14

539 29 10
                                        

Sasuke jeszcze chwile stał opierając się plecami o drzwi wejściowe, analizując sytuacje i doszedł jedynie to faktu, że zdecydowanie za dużo myśli na ten temat, przecież to jest kompletnie bez sensu. Naruto irytuje go na każdym kroku, jest głośny, żywi się chemią, ma kisiel zamiast mózgu i nie potrafi nawet zrobić prania. Sasuke nie wytrzymałby z nim dłużej niż godzinę, są totalnymi przeciwieństwami więc to oczywiste, że ich związek byłby jedną wielką katastrofą.
Przez swoje rozmyślenia na początku nie usłyszał, że ktoś od dłuższej chwili puka do drzwi.
Sakura? Nie, zapewne nie będzie go chciała widzieć przez kolejny tydzień.
Naruto? Ta jasne, on i pukanie. Wlazłby tu jak do siebie.
To były jego jedyne dwa podejrzenia choć wcale się nie zdziwił gdy przed drzwiami zobaczył Shikamaru.
Chyba nigdy ze sobą nawet nie rozmawiali, więc na pewno nie przyszedł do niego ze względów prywatnych, nawet gdyby to nie miał już herbaty więc go nie ugości.

Shikamaru jest przecież doradcą Hokage, przyszedł dać mu papiery dotyczące misji, których Naruto oczywiście nie umiał wypełnić.
Nie zamienili ze sobą ani słowa, po prostu wcisnął Sasuke w ręce te arkusze i zaśmiał się cicho widząc jego skwaszoną minę. Chyba miał inne plany na ten wieczór niż poprawianie bazgrołów swojego przyjaciela.
Byłby tu wcześniej gdyby nie to, że zwyczajnie mu się nie chciało. Sasuke jest bardzo specyficzny, rozmowa z nim zawsze jest trudna, nawet jeśli on prawie nic nie mówi i nic go nie obchodzi.
Tutaj właśnie zapaliła się mała lampka, Shikamaru doszedł do wniosku, że są do siebie całkiem podobni, a skoro Naruto zapewnia każdego, że Sasuke się zmienił…czas to przetestować.

- Masz jakieś plany na jutro? - zapytał obojętnie zanim Sasuke zamknął mu drzwi przed nosem. Ten tylko zdziwił się, ale pokręcił przecząco, cudownie.

- Przyjdź do mnie pograć w shogi. - rzucił na szybko ignorując to, że Sasuke chciał coś jeszcze powiedzieć i po prostu sobie poszedł. Długo nad tym myślał, przecież nie zaprosi go na ramen ani nic w tym stylu, jedyny sposób aby do niego dotrzeć to rywalizacja, a w walce nie ma z nim żadnych szans, gra w shogi to idealna opcja, a on sam nie ma już z kim grać, przyda mu się dobry przeciwnik.

Wracając do biura Hokage, zauważył Naruto przed ichiraku. Często tam bywał, ale zwykle w środku po prostu obżerając się ramenem, a nie na zewnątrz. Musiał na kogoś czekać, może to w końcu ta randka z Hinatą o której wszyscy dookoła szepczą? Wieść o tym, że się spotykają obiegła już całą wioskę, po wojnie wiele dziewczyn miało na niego oko, podobnie jak na Sasuke, ale do niego nikt nie odważył się nawet podejść, a co dopiero umówić się na spotkanie.

- Shikamaru! - usłyszał donośny krzyk Naruto, który machał do niego z drugiego końca ulicy. Przewrócił oczami podchodząc do niego z nadzieją, że choć trochę się uciszy.

- Co jest? - zapytał wkładając ręce do kieszeni. Ludzie dookoła zaczęli się im przyglądać, zresztą jak za każdym razem gdy Naruto krzyczy na całą okolicę.

- No bo ja i Sakura-chan mieliśmy iść do Ichiraku, a jej ciągle nie ma, a ja umieram z głodu! Chcesz iść ze mną? - uśmiechnął robiąc przy tym te swoje błagalne oczy. Od razu zrozumiał, że Naruto zwyczajnie nie ma kasy..

- Eh, co ja z tobą mam. - ominął go wchodząc do środka. Było tu sporo ludzi, rozmawiali między sobą i tylko kilku z nich co chwila rzucało jakieś spojrzenia w strone Naruto, zawsze bardzo przyjazne.
Ten chłopak jest niemożliwy..
Zajęli dwuosobowy stolik, zamawiając żarcie. Shikamaru był już do tego przyzwyczajony, na jego szczęście Naruto jadł dużo mniej niż taki Choji.

- Jak ty chcesz zabrać Hinate na randkę bez pieniędzy? - zapytał zrezygnowany, popijając wodę którą dostali od razu po przyjściu.

- Potrzebuje do tego pieniędzy? - zdziwił się, bo..ale jak to? Mają tylko iść gdzieś razem, chociaż właściwie to nie ma pojęcia co robi się na randkach. Nigdy na żadnej nie był  nawet o tym nie myślał..

Hidden Leaf - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz