2-Sarenka.

213 26 6
                                    

ALASTOR:
Miasto wyglądałoby normalnie, gdyby nie czarne podłoże, czerwone niebo, na którym górował pentagram.
Wygląda na to że pastor mówił prawdę.
Prychnąłem, niezadowolony że klecha z Nowego Orleanu, mówił prawdę.
Punkt dla Ciebie mamo.
Spojrzałem na niebo.
Nie było możliwości by tak dobra kobieta trafiła w miejsce takie jak to.
Byłem tu uwięziony na wieczność. Nigdy już jej nie zobaczę. Nie mam nawet jej zdjęć...
Spuściłem głowę.
Chciałem chwilę pokontemplować o mojej matce i Anthonym, za którymi tęskniłem. Potrzebowałem tego.
Nagle jednak ktoś mnie szturchnął, przechodząc.
Zrobił to dość mocno.
-Ejże!-Krzyknąłem za nim.
-Lepiej uważaj gdzie stoisz, sarenko.
SARENKO?!
Powieka mi zadrgała na tę zniewagę, ale mogłem się tylko uśmiechać.
Nie miałem żadnej broni.
Nie wiedziałem czy można tu zginąć i wylądować w jeszcze gorszym miejscu, ale nie zamierzałem tego sprawdzać.
-Un idiot primitif (Prymitywny idiota).-Prychnąłem i poprawiłem płaszcz.
Nieznajomy odszedł, a ja ponownie się rozejrzałem.
Zobaczyłem że obok miejsca, w którym się obudziłem leżała laska zakończona mikrofonem.
Uznałem że jest moja więc podniosłem ją i ruszyłem w miasto, by wybadać teren.
Nie miałem ze sobą nic. Poza tą laska i ubraniem.
Nie wiedziałem co ze mną będzie. Nie wiedziałem również co z Anthonym.
Co jeśli Mafia zabiła i jego? Tylko wtedy pojawiłby się tu ze mną. Prawda..?
Spacerowałem tak, nawet nie zauważając że minąłem tablicę z napisem "miasto Kanibali".
Widziałem że było tam dużo restauracji, a ja po pewnym czasie poczułem głód.
Jak wspominałem, nie miałem ze sobą nic. Nawet pieniędzy...
Przyjrzałem się jednej witrynie w sklepie.
Początkowo patrzyłem na jedzenie, ale w końcu mój wzrok skupił się na moim nowym wyglądzie.
Przynajmniej teraz wiedziałem skąd wzięła się obelga "sarenka"...

|RADIODUST| 2 Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz