Rozdział 55

1.6K 123 2
                                    

-Zadzwoniłem do twoich rodziców i powiedziałem, że źle się czułaś-oznajmił Artur.

-Dobra, nie dam rady, Alka! - powiedziała Lili.

Spojrzałam na nią i założyłam pasemko włosów za ucho. Uniosłam brwi w wyczekiwaniu na to co powie.

-Ubieraj się, bo nie będziesz siedziała zamknięta w swoim pokoju, kiedy nie ma twoich rodziców w domu!

Powoli postawiłam swoje stopy na miękkim dywanie. Nadal siedziałam i nie mogłam znaleźć w sobie siły, aby wstać. Popatrzyłam na moich towarzyszy, który nie rozumieli co się dzieje.

-Nie mam siły- opadłam na łóżko.

-Załatwimy to mnie dyplomatycznie- powiedział chłopak- Dziewczyny, ogarniecie dół, a ja naszą księżniczkę.

Roześmiały się i tylko mruknęły, że zostało nam niecałe pół godziny. Nie chciałam chyba wiedzieć co wymyślili. Ale już na pewno nie chciałam podnosić moich ociężałych i obolałych części ciała. Czułam, że ważą więcej niż zazwyczaj. Oparłam policzek o mięciutką poduszkę. Moje rzęsy ocierały o materiał. Było to bardzo przyjemne uczucie, przyznaję.

-Bardzo cię lubię-usłyszałam głos współlokatora- Ale nie mam wyjścia.

Podszedł do mojego łóżka. Chwilę się zawahał, lecz po chwili chwycił w pięści rogi kołdry i pociągnął z całej siły do siebie. Poczułam chłód otaczający całe moje ciało, więc podkuliłam uda bliżej brzucha. Oplotłam również ręce wokół kolan, by zatrzymać choć odrobinę ciepła.

-Daję ci dziesięć sekund na wstanie.

Nie przejęłam się kompletnie jego słowami. Moje myśli błądziły jedynie po całym moim ciele, które stawało się coraz chłodniejsze.

-Idę po kubek z wodą.

-Nie!

Uśmiechnął się i zawrócił. Stał w drzwiach mojego pokoju. Patrzył się na mnie. Oglądał każdy skrawek mojego ciała. Usiadłam na skraju łóżku i wyciągnęłam ręce wysoko do góry, by rozprostować „zaspane” ramiona.

Rzucił we mnie moją skórzaną spódniczką z wysokim stanem oraz śnieżnobiałym sweterkiem. Wyszedł, nie mówiąc ani słowa.

Wyszłam za nim, kierując się do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro, ujrzałam wyjątkowo mocno zaczerwienione usta. Dotknęłam ich delikatnie i lekko uchyliłam. Zobaczyłam rozcięcie. Natychmiast odsunęłam rękę, by nie rozdrapać wczorajszych ran. Nie chciałam się ubrudzić. A szczególnie krwią.

Po ubraniu zeszłam na dół. Zobaczyłam niezwykły porządek. Przez chwilę pomyślałam, że moi rodzice wrócili. Nie mogłam uwierzyć w to, że moi przyjaciele tak bardzo zatroszczyli się o mój dom. Koce na jasnozielonych kanapach były poskładane w równą kostkę i ułożone w stosie. Poduszki leżały w idealnych miejscach.

Cały czar prysł, gdy ujrzałam stół w jadalni. Było na nim pełno starych kartonów od pizzy. Co więcej, walały się na nim nadgryzione, przeżute i wyplute, nieruszone, pogniecione kawałki pizzy. Odrzuciłam od siebie obraz Klary, Artura i Lilki, rzucających się jedzeniem. To było niemożliwe. Więc skąd tu taka demolka?

Nagle czyjeś ramiona oplotły mnie z tyłu, zawijając się wokół mojego brzucha bardzo szczelnie. Nagle podeszły do mnie dziewczyny i każda chwyciła za jedną moją nogę. Uniosły je ku góze, a ja myślałam, że znów się wywrócę. Na szczęście, Artur, który musiał oplatać mnie w talii, mocno mnie trzymał.

-Co wy robicie?-zapytałam w śmiechu.

-Niesiemy księżniczkę na kolację!- powiedziała Lili, puszczając moją nogę- Oh, przepraszam!

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz