87-Desperacja.

122 18 6
                                    

ANGEL:
Patrzyłem z Aracknissem na Radiowego Demona, uważnie patrząc na to co robi żeby w razie czego zareagować.
To jest osłonić tego debila przed ciosem.
Wokół Alastora pojawiły się jakieś runy i znaki, zapewne voodoo, którym jego rasa dość się często zajmowała, a jego poroże urosło trochę.
Jego twardówki były czarne, a same oczy skierowane były na wprost.
Po chwili jednak wszystkie niepokojące znaki jego wkurwu zniknęły, a sam Mężczyzna prawdopodobnie się uspokoił, przez co odetchnąłem z niekrytą ulgą.
Czułem że jeśli mój brat jeszcze raz go wkurzy, po Aracknissie nie będzie co zbierać.
-Mam z Tobą problem, ponieważ porzuciłeś Anthony'ego, gdy Cię potrzebował. Gdy zmarła wasza matka i gdy był zmuszony uciec, bo czuł się samotny do tego stopnia że uznał że dostanie więcej zrozumienia od obcego mężczyzny, którego będzie śledzić niż od własnej rodziny.-Napił się, nie patrząc na niego.
Moje oczy powiększyły się.
Poczułem się dziwnie gdy to usłyszałem, ale też wzruszyło mnie że Alastor tak długo o tym pamiętał i wstawił się za mną po tych wszystkich latach czekania, aż spotka mojego brata.
Patrzyłem na Demona w szoku, ale też z miłością, aż usłyszałem rodzinnego dupka.
-Myślisz że go porzuciłem?-Zapytał.-Chuja wiesz. Nie było Cię tam.
W końcu Al na niego spojrzał.
-Dziewiętnastoletni chłopak uciekł od mafijnej rodziny do innego stanu, nie mając nic. Liczył na zrozumienie i odrobinę miłości i był w takiej desperacji że uznał że dostanie to od obcego mężczyzny w średnim wieku, którego usłyszał w radiu.
Arackniss zamilkł.
-Już rozumiesz co mam na myśli?

|RADIODUST| 2 Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz