116-KONIEC.

203 23 47
                                    

ANGEL:
Klęczałem przy pomniku Alastora i gapiłem się na jego złotą podobiznę.
Po moich policzkach łzy leciały niemal ciurkiem, a oczy wyrażaly szczerą rozpacz.
Od pogrzebu minęło już tyle czasu, a ja ciągle tkwiłem w tej samej pozycji, naiwnie licząc że pomnik Alastora ożyje.
Że mój ukochany facet mnie przytuli i otrze łzy. Powie że wszystko dobrze i że to tylko koszmar, z którego zaraz się obudzę.
-Błagam... Niech to będzie po prostu sen..!-Zalkałem i przytuliłem figurę.
Ale nie był.
Al znowu odszedł w moich ramionach.
Ale choć ten jeden raz nie mam poczucia winy że to przeze mnie.
Moje kochanie zmarło, dziękując mi za pomoc i całując mnie.
Czy to znaczy że będzie mi łatwiej..?
Ni chuja.
Roo została schwytana przez Lucifera i uwięziona, przez co jej wpływy na ziemi zmniejszyły się.
Ale jak mam trwać całą wieczność bez niego? Wiedząc że on po prostu przestał istnieć?
Łudziłem się że to zły sen.
Ale widziałem jego ciało. Bez życia.
Pomagałem ułożyć je w trumnie.
Pomagałem je zakopać.
Zawyłem z bólu, który czułem.
Gdybym mógł cofnąć czas... Kurwa, gdyby to było możliwe...
Objąłem nogi pomnika i zamknąłem oczy, szlochając.
Już nic nie będzie takie samo...
Nie ma drugiego Piekła. Mój Al po prostu nie istnieje.
Wracamy do punktu wyjścia.
Znowu jestem sam. Znowu nie mam pracy. Znowu ta sama beznadzieja.
Nawet jeśli się zaćpam, przestanę istnieć. Al i ja nigdy nie będziemy już razem...
Leżałem tak, przytulony do podobizny Kreola, aż w końcu zasnąłem, zmęczony tym okropnym dniem.
Oczywiste było że dręczyły mnie koszmary.
To była w zasadzie mieszanka wszystkiego.
Jego śmierci przez mafię, Valentino, naszych kłótni i śmierci, której winna była Roo.
Musiałem mamrotać przez sen, bo ktoś położył mi przyjemnie ciepłą dłoń na ramieniu, żeby mnie obudzić.
Spojrzałem tam i... Zaniemówiłem.
Przede mną stał Alastor.
Miał skrzydła Anioła, aureolę... Jego laska i ubiór zmienił się odrobinę, ale to na pewno był mój Al!
-A... Al..?-Wykrztusiłem.
-Wszystko ze mną dobrze, Najmilszy.-Uśmiechnął się ciepło.
Wstałem szybko.
-Ale... jak Ty..?
Wskazał na niebo.
Popatrzyłem zszokowany, najpierw na górę, a potem na niego.
-Odkupienie jest możliwe. Myliliśmy się.
Objąłem go bardzo mocno i zaszlochałem.
-Nie mam tu zbyt wiele czasu, Darling.
-Znowu sprzedałeś komuś duszę?-Zaśmiałem się, ocierając łzy.
Mężczyzna również się zaśmiał.
-Nie, spokojnie.-Chwycił moje dłonie i pocałował je.-Zobaczymy się tam, Anthony?
-Czekaj na mnie.
-Zawsze będę.-Posłał mi uśmiech i zniknął w jasnym świetle.

KONIEC

I skończyliśmy kolejną książkę! Yay! Dziękuję wszystkim za wytrwałość ze mną i moimi rollercoasterami emocji. Liczę że zobaczymy się w następnej książce ^^
Zobaczymy czy jeszcze kiedyś napisze RadioDusta, na razie w mojej głowie rodzi się pomysł na RadioApple. Więcej informacji na pewno pojawi się wkrótce na moim profilu.
Love 🫶

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

|RADIODUST| 2 Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz