88-Elegancik.

123 16 6
                                    

ANGEL:
Wryło mnie.
Sądziłem że to przepracowałem, ale najwyraźniej Al nie. I gdy powiedział to na głos, poczułem się znowu jak pierwszego dnia w Nowym Orleanie. Gdy nie miałem nic i byłem sam, przekonany że rodzina ma mnie w dupie. Żyjąc nadzieją że odnajdę Alastora i on mnie pokocha, choć wiedziałem że szanse na to są znikome.
Jak były dni, kiedy nie miałem na jedzenie, ale wizja powrotu do rodziny nie istniała, bo byłbym wtedy martwy. Nie miałem zupełnie niczego, trochę jak pierwszego dnia w Piekle.
Mój humor trochę się zepsuł.
-No dobra. Zawaliłem.-Przyznał mój brat, a ja spojrzałem na niego w takim szoku że omal nie spadłem z krzesła.-Mogłem trochę bardziej okazać że nie mam go aż tak w dupie.
Uściskałem go mocno, a chłopak wywrócił oczami.
-Ugh, proszę Cię...
-Jesteś skończonym dupkiem, ale zawsze będziesz moim bratem, skarbie!-Zaśmiałem się, zamykając oczy i wtulając w brata.
-Ale Ty nie jesteś lepszy.-Zwrócił się do Alastora.
-Ja?-Uniósł brwi.
-On?-Odsunąłem się.
-No tak. Tak wielce go kochasz, a pozwalasz Valentino traktować go jak śmiecia.
-Jak?-Zmarszczył brwi.
Kurwa, debilu, on nic nie wie..!
-Arackniss.
-Wiesz jak. Gdybyś miał jaja, zabiłbyś i jego, a tak to wolisz być pompatycznym elegancikiem. Pewnie nawet nie umiałbyś zabić Valentino skoro nie umiesz zabić Vox'a.
-ARACKNIS!
-Że co, proszę?-Alastor wstał i spojrzał na mnie.-Anthony, o czym on mówi?
-O niczym.-Posłałem zaskoczknemu bratu mordercze spojrzenie.-Piwo chyba go chwyciło i gada od rzeczy. TAK?
Pajęczak milczał.
-Pij dalej, skarbie. Odprowadzę go kawałek.-Rzuciłem i pociągnąłem Pajęczaka w stronę wyjścia.




Było blisko. Ale czy ten temat jeszcze zostanie poruszony? Jak myślicie?

|RADIODUST| 2 Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz