Rozdział 3

3.8K 292 2
                                    

Lili i Klara pobiegły do następnego, który stał dokładnie za tym, w który wsiadł Luke. Dały mi równocześnie buziaka w policzek i trzymając się za ręce po chwili zniknęły mi z oczu. Chciałam je zatrzymać, ale wiem, że niczego bym się nie dowiedziała.

Miałam jeszcze parę minut, a naprzeciwko szkoły stała kawiarnia „Kawa z mlekiem”. Uwielbiałam to miejsce, zresztą jak większość naszej szkoły. Z zewnątrz nie wyróżniała się niczym wśród zabudowań naszego miasta. Szare ściany w kremowe paski i ogromny szyld było widać z daleka.

W środku był barek z paroma wysokimi krzesłami. Ale stoliki nie były zwyczajne. Trzeba było zdjąć buty, ponieważ stolik znajdował się na środku miękkiej kanapy. Leżały tam zawsze kolorowe poduszki. To jest najbardziej klimatyczne i urocze miejsce jakie widziałam, dosłownie.

Usiadłam przy barku i ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha kelnera. Pierwsze co rzucało się w oczy to z pewnością ogromne tunele w jego uszach oraz wytatuowane ramiona i kark. Miał blond włosy, w których można było dostrzec rude prześwity. Nie znałam go właściwie. Wiedziałam, bardziej od innych niż od niego, że jeździ na desce i nawet mu to wychodzi. Ale szczerze, to deska mu pasowała; jak najbardziej.

-Hej, Majki-powiedziałam z lekką rezygnacją.

W sumie nie byłam pewna jak się pisze jego przezwisko. Jego pełne imię to Mikołaj, lecz podczas naszego pierwszego spotkania, gdy dawał mi swój numer na żółtej karteczce z logiem kawiarni, napisał właśnie Majki. Widocznie ma zbyt luźny styl bycia, żeby się przejmować pisownią. I słusznie. Z drugiej strony, karteczka z numerem wisi na mojej korkowej tablicy nad biurkiem.

-Hej, Mała! To co zwykle?

Pokiwałam twierdząco głową.

-Błagam, pospiesz się. Zaraz mam autobus.

Wiedziałam, że to nic nie da, ale marudzenie, wbrew pozorom, poprawiało mi humor. Blondyn oparł się o ladę i spojrzał mi prosto w oczy.

-Jak się ze mną umówisz, Mała-wywróciłam oczami i zastukałam pacami w blat.-No dobra, dobra.

Mówił to zawsze. Zawsze! Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że mówi poważnie. Ciekawe dlaczego dzisiaj tak pomyślałam. Spojrzałam na niego inaczej. Miał siedemnaście lat. Zwykle był w kawiarni popołudniami lub wieczorami, bo chodził do szkoły. I z tego co słyszałam, to uczył się bardzo dobrze. Czasami bywało, że w piątki był w pracy wcześniej, bo odwoływano ostatnie dwie lekcje. Nie pracował tu dla pieniędzy, przynajmniej tak utrzymywał; twierdził, że kocha kawę. Nagle zobaczyłam, że wręcza mi kawę w papierowym kubku.

-Zgoda-podałam mu do ręki drobne, a serce biło mi jak oszalałe.

Najpierw był zdezorientowany, ale po chwili zrozumiał o czym mówię. Uśmiechnął się promiennie i zaczął coś mówić, lecz ja wybiegłam z kawiarni, bo nie miałam ochoty czekać pół godziny na kolejny autobus.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz