11-Śmiech rozpaczy.

139 20 7
                                    

ALASTOR:
Przez ostatnich kilka dni bawiłem się wspaniale, choć mój ubiór nadawał się do prania.
Mimo to nie przejmowałem się tym.
Śmiałem się dźgając ich ciała i napawałem, wyrywając kończyny.
Choć momentami czułem przygnębienie że nie mogłem dzielić tych chwil z Anthonym.
Brakowało mi go i martwiłem się jak sobie radzi.
Ale żeby przeżyć, nie mogłem zbyt często o tym myśleć.
Przynajmniej tak starałem się przekonywać.
Starałem się skupić na krzykach Władców, które nagrywałem do mojego mikrofonu.
W końcu, po kilku dniach moich kreatywnych tortur, wszyscy Overlordzi padli.
Patrząc na ich zwłoki znowu poczułem tę ekscytację z zabijania, ale także poczułem się przytłoczony tym widokiem, bo pamiętam jak podobne dzieliłem z pewnym blondwłosym chłopakiem.
Co on teraz robi? Jak sobie radzi? Czy żyje? Jeśli nie, czy trafił tu gdzie ja?
Zacząłem się głośno śmiać, by odreagować.
Nie mogłem przestać.
To było dla mnie jak krzyk rozpaczy i tęsknoty. To było moje odreagowanie.
Chwyciłem się za włosy i śmiałem dalej, jeszcze głośniej, czując że jeśli teraz przerwę, stracę zmysły.
Obok mnie pojawił się zaintrygowany Facilier, który przyglądał mi się.
Wiem że rozumiał moje emocje, w końcu byliśmy jednym, jednak na pewno mój widok w takim stanie był dla niego czymś niecodziennym.
W końcu odkąd się poznaliśmy, nie widział nic innego niż moją uśmiechnietą maskę.
Po długiej chwili skończyłem i odetchnąłem.
Spojrzałem na cień.
-Wybacz, przyjacielu. Potrzebowałem tego...
Pokiwał głową.
Znowu przybrałem swoją maskę.
-To nie koniec naszej pracy. Czas wzbudzić strach w sercach Demonów całego Piekła.
Istota poszerzyła uśmiech jeszcze bardziej, szczerząc kły.
-Do roboty.-Powiedziałem i przeniosłem się do stacji radiowej.

|RADIODUST| 2 Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz