Rozdział 45

1.6K 140 1
                                    

Przed wejściem do domu musiałam sprostać niełatwemu zadaniu-odszukaniu kluczy. Przeszukałam każdą najmniejszą kieszeń, a kiedy już miałam krzyczeć, poczułam że coś metalowego wbija mi się w udo. Włożyłam rękę do przedniej kieszeni spodni i wyciągnęłam klucz. W tym samym czasie Artur siedział wciąż w samochodzie Michała, który uznał, że muszą wyjaśnić jedną sprawę. Z niechęcią zostawiłam ich samych i postanowiłam po cichu wejść do domu.

Na dworze było ciemno i bardzo wilgotno. Na ulicy paliły się lampy, których światło tworzyło małe okręgi. Okręgi stały co parę metrów; niektóre się nie paliły. W sumie nie było aż tak zimno jak powinno być na koniec listopada.

Nagle drzwi samochodu od strony pasażera się otworzy i ujrzałam Artura, który od razu objął się na wysokości klatki piersiowej i mruknął pod nosem, że on ma dość takich chłodów. Uśmiechnęłam się. Następnie Michał zamrugał samochodowymi światłami, wycofał z mojego podjazdu i ruszył przed siebie.

Weszliśmy do domu i od razu weszliśmy do kuchni i bez słowa chwyciliśmy po szkalnki i sok. Piliśmy w ciszy. Chciałam odłożyć szklankę do zlewu, a gdy się odwróciłam chłopaka już nie było.

Wzruszyłam ramionami i poszłam schodami na górę, ocierając ręką o chropowatą ścianę. Powoli weszłam do pokoju i zobaczyłam, że na materacu leży Artur. Mruczał coś pod nosem, że nogi mu marzną i nie da rady tak zasnąć.

Sama postanowiłam się dzisiaj nie myć, ponieważ poniedziałki były wyjątkowo dobrymi dniami. Tylko cztery lekcje. Oh tak, bardzo lubiłam poniedziałki i nie mogłam znieść całego szumu wokół poniedziałków-dzień jak każdy!

Weszłam pod kołdrę uprzednio gasząc światło. Patrzyłam w sufit, który był bardzo delikatnie oświetlony światłem księżyca. Nie miałam pojęcia, że jest tak późno. Nie miałam też ochoty iść spać. Ten dzień był taki długi i pełen różnych zdarzeń. Nie wiedziałam jak to jutro będzie.

-Artur?-zapytałam bardzo sennym i zachrypniętym głosem, który jedynie utwierdzał mnie w przekonaniu, że jest późno, a mi naprawdę chce się spać- Wiesz co?

-No mów-powiedział i przewrócił się na bok, by dokładnie widziec moją twarz w blasku księżyca. Ja jego też widziałam. Była zmęczona, ale gotowa mnie wysłuchać.

-Jakbyśmy wiedzieli co się jutro stanie, to byśmy nie wstali rano z łóżka.

Roześmiał się serdecznie.

-Masz rację.

Nagle podniósł się i usiadł na skraju mojego łóżka. Pogłaskał mnie po głowie. Delikatnie i bardzo powoli położył się obok mnie i uniósł moją głowę. Następnie poczulam jego ciepłą rękę pod moim karkiem. Palcami głaskał mój obojczyk, a moja szyja stykała się z jego ramieniem. Bardzo delikatnie, ledwo to czując, stykały się nasze policzki.

-Klara mi dużo opowiedziała. Michał też.

Zesztywniałam. Musiał to poczuć, ponieważ dodał:

-Spokojnie- gdy mówił, jego włosy łaskotały mnie w policzek- Dlaczego mi nie powiedziałaś tego wszystkiego.

-Bo oficjalnie się nienawidzimy-odszepnęłam.

-Ah, no tak-odpowiedział z udawanym oficjalnym tonem- Ale tak naprawdę się lubimy. Nie wiedziałem, że to wszystko takie pozory. Nie miałem pojęcia, że jest ci tak ciężko.

-Nie jest-zaprzeczyłam-I myślę, że powinieneś iść już spać.

Bez słowa wstał i usłyszałam tylko jak materac ugina się pod jego ciężarem. Zacisnęłam oczy, z których wypłynęła jedna łza. Ta jedna łza to był żal. Żal do Majkiego.

Nie, nie.

To był żal do samej siebie.

Żal, który przeradzał się w nienawiść.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz