Rozdział 92

640 45 17
                                    

- No w końcu jesteś! Muszę ci podać eliksir przeciwbólowy, jeżeli chcesz aby kostka wróciła do normy.- powiedziała pielęgniarka gdy Remus wraz z Kaysą weszli do Skrzydła Szpitalnego.- Chociaż wątpię aby to się stało, jeżeli dalej będziesz sobie urządzała spacerki po całej szkole.

- Remus mi pomagał, nie obciążałam tej nogi.- powiedziała dziewczyna na swoje usprawiedliwienie i przy pomocy chłopaka usiadła na najbliższym łóżku. Ku jej zdziwieniu Lupin usiadł na krześle obok i czekał cierpliwie, aż pielęgniarka poda Kaysie eliksir.- Nie idziesz na lekcje?- zapytała.

- Mam zwolnienie do końca dnia, więc z tobą zostanę. Tylko pójdę na przerwie do dormitorium aby zabrać parę rzeczy.- wyjaśnił z uśmiechem. Liczył na chociaż pół dnia sam na sam ze swoją dziewczyną. W końcu nie często mieli czas dla siebie.

Kaysa szybko wypiła eliksir, który podała jej pielęgniarka i położyła się na łóżku. Z uśmiechem przyglądała się Lupinowi. Pierwszy raz w życiu zwróciła uwagę na jego blizny na twarzy. Wszystkie były spowodowane przez nią. Nie dopilnowała go podczas tej jednej nocy, gdy nie był sobą. Chociaż szczerze musiała przyznać, że te ślady mu pasują. Ona też miała jedną małą bliznę, dosyć widoczną, ponieważ znajdowała się ona koło oka.

- Nie chcesz się położyć?- zapytała.

- Za chwilę zabije dzwon, ale później z wielką przyjemnością.- chłopak uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał leżeć obok niej. Właściwie to już w wieku jedenastu lat uwielbiał z nią leżeć w łóżku. Co prawda wtedy Kaysa była wilczycą, a teraz jest dziewczyną i znacznie bardziej mu się to podoba.

- Możesz mi też coś przynieść? Nie będę nadużywała cierpliwości Pomfrey, bo w końcu przywiąże mnie do tego łóżka.- przewróciła oczami, na co Remus zaśmiał się.- Jak będzie Lily to możesz ją poprosić o dostęp do dormitorium, a jak nie, to wierzę, że sobie jakoś poradzisz.

- Oczywiście.- prychnął Lupin. Chociaż faktycznie wiedział, że jakoś sobie poradzi.

- Mniejsza o to. Wiesz gdzie jest moje łóżko, a jak nie to obok niego na szafce nocnej jest mnóstwo zapisanych karteczek i dwie książki. Potrzebuję wszystko co tam leży. Nie wiem ile tu będę siedzieć, ale mogłabym się zająć czymś pożytecznym.- wyjaśniła i właśnie w tym samym czasie zabił dzwon.

- To ja idę.- oznajmił Remus, po czym pochylił się i pocałował ją szybko w usta. Chwilę później nie było go już w pomieszczeniu i zapanowała cisza. Niestety nie na długo. Zaledwie trzy minuty po wyjściu Remusa, do Skrzydła Szpitalnego wbiegł Syriusz i James. Kaysa widząc ich gwałtownie usiadła i spojrzała na Syriusza wzrokiem pełnym nienawiści.

- Gdzie on jest?- zapytał Black nie zważając na minę dziewczyny. W tej chwili interesował go tylko Remus. Kaysą mógł zająć się trochę później, bo to nie ona planowała opuścić Hogwart.

- Domyśl się geniuszu.- warknęła dziewczyna.

- Żartujesz, prawda?- zapytał zły czarnowłosy.- Obiecałaś, że się tym zajmiesz! Dlatego się w to nie mieszałem! Gdybym wiedział, że nic nie zrobisz to sam bym do niego poszedł!- krzyczał zły. Doskonale wiedział, że te emocje nie powinny zostać skierowane na Trust. On był wściekły na siebie.

- Zejdź mi z oczu Black. Dalej nie mam ochoty oglądać twojej gęby.- warknęła.- I nie zmuszaj mnie abym wstała, bo obiecuję ci, że połamię nogę, ale cię wykopię stąd.- dodała widząc, że Syriusz nie chce się ruszyć z miejsca.

Jednak chłopak i tak jej nie posłuchał. Podszedł do najbliższej ściany i uderzył w nią pięścią z całej siły.

- To nie tak miało być!- jęknął płaczliwym głosem i drugi raz uderzył pięścią w ścianę.- To wszystko co się stało. To moja wina, wiem, żałuję, ale dlaczego nie pozwoliłaś mi tego naprawić?- zapytał i kolejne dwa ciosy wylądowały na ścianie.

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz