Szłam po schodach z pierwszego piętra na parter. Moje ramię ocierało się o ramię Klary, która nie wypytywała mnie przez resztę lekcji, za co byłam jej wdzięczna. W końcu ze mną było wszystko dobrze. Może byłam po prostu zmęczona. Ale wiem, że to nie usatysfakcjonowałoby jej.
Drugie ramię natomiast przylegało do ramienia uśmiechniętej, piegowatej dziewczyny, która wciąż nerwowo zerkała na zegarek założony na jej nadgarstek. Miała długie, brązowe i lekko falowane włosy związane w wysoki kucyk. Zawsze mówiłam na nią Lili. Na początku ją to denerwowało, ale gdy zauważyła, że nie mam zamiaru przestać, odpuściła.
Wydaje mi się, że te dwie osoby mogłam nazwać szczerze przyjaciółkami. Chociaż ostatnia moda w gimnazjum wykluczała takie wyznania. Wśród moich rówieśników przyjęło się bardziej, że przyjaciele są niepotrzebni, wszyscy jesteśmy fałszywi i ufać należy tylko sobie. Byłoby to może i nawet mądre, gdyby nie fakt, że rozchwiane emocjonalnie nastolatki potrzebują oparcia w sobie nawzajem.
Doszłyśmy do naszych szafek. Zapach w szatni zawsze kojarzył mi się z opuszczonym domem, w którym może znajdować się wszystko. Zawsze mnie śmieszyło jak Lili patrzyła na mnie i Klarę jak na wariatki, gdy twierdziłyśmy, że gdzieś pośród szafek musi leżeć jakiś trup. My byłyśmy o tym przekonane, lecz nie chciałyśmy go nigdy poznać.
-Klara, to twój zeszyt od angielskiego-Lili podała mały, chudy zeszyt dziewczynie, nawet na nią nie patrząc.-Alka, to jest twoja gumka-zwróciła się do mnie.-Któraś z was ma moje notatki z histy i francuskiego. Ale spokojnie.
Wzięła swoją kurtkę pod rękę, zatrzasnęła skrzypiące drzwiczki szafki i stanęła przy ścianie na znak, że jest gotowa, by zacząć weekend. Była trochę zbyt pilna, ale lubiłam tą cechę. Nadawała jej niepowtarzalności. Często jej to powtarzałam, lecz kręciła tylko przecząco głową.
Pomknęłyśmy ku dużym, szklanym drzwiom i chwilę później byłyśmy przed wejściem do szkoły, pod którą jest przystanek autobusowy. Zebrało się tutaj naprawdę sporo osób. Dziewczyny miały autobus za niecałe trzy minuty, a ja za czternaście, więc jak zwykle czekałam z nimi. Moją uwagę odwróciła Klara, która nieśmiało się uśmiecha i co chwilę zerka w stronę barierek.
Podążyłam za kierunkiem jej wzroku i dostrzegłam Luke'a. Luke to z pozoru przeciętny nastolatek. Lecz pozory mylą, co również jest istotne do zapamiętania w gimnazjum. Samo jego imię stawiało wiele wątpliwości. Nie znałam go osobiście, lecz mówiło się o nim sporo. Jego rodzice to Kanadyjczycy, więc co się z tym wiążę-on również nim jest. Podobno, w trakcie rozmowy z nim można usłyszeć nietypowy akcent. Gdy przyjrzymy mu się jeszcze bliżej, to dostrzeżemy czarny kolczyk po prawej stronie dolej wargi. Włosy miał zawsze nieokiełznane. Nosił obcisłe spodnie, luźne bluzki, niezawiązane trampki, ale i tak dziewczyny oglądały się za nim jakby był co najmniej modelem od Versace.
Nie zdziwiło mnie, że Klara się mu przygląda. W końcu mi samej zdarzało się to dość często, co oczywiście było tajemnicą.
Zdziwił mnie fakt, że Luke i Klara podtrzymywali kontakt wzrokowy. Uśmiechali się do siebie. Podjechał autobus i chłopak zaczął do nas podchodzić. Był coraz bliżej. Moje serce waliło kilka razy szybciej niż zwykle. Mogę sobie wyobrazić, co się działo w klatce piersiowej przyjaciółki.
Luke zahaczył Klarę ramieniem i szepnął, jakby tylko do niej:
-Do jutra, Klara.
Ja i Lili stanęłyśmy naprzeciwko niej i żądałyśmy wyjaśnień. Natychmiast.
CZYTASZ
Witamy w gimnazjum/5sos ff
FanfictionObróciłam się do Michała i przez zamglone łzami oczy dostrzegłam uśmiech. Wciąż się do mnie uśmiechał. Napis na koszulce i kolorowe włosy jeszcze bardziej mnie rozkleiły. Oparłam głowę o jego pierś i oplotłam go w talii, złączając moje dłonie za je...