrzebna.- wytłumaczył- Pomyśl jak pan Lupin czułby się gdyby kogoś skrzywdził w momencie gdy jest wilkołakiem. Nie wybaczyłby sobie tego.
- Nie mój problem.- warknęła.
- A ty, Kayso? Jakbyś ty czuła się gdybyś skrzywdziła kogoś?- zapytał. Dobrze wiedział jaka była odpowiedź. Dziewczyna nie odezwała się, bo wiedziała, że w takim wypadku załamałaby się. Bez słowa wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami. W postaci wilczycy wróciła do dormitorium chłopaków.
Przez głowę Dumbledore'a przeszła myśl, że nigdy nie dogada się z tą dziewczyną, a jest ona mu potrzebna. Miał nadzieję, że pomoże mu w przyszłości, że wybierze odpowiednią stronę i w końcu mu zaufa. Jednak z każdą następną rozmową zaczyna w to wątpić coraz bardziej. To wszystko miało potoczyć się inaczej! Dziewczyna miała się do niego przekonać już w zeszłym roku szkolnym. Ale Albus dobrze wiedział, że to jego wina. Nie potrafił jej rozgryźć. Nieważne jak bardzo mu na tym zależało, ona zawsze robiła coś czego on nie przewidział. Jej reakcje także był nie do przewidzenia, co strasznie mu wszystko utrudniało. Bał się, że nic już nie zmieni jej opinii o nim.
Od rozmowy z dyrektorem minęło parę ładnych tygodni. Powoli zbliżały się święta. W szkole nic się nie zmieniło. Tak jak w roku poprzednim Remus wraz z przyjaciółmi uczyli się (dokładniej to Lupin się uczył i odrabiał prace domowe, a cała reszta spisywała od niego) oraz robili dowcipy przy okazji poznając nowe zakamarki szkoły. Znaleźli nawet jedno tajne przejście prowadzące do Hogsmead. Oczywiście podczas tych wszystkich przygód mieli przy sobie Kaysę, która także odkrywała z nimi nowe rzeczy.
Jednak tego dnia miarka się przebrała. Profesor McGonagall szybkim krokiem maszerowała do Pokoju Wspólnego domu jej wychowanków. Osoby, które zauważyły ją z daleka usuwały się pod ściany aby zejść z drogi rozzłoszczonej nauczycielki. Bali się, ze jeżeli wpadną jej pod nogi, ona wlepi im szlaban.
Tymczasem czwórka niesfornych uczniów siedziała na kanapie przed kominkiem. Śmiali się z kawału który zrobili i uciekli z miejsca zdarzenia. Byli pewni, że nikt ich nie złapał i upiecze im się. Nie wiedzieli jednak, że konsekwencje prawie do nich biegną korytarzami zamku i są coraz bliżej celu.
- A widzieliście minę Evans?- zapytał Syriusz przez salwy śmiechu.- Miała jeszcze lepszą minę niż bibliotekarka!
- To był wasz pierwszy raz gdy weszliście do biblioteki.- zauważył Remus, który miał łzy w oczach ze śmiechu.
- I ostatni, Lupin! Nie próbuj nas ogłupić tym czytaniem książek!- krzyknął Potter. Wszyscy na to ponownie się zaśmiali. Kaysa leżąca na oparciu kanapy także śmiała się w duchu. Podobały się jej ich żarty. Były czymś takim, co pozwala zapomnieć uczniom o tym, że są w szkole i wywoływały uśmiech nawet w najgorsze dni.
- Ostatni?- zapytał głos przed nimi. Żaden z chłopców nie zauważył, że w pokoju zrobiło się dużo ciszej, i co gorsza tuż przed nimi stoi opiekunka ich domu. Śmiechy automatycznie ucichły a zamiast nich na twarzach całej czwórki można było zobaczyć przerażenie. Najszybciej zrehabilitował się Syriusz.
- Na przypale albo wcale!- powiedział uśmiechając się wesoło.
- To kiedy się widzimy na szlabanie, pani profesor?- zapytał James robiąc to samo co Black. Jednak jeden jak i drugi byli troszkę zawiedzeni, ponieważ myśleli, że nikt ich nie przyłapał i szlabanu nie będzie.
- Tego już za wiele!- krzyknęła zła.- W tą sobotę o piątej rano wiedzę was w bibliotece.- zaakcentowała bardzo wyraźnie ostatnie słowo.- Będziecie układać książki na ich miejsca, za nim znalazły się pod sufitem.- warknęła.- Do waszych rodziców wyślę dzisiaj listy z powiadomieniem co zaszło w bibliotece, i przekażę im jak się zachowujecie.- powiedziała. Teraz już żaden z chłopaków się nie uśmiechał.- Mam nadzieję, że to was czegoś nauczy.- i wyszła. Tak po prostu. Nie chciała nawet usłyszeć ,,Przepraszamy, już więcej tego nie robimy", ponieważ wiedziała, ze wyuczyli się tej formułki na pamięć jak jeszcze nigdy niczego innego.
Przez dwa następne dni cała czwórka wyczekiwała listów od rodziców. Przestali robić kawały, ponieważ trochę się wystraszyli, że McGonagall pierwszy raz zrobiła coś innego niż wlepienie szlabany lub ujemne punkty dla domu. Już trzeciego dnia wyczekiwana przez nich poczta wylądowała przed ich nosami podczas śniadania. Ku ich zaskoczeniu tylko Syriusz dostał wyjca. Jego treść była przewidywalna, jednak i tak jego brat ze swoją grupką przy stole Ślizgonów, śmiali się w najlepsze.
Remus podał Kaysie kawałek bekonu, po czym zapytał:
- To kto pierwszy czyta?
Nikt nie odpowiedział co znaczyło, że on pierwszy ma przeczytać swój list. Głęboko westchnął, po czym rozerwał kopertę i zaczął czytać na głos.
-Drogi Remusie, bardzo się cieszymy razem z mamą, że świetnie się bawisz, jednak twoja mama nie wie jaka jest profesor McGonagall i trochę nie podoba jej się skarga, która przyszła. Jednak oboje jesteśmy zdania, że masz się dobrze bawić, uczyć tak aby mieć bardzo dobre oceny i szukać nowych przyjaciół. Bądź tylko bardziej ostrożny co do waszych wybryków. Liczymy na twoją rozwagę. Tata i Mama.- chłopak uśmiechnął się lekko. Tego się nie spodziewał. Myślał, że pierwszy raz w życiu dostanie porządny ochrzan od rodziców, a oni proszą go tylko aby bardziej uważał.
- Masz spoko rodziców.- zauważył Syriusz. On sam chciałby mieć kochającą go mamę i ojca z którym mógłby zdobywać świat, chociaż przywykł już do swojej rodzinki.
- Niby tak, ale czasami są zbyt opiekuńczy.- powiedział wzruszając ramionami.
Okazało się, że w liście Petera było tylko jedno zdanie ,,Porozmawiamy jak wrócisz do domu", jednak sam odbiorca nie bardzo się tym zainteresował. Został więc James i jego poczta. Chłopak dostał małą paczuszkę w której był list, od którego zaczął.
- Jamesie Potterze! Nawet nie wiesz jaką dostałem reprymendę od twojej matki za to, że broniłem cię co do twojego ostatniego żartu! Krzyczała na mnie dobre pół dnia, ze źle cię wychowałem i cały czas jest na mnie obrażona.- tutaj cała czwórka się zaśmiała. Po głębokim wdechu chłopak czytał dalej.- Ma ona dużo racji. Źle cię wychowałem. Dlaczego zapomniałeś o tym jak ci tłumaczyłem jak unikać przyłapania w szkole? Przysyłam ci taki mały rekwizyt, który ci w tym pomoże. Mam nadzieję, że dzięki niemu więcej listów od McSztywnej do nas nie przyjdzie. Tylko nic nie mów mamie, bo ona nie wie co ci przysłałem, gdyby się jednak dowiedziała to spałbym na kanapie przez cały następny rok. Swoją drogą ta kanapa jest strasznie niewygodna. Jak wrócisz to mi przypomnij, że mam kupić nową bo ja zapomnę. Miłej zabawy w szkole! PS Masz mi zdać na następny rok, bo jak nie to ty będziesz spał na kanapie!- Teraz już nie tylko chłopaki się śmiali. Wszyscy w pobliżu, co mieli szansę usłyszeć treść listu zaczęli się śmiać. Po wróceniu do dormitorium James wyciągnął przedmiot, który wysłał mu ojciec. Była to peleryna. Najzwyklejsza peleryna w szarawym kolorze.
- To peleryna niewidka!- wykrzyknął Syriusz, gdy zauważył jak Potter ubierając ją znikał.
I tak oto mieli sposób na uciekanie z miejsca zbrodni. Już w tamtej chwili wiedzieli, że peleryna będzie się im często przydawała.
Sprawdzone
Szał nauki opanował świat. Nawet ja zaczęłam się uczyć i już mam dosyć. Zero czasu wolnego dla siebie. Miałam dzisiaj 4 kartkówki i jedną na dodatek musiałam poprawić. Ja chcę wakacje (albo chociaż święta). Czy wy też tak macie?

CZYTASZ
Animag
FanfictionOpowieść o początku dwóch ważnych osób, które zapoznały się przez niespłacony dług. Remus Lupin wraz z towarzyszką wyruszają na jego pierwszy rok w Hogwarcie. Lupin poznaje nowych przyjaciół, przez co jego życie automatycznie zmienia się na lepsze...