Gdy dotarli do Ichiraku, oczy wszystkich wlepiły się w Sasuke conajmniej jakby był jakimś świętym posążkiem. Żył w przekonaniu, że ludzie go nienawidzą i się boją.
Choć po części była to prawda, to zdecydowana większość młodych osób, podziwiała go za to co zrobił na wojnie, oraz za jego nieziemsko przystojną twarz.- Sasuke-kun! - krzyknęła z uśmiechem Ino, machając do niego. No tego to on się nie spodziewał. Myślał, że już dawno jej przeszło, zwłaszcza, że obok niej siedział teraz Sai.
Uniósł lekko brew patrząc na Naruto, a ten go tylko szturchnął łokciem w żebra, szepcząc, że ma się teraz uśmiechnąć i być miły, ale oczywiscie tego nie zrobił. Odwrócił się w stronę wyjścia, lecz jego przyjaciel złapał go za nadgarstek, ciągnąc do długiego stolika przy którym już wszyscy siedzieli i wcisnął go gdzieś na środek, aby nie miał zbyt łatwej drogi ucieczki.
Po jednej stronie była długa bordowa skórzana kanapa, a po drugiej drewniane krzesła w tym samym kolorze.
Niektórzy dookoła rzucali co chwila jakies spojrzenia czy uśmieszki, ale Sasuke starał się to ignorować bo ma świadomość, że nie do końca powinien stosować Sharingana czy jakichkolwiek inne techniki na mieszkańcach Konohy o ile nie wymaga tego sytuacja.
Został tak troszkę uziemiony, a trenować mógł tylko w specjalnie wyznaczonym obszarze.
Wszyscy zaczęli zadawać jakieś pytania jednak nawet nie miał okazji na żadne odpowiedzieć - nie to żeby chciał dawać im jakiekolwiek informacje o tym co działo się gdy był u Orochimaru.
Naruto po prostu sam odpowiadał na te pytania, nawet gdy nie mial pojecia o co chodzi, wymyślał jakieś historyjki.- A co z klanem? Znalazłeś tam sobie jakąś dziewczynę? - rzucił Kiba usmiechajac sie przyjaznie. Tak naprawde chcial zacząć temat tylko po to aby pochwalić się swoją własną dziewczyną, z którą jest w związku już od kilku tygodni.
- Hn..o była taka jedna! Chyba Ka..- nie dokończył ponieważ Sasuke brutalnie wepchnął mu do ust onigiri, które stało na stole jako przystawka.
Sakura w tym momencie trochę zmarniała, doskonale zdając sobie sprawę o kogo chodzi. Tylko, że przecież Sasuke zdecydował się zostać w wiosce liścia. Gdyby naprawde był z Karin to albo ona starałaby się tutaj zamieszkać, albo on by wyjechał.- Uspokój się Naruto. Może najpierw coś zamówimy? - uśmiechnęła się podając im kartę do rąk.
- Nie trzeba Sakura-chan. Już zamówiłem - zabrał do rąk menu i odłożył je gdzieś na bok. Ichiraku w końcu zostało otwarte po remoncie, lokal zrobił się teraz dużo większy, a nawet pracowników przybyło.
Był teraz jednym z najczęściej obleganych lokali, wiele osób przychodziło tutaj z nadzieją, że spotkają legendę, którą był Naruto Uzumaki.- Co? Ale kiedy? - zdziwiła się Sakura rozglądając dookoła i już po chwili przy stole znaleźli się kelnerzy, którzy rozłożyli miski pełne pyszności dla każdego.
- To Naruto. Jeśli chodzi o ramen, lepiej nie pytać - zaśmiał się Shikamaru. Naruto w tej kwestii był naprawde nieprzewidywalny. Potrafił załatwić ramen w każdym miejscu i czasie.
Rozmowy oraz pytania wreszcie ucichły ponieważ każdy zajął się swoim posiłkiem, a w przypadku Naruto - posiłkami.
Sasuke delikatnie uśmiechnął się widząc jak jego przyjaciel owala kolejną miskę swojego ulubionego dania. Czasami zazdrościł mu, że był taki otwarty, hałaśliwy i energiczny, mimo tego co spotkało go w dzieciństwie.
Sam nie umiał okazywać tylu uczuć, jedyne do czego był zdolny to nazwać go kretynem i walnąć w łeb. Co się dziwić, w końcu nigdy nie miał wzorca, który pokazywałby mu, że uczucia wcale nie są złe. Dzieciństwa w ogóle nie pamiętał, poza tym jednym momentem wymordowania klanu. Pozostawiło to ogromną bliznę w jego życiu i narzuciło blokadę, przez którą sam nie umiał się przebić.Z trudem odpędził od siebie te myśli, bo przecież siedzi w zatłoczonej restauracji i co chwila ktoś się na niego gapi. Kilku osobom nie uszło uwadze to, że jego mina zrzedła, bo o ile już wcześniej był mocno zirytowany - co było całkowitą normą - teraz wyglądał na przybitego.
CZYTASZ
Hidden Leaf - Sasunaru
FanficGdy każdy odetchnął po zakończonej wojnie, zaczeli walczyć z czymś o wiele gorszym. Z własnym życiem uczuciowym do którego nie byli w ogóle przygotowani. Na światło dzienne zaczęły wychodzić nie tylko nowe związki, dawno zatajana prawda, ale także...