Na niebie nie było ani jednej gwiazdy, nawet księżyc był niedostrzegalny zza gęstych, szarych chmur. Cisza, która panowała zwiastowała tylko złe wieści. On o tym wiedział, a mimo tego nie potrafił nic zrobić. Stał z boku jak sparaliżowany. Wiedział co za chwilę się wydarzy, w oczach już zbierały mu się łzy. Nienawidził płakać, zazwyczaj nie miał powodu aby to robić.
Nim zdążył w ogóle pomyśleć, stało się. Krzyk mężczyzny, który wypowiedział śmiertelne zaklęcie. Zielony promień przeciął nocną toń, sprawiając, że wyglądała jeszcze bardziej złowrogo niż przed sekundą.
Zielony kolor wypełnił całe tło, James gwałtownie usiadł budząc się.
Już trzeci raz, trzecia noc gdy budzi się przez ten sam koszmar. Po policzku spłynęła mu jedna łza. Szybko ją starł i rozejrzał się po pokoju. Kaysa spała przytulona do Remusa, tak jak było pierwszej nocy. Syriusz spokojnie spał w światle księżyca wpadającego przez okno na przeciw niego.
James postanowił wstać z łóżka i przejść się do kuchni, aby trochę ochłonąć jednak zatrzymała go dłoń Lily na jego nadgarstku.
- Śpij.- mruknął Potter. Nie chciał jej obudzić, nie chciał jej męczyć ani zadręczać. Jednak Lily w tonie jego głosu wyczuła, że coś jest nie tak.
Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała mu w oczy, które ledwo widziała przez panującą ciemność.
- Co się dzieje?- zapytała szczerze zaniepokojona. James Potter należał do osób wiecznie rozbawionych, do osób które za wszelką cenę starały się rozweselić towarzystwo, ale teraz... Teraz Lily widziała w nim zagubionego chłopaka, którego definitywnie coś dręczyło. Nie mogło to być coś błahego. Dlatego też nie potrafiła tego zignorować.
- Nic Lily, idź spać, bo będziesz zmęczona rano.- powiedział chłopak. Jednak ona nie pozwoliła się zwieść. Coś było na rzeczy, czuła to.
- James to nie pierwsza noc. Czuję jak się kręcisz... Co się dzieje?- zapytała z troską w głosie. To właśnie ta troska nie dość, że zaskoczyła Pottera, to jeszcze spowodowała, że powiedział jej. Powiedział o swoich koszmarach.
- Jutro wracamy do szkoły. Rodzice powinni wrócić już pięć dni temu, nie dostałem od nich żadnej wiadomości. Możesz mnie wyśmiać, ale martwię się o nich.- głos mu zadrżał, oczy zrobiły się wilgotne.- Tak jak mówiłem, jestem dzieciakiem. Nie mogę stracić rodziców. Co jeżeli...- przed oczami pojawił się zielony promień, a w myślach Voldemort.
Lily niewiele myśląc przytuliła Jamesa. Przytuliła go bardzo mocno, aby wiedział, że ma u niej wsparcie, a on wtulił się w nią powstrzymując łzy.
- Martwisz się o rodziców, to normalne. Niepotrzebnie to ukrywałeś, pomożemy ci.- szeptała dalej go przytulając.- Wokół siebie masz samych przyjaciół, nie musiałeś mówić tego mnie, mogłeś im.- Potter gwałtownie odsunął się od Lily.
- Co to niby ma znaczyć?- zapytał ostro.- Też jesteś moją przyjaciółką. Ufam ci tak samo jak im.- powiedział wskazując przy tym na śpiących towarzyszy.- Oni też ci ufają, należysz do naszej paczki, zrozum to.
- James...- Lily chciała zaprzeczyć, nie czuła się częścią ich. Zadawała się z nimi zaledwie od zakończenia poprzedniego roku, a oni wszyscy byli ze sobą od pierwszej klasy.
- Nie! Będę ci to powtarzał do póki nie przyswoisz tego do siebie. Jesteś częścią naszej paczki. Kaysa też miała problem aby to pojąć.- powiedział.
- Dziękuję.- powiedziała ruda i jeszcze raz przytuliła Jamesa, tym razem delikatniej.- Myślę, że powinieneś powiedzieć reszcie o twoich zmartwieniach. Powinni wiedzieć.- dodała po chwili.
CZYTASZ
Animag
FanfictionOpowieść o początku dwóch ważnych osób, które zapoznały się przez niespłacony dług. Remus Lupin wraz z towarzyszką wyruszają na jego pierwszy rok w Hogwarcie. Lupin poznaje nowych przyjaciół, przez co jego życie automatycznie zmienia się na lepsze...