Rozdział 93

791 88 0
                                    

        Nie było w domu nikogo, komu mogłabym się w jakikolwiek sposób zwierzyć. Nawet nie miałam komu posłać krzywego spojrzenia. Było pusto, cicho. Nie rozebrałam się. Stałam oparta o ciężkie drzwi i oddychałam głęboko, by jakoś pozbyć się złe myśli, które mogłyby ze mnie wylecieć, gdyby tylko chciały.

            Przeklęłam wszystko pod nosem. Wyszłam na zewnątrz, a do moich uszu doleciały odgłosy ruchu ulicznego, który jak na niedzielne popołudnie było wyjątkowo spokojne. Nie wiedziałam gdzie dokładnie chcę zmierzać, ale stawiałam na miejsce, w którym nikt mnie nie znajdzie.

            Minęłam dwie ulice, a ręce zaczynały mi powoli zamarzać. Mijałam wiele znajomych twarzy, które uśmiechały się do mnie nieśmiało. Nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Wbiłam wzrok w ziemię i obserwowałam swoje własne kroki.

            Było ciemno. Czerń powoli otulała miasto swoimi przeróżnymi odcieniami. A ja byłam tylko trochę jaśniejszą plamą barwną bez celu się po niej przechadzająca. Krążyłam w tą i z powrotem.

            Wiele myśli nie dawało mi spokoju, ale nie miałam ochoty się nad nimi zastanawiać. Co prawda, mało je obchodziło  moje zdanie, ale uznałam, że jestem zbyt silna, żeby robić smutne miny, krążąc po ulicy. Postanowiłam zawrócić. Szczególnie, że ruch stawał się coraz mniej słyszalny, a po moich plecach zaczęły przechodzić ciarki. Nie z zimna, lecz ze strachu.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz