Rozdział 63

1.3K 123 7
                                    

Cała szkoła chodziła w czapkach Mikołajów. To było coś niesamowitego. Wszędzie Mikołaje. Jakbyśmy wszyscy byli tacy sami. Jakby nic nas nie różniło. Chociaż tego jednego dnia. Nikt nie patrzył na nikogo, a właściwie na jego ubrania, z pogardą. Nie ocenialiśmy się.

Oh, to było takie piękne.

Ale z drugiej strony to miał być ostatni dzień z Arturem. To dzisiaj miał wyjechać. I zostawić mnie. Przecież nie mógł tego zrobić.

Kogo głowa spoczywałaby na moim ramieniu codziennie wieczorem? To był jedyny ciężar, który nie był ciężki. To właśnie taka pozycja wieczorem pozwalała mi zasnąć w przeświadczeniu, że jestem na właściwym miejscu. Tak, wieczory z Arturem były po prostu dla mnie takie właściwe.

I kiedy siedziałam z Klarą i Lili w jednej ławce, słuchając kolejnego wykładu pana Brzózki, myślami byłam w domu. Chciałam zobaczyć go teraz. Klara mnie szturchnęła:

-Alka, mów.

Podniosłam głowę i zobaczyłam stojącego nade mną uśmiechniętego od ucha do ucha nauczyciela:

-Ala, powiedz mi jak na ciebie działają Mikołajki- powiedział.

-Hm... Dobrze- odpowiedziałam.

Po prostu odszedł. Wrócił z powrotem do biurka i otworzył dziennik. Nie myślałam nad tym więcej, wróciłam do rozmyśleń.

Zabrzmiał dzwonek. Wybiegłyśmy z dziewczynami przed szkołę i rozejrzałyśmy się. Nagle ciepłe ramię objęło mnie w pasie i przyciągnęło do siebie:

-Mała kaskaderka- usłyszałam.

-Kamil, wymyśliłbyś coś lepszego! -odpowiedziałam.

Po chwili dołączyli do nas Michał i Artur.

-To co robimy?- zapytała Lili.

-Pan był taki, aby zabrać was na lodowisko, ale oczywiście brakuje Luke'a- odparł Michał

Naszym oczom ukazał się wysoki blondyn z kolczykiem w dolnej wardze, który od razu podbiegł do Klary i ucałował ją w policzek. Chwile później splótł ich dłonie i uśmiechnął się do nas.

-Załóżmy, że każdego już tak ucałowałem, a teraz chodźmy.

-Nie lubię jak dajesz mi buziaki- odpowiedział Kamil- Tylko mnie oślinisz.

Wybuchliśmy śmiechem. Artur rozmawiał z Kamilem, a Luke i Klara byli zajęci tylko i wyłącznie sobą. Nie zauważali niczego innego. Szli przed siebie, nie do końca chyba wiedząc gdzie.

-Luke, a gdzie my idziemy?- spytała Lili.

-A idziemy gdzieś w ogóle?- odpowiedział, przyciskając swój policzek do policzka swojej towarzyszki- Ale możemy gdzieś, jak chcecie.

Wywróciliśmy wszyscy oczami. Szłam ramię w ramię z Michałem, spod którego czapki wystawały błękitne włosy. Roześmiałam się na widok tych włosów.

-A wiesz co?

-Możesz mi powiedzieć- szepnęłam.

-Każdy do ciebie mówi zdrobniale- spojrzał na mnie ukradkiem- A ja jestem po prostu Michał.

-Czyli nie chcesz być Michałem, a kimś bardziej zdrobniałym?

-Dokładnie- jego kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze- Ale nie wyobrażam sobie Kamila, który nazywa mnie Miśkiem. Luke'a tak.

-Czemu?- roześmiałam się.

-Luke bardzo lubi się przytulać. Jest serio wrażliwym człowiekiem. Ale chyba nie powinienem ci tego mówić.

Roześmialiśmy się.

-Nic nikomu nie powiem- powiedziałam- Obiecuję, Misiek.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz