Rozdział 96

791 88 3
                                    

        Doszłam do posesji Michała. Znałam tę drogę bardzo dobrze. Odbyliśmy tu wiele rozmów. W sumie można powiedzieć, że w tym miejscu zawęziły się nasze relacje. Wyciągnęłam dłoń zaciśniętą w pięść, by zastukać do drzwi. Słyszałam ciszę. W tle były kroki. A może to moje serce biło tak głośno?

            W końcu w drzwiach stanął granatowo włosy. Zwykle nabijałam się z jego fantazji fryzjerskich, ale nie tym razem. Szczerze, to wyglądał doroślej w takich. Nie był to połyskujący kolor tak jak zazwyczaj. Był matowy i dodawał mu jedynie posępności. Na twarzy nie miał wymalowanych żadnych emocji. Po prostu otworzył mi drzwi i przesunął się, bym weszła.

            Bez słowa rozebrałam się i odsznurowałam buty, które na krańcach podeszwy miały ślady błota. To było dołujące, że śnieg już topniał, pozostawiając jedynie brudne i nieprzyjazne ślady po swoim bycie. Ale nie to było moim największym problemem.

            Chłopak wziął ode mnie kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Oprócz mojej dało się tam zauważyć tylko jego. Czyli znowu nie było jego mamy  i brata.

            Gdy weszliśmy do kuchni, poczułam ten sam zapach malin. Ten, który czułam tylko ja. I to było piękne. Jak będę wspominać to za parę lat, to będę się zapewne uśmiechać sama do siebie. Myślę, że nadal będę tu regularnym gościem. Chyba, że chłopak się wyprowadzi. A to jest prawdopodobne, mając na uwadze jego wiek.

            Poprowadził mnie do salonu i usiadł na jednym skraju kanapy. Ja usiadłam na drugim. Dzieliła nas odległość pół metra. I choć wystarczyło, że oboje wyciągniemy dłonie i już będziemy mogli się dotknąć, to w tamtej chwili wyglądało to na przepaść. Autentyczną przepaść.

            Kłuł mnie w sercu fakt, że nie mamy odwagi nic do siebie powiedzieć. Dawniej wchodząc do jego domu, rzucałam mu się na szyję, obejmując rękami jego kark, a nogi owijając wokół bioder. A teraz? Nie mam odwagi spojrzeć w jego oczy. Te same smutne oczy, które tyle razy były powodem mojego uśmiechu.

            -Dobra, jesteśmy żałośni- odezwał się- Możemy normalnie pogadać zamiast odstawiać jakąś chorą szopkę?

            Głos mu drżał. Mi pewnie też. Kiwnęłam jedynie głową. Postanowiłam podnieść wzrok. Naprawdę wiele mnie to kosztowało. Wreszcie spojrzałam głęboko w jego tęczówki, w których tańczyły emocje. Pełno emocji. Ale nie mogłam ich odczytać.

            -Kamil albo Luke, nie wiem, który był taki mądry, powiedział ci, że poszedłem się spotkać z jakąś super ładną dziewczyną- nie patrzył na mnie, lecz na dywan leżący przed nim- I nie wiem jak ci to powiedzieć…

            -Po prostu.

            Spojrzał na mnie pytająco, na co ja wzruszyłam ramionami i dodałam jeszcze:

            -Przecież my się tylko przyjaźnimy.

            Poczułam jak mój świat został zgładzony z ziemią. Nie było żadnych etapów. Nie osuwał się najpierw strop, potem kolumny, na koniec dopiero nie pękała podłoga. Wszystko naraz.

            Powiedziałam to na głos. I tak bardzo chciałam wstać i krzyknąć, że to bzdura. Serce waliło mi jak oszalałe. Myślałam, że zaprzeczy. Miałam taką nadzieję.

            -Okej, spotykamy się- powiedział bez ogródek- Ma na imię Ola i jest rok młodsza.

            -To świetnie, poznam ją kiedyś?

            Oh, więcej fałszywości, pomyślałam sarkastycznie. Czułam ochotę, by rzucić się na niego z pięściami. Jak on mógł? Oczywiście, że mógł.

            -Przyjdzie na występ.

            -Michał, spieszę się do domu. Także jak wszystko wyjaśniliśmy, to będę się zbierać.

            Przytaknął jedynie głową i dodał:

            -Odwiozę cię.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz