Rozdział 24

1.9K 140 0
                                    

Następnego dnia rano powtarzałam jeszcze wszystko przed pracą klasową z matematyki. Nie miałam zamiaru tego zawalić. Szłam z zeszytem w ręku i nawet nie patrzyłam pod nogi.

Słońce świeciło, a na niebie nie było żadnych chmur. Wszyscy myśleli, że nie trzeba się na razie martwić mrozami. Tak to wyglądało. I w głębi duszy, nie byłam z tego zadowolona. Od zawsze cały rok czekałam na zimę. Im szybciej się zaczynała i im później się kończyła, tym ja byłam szczęśliwsza. Dodawała mi energii.

Niestety na ulicy dało się zauważyć pozostałości po pochmurnym tygodniu, które przeszkadzały nawet mi. Wszędzie kałuże. Ze względu na tą ciepłą pogodę, postanowiłam zapomnieć o mojej miłości do zimna i spróbować się cieszyć słońcem. Z tej okazji ubrałam trampki.

Nagle tego pożałowałam, gdy zobaczyłam białego trampka z brudnej kałuży. Szybko podniosłam stopę, lecz nie dało mi to zbyt wiele. Z białego zrobił się brązowy. Miałam teraz dwa wyjścia. Pierwsze-nie przejmować się tym; drugie-ubrudzić drugiego, żeby nie rzucało się to aż tak w oczy.

Patrzyłam na moje buty załamana, gdy przypomniałam sobie o dzisiejszych lekcjach. Czułam piach w środku buta, więc stawałam się nie dotykać stopą podeszwy buta, co jest niemożliwe, więc moje próby musiały wyglądać co najmniej śmiesznie. Szłam utykającym krokiem, gdy zobaczyłam, że przy wejściu do szkoły stoi Piąty. Chcąc, nie chcąc, szłam w jego stronę.

Gdy tylko ujrzałam, że jego zielone oczy nie patrzą już w ziemię, tylko w moje oczy, serce zaczęło mi bić mocniej. Zbliżałam się do niego, a ten stał nieruchomo i z kamienną miną. Gdy się mijaliśmy, wciąż patrząc w oczy, on nagle chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.

Zadzwonił dzwonek, lecz się nie ruszyłam, na co Piąty odpowiedział mi uśmiechem. Na ulicy nie było już nikogo. Nie wiedziałam ile już po dzwonku, ale nie mogłam się ruszyć. Jego uchwyt nie był na tyle mocny, abym mu się nie wyrwała. To jego spojrzenie mnie trzymało.

Usłyszałam, że ktoś jedzie na deskorolce po betonowych płytach. Odwróciłam wzrok i stało się coś, czego nigdy nie oczekiwałam.

Minął nas Majki. Spojrzał na mnie. Nie był to pytający wzrok. Myślę, że dokładnie wiedział co się dzieję. W jego oczach było rozczarowanie.

I nagle poczułam złość. Stoję pod szkołą z chłopakiem, który jeszcze niedawno wykrzyczał mi w twarz, że jestem nikim. I do tego trzymam go za rękę. To widziałam w oczach Majkiego. Poczułam potworny wstyd i spuściłam wzrok.

Nie przejął się tym tylko pociągnął mnie. Szliśmy parę metrów chodnikiem wzdłuż głównej ulicy.

-Ja muszę iść do szkoły!-wyrwałam mu się.

-Księżniczko, chyba pamiętasz nasze pierwsze spotkanie p imprezie?-dodał niezwykle łagodnym tonem.

Chciałam mu odpowiedzieć, ale się bałam. Wiedział jak ogromną przewagę nade mną ma. Puścił na chwile moją dłoń, by wyciągnąć z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Przeszło mi przez myśl, żeby teraz uciec. Ale konsekwencje byłyby o wiele gorsze niż to co miał zamiar zrobić ze mną teraz.

Włożył jednego do ust i popalił. Zaciągnął się mocno, a gdy zauważył, że go obserwuję, podał mi. Nie wyciągał po niego reki.

-Nie-powiedziałam.

Nie przejął się moją odmową i wciąż trzymał rękę.

-Nie palę-dodałam mniej stanowczo.

Usłyszałam jego śmiech. Po chwili jednak zamilkł.

-Bierz-powiedział oschle.

Sam zapalił kolejnego. Szliśmy za ręce.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz