Rozdział 96

622 43 22
                                    

Bellatrix już trzeci raz w ciągu trzydziestu minut rzuciła na Kaysę klątwę Cruciatusa. Dziewczyna mimo, że bardzo starała się nie krzyczeć, to jednak ból był okropny. Jakby ktoś palił ją żywcem, rozrywał wszystkie możliwe części ciała na małe kawałeczki i jednocześnie świeże rany posypywał solą.

- Ty suko!- krzyczała Trust. Zazwyczaj nie przeklinała, ale musiała skierować na coś swoją złość i ból jednocześnie. A ból zamieniała w złość, aby nie dać większej satysfakcji Belli.

- Dalej nie nauczyłaś się, że do osób wyżej postawionych od siebie, nie mówi się w ten sposób?- zaśmiała się Black. Przerwała zaklęcie, szykując się aby rzucić je na nowo. Doskonale wiedziała, że początkowo boli najbardziej, a po paru minutach można przyzwyczaić się do bólu.

- Jesteś wyżej ode mnie?- prychnęła Kaysa. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna pyskować, ale nie potrafiła się powstrzymać.- Sam po ciebie przyszedł, czy ty przyszłaś do niego?- zapytała nawiązując do Voldemorta. Teraz jak już tutaj była, przypomniała sobie, że Regulus kiedyś ją ostrzegał. Uśmiechnęła się kpiąco widząc minę dziewczyny.

- Ty niewdzięcznico!- wrzasnęła tak głośno, że pewnie słyszeli ją w całym budynku. Kaysa sama nie wiedziała gdzie jest konkretnie. Leżała na drewnianej podłodze.- Crucio!- kolejny zielony promień poleciał w stronę Trust, a ona mimo silnej woli nie była w stanie powstrzymać wrzasku.

- Starczy.- rozległ się głos z końca pomieszczenia. Kaysa spojrzała w stronę mężczyzny, który wypowiedział to jedno słowo, ratując ją od tortur, ale jednocześnie szykując na kolejne.

Miał czarne jak smoła włosy i był dosyć przystojny, ale bez problemu można było zobaczyć skutki czarnej magii, które go szpeciły. Oczy były zabarwione na czerwono, a skóra robiła się blada jak papier.

- Kaysa Trust jak mniemam.- powiedział przyglądając się dziewczynie, która dalej leżała na ziemi. Dłonie jej drżały, ale nie było to spowodowane jego obecnością, a zbyt długimi torturami. Jednak wzrok miała rozbiegany, jakby szukała ucieczki, co w rzeczywistości nie było prawdą i on doskonale o tym wiedział. Próbowała zrozumieć gdzie jest. Trzeba też przyznać, że jej mina wskazywała na wielką niechęć do jego osoby, ale nie przejął się tym.

- Riddle.- warknęła. Nie przejął się jej tonem głosu.

- Black, zostaw nas.- powiedział i przelotnie spojrzał na dziewczynę.

- Tak jest Panie.- odparła i wyszła. Nim jednak zdążyła zamknąć drzwi, Trust krzyknęła za nią.

- Słuchaj się, jak potulny kundel!- wrzasnęła, ale Bellatrix nie zareagowała.

- A ty jesteś inna?- zapytał Voldemort przekrzywiając głowę i patrząc na nią z góry.- Jesteś na każde skinienie Dumbledore'a.- syknął.- Znając życie to on cię wysłał do Doliny Godryka. Spodziewałem się tego.- odparł, ale ku jego zdumieniu dziewczyna roześmiała się sztucznie.

- Jesteś w błędzie Riddle.- warknęła.- Nie podlegam nikomu.- powiedziała wstając z ziemi. Nogi miała jak z waty, robiła wszystko aby ponownie nie upaść. Ręce dalej jej drżały, mimo, że robiła wszystko, aby tylko przestały.

- To dziwne, bo zadziwiająco często jesteś gdzieś z Dumbledorem. Albo z jego polecenia.- okrążył ją dookoła, aby móc ocenić jej postawę. Nie zabrał jej różdżki i nie atakowała, wiedziała, że to głupie posunięcie. Jednak postawę przyjęła stabilną, gdyby w razie potrzeby musiała użyć zaklęć. Na tyle stabilną na ile pozwalały jej skutki długotrwałego torturowania zaklęciem Cruciatusa. Było widać, że pierwszy raz była ofiarą tej klątwy.

AnimagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz