Palce pana z ochrony zastukały w plastikowe obramowanie lodowiska. Wszyscy zgodnie przestaliśmy się śmiać i z powagą spojrzeliśmy w jego stronę. Kręcił głową; widocznie nie spodobało mu się nasze zachowanie.
Kamil wstał, wykonując przy tym śmieszne ruchy, przypominające taniec, po czym podjechał na łyżwach do barierki. Złapał się jej i bardzo mocno ścisnął, jakby bał się, że zaraz upadnie. Nie mógł ustać łyżwami w jednym miejscu, ponieważ wciąż mu się rozjeżdżały.
-Proszę pana- zaczął, udając pompatyczny ton- Otóż, to może wyglądać jakbyśmy wszyscy się wywalili i kompletnie nie potrafili jeździć. Ale tak nie jest.
Obejrzał się i schowaną ręką za plecami pokazał nam, byśmy uśmiechali się bardzo szeroko. Zrobił obrót i opierał się teraz o barierkę drugim bokiem.
-Wśród nas jest kaskaderka i prawdziwi rockmani. Rozumie pan?- mężczyzna pokiwał niepewnie głową na znak, że rozumie, lecz mierzył nas wzrokiem, jakby pytał skąd tacy wariaci się biorą- Oh, pan sobie nie wyobraża, wieczne sesje, wywiady, wszędzie autografy. Jesteśmy już tym zmęczeni- był coraz bardziej zaangażowany w swoją opowieść- Ale no cóż, ktoś musi być gwiazdą, a że padło na nas- nie nasza wina.
Obrócił się tyłem do ochroniarza i spojrzał na lodowisko. Wskazał ręką na ogrom ludzi, którzy jeździli, robiąc ogromne kółka.
-Tyle ludzi marzy o wielkiej karierze, a nam się udało. To znaczy, aktualnie mamy urlop. Dopiero co wróciliśmy ze Stanów. Musieliśmy trochę zwolnić tempo, bo rozumie pan...
Obejrzał się za siebie, lecz nie zobaczył tam nikogo. Rozejrzał się zdziwiony. Następnie przeniósł swój wzrok na nas.
-Kamil, jak ty coś wymyślisz- powiedział Michał, na którego brzuchu wciąż leżałam- Biedny, chciał pewnie poprosić, żebyśmy wstali, bo tamujemy ruch.
-To wstajemy-zawołała Klara.
Powoli się podnosiła, lecz Luke był pierwszą osobą, zaraz po Kamilu, na nogach i podał jej dłoń. Rozejrzeliśmy się po lodowisku.
Moje spodnie były całe mokre. Położyłam ręce na moich udach i poczułam jak jeansowy materiał całkowicie przykleił się do moich nóg. Jęknęłam, po czym przeniosłam dłonie na kolana, które nie dość, że były mokre, to całe poobijane. W stopach poczułam mrowienie. Łyżwy były stanowczo za ciasno zawiązane. A poza tym, większy rozmiar także byłby mile widziany.
-Ja już nie chce jeździć- powiedziałam.
Kamil otwierał buzię, gdy podnosił Artura, by zapewne wtrącić coś o kaskaderce, lecz mu przerwałam.
-Nie, nie jestem kaskaderką.
Wywróciłam oczami i pokierowałam się do wyjścia.
-Tak, spadajmy stąd- stwierdził Luke.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy na ławkach i masowaliśmy zmarznięte stopy. Gdy wszyscy byli już w pełni ubrani, wyszliśmy.
Mimowolnie pokierowaliśmy się w stronę Kawy z mlekiem. Myślę, że to był po prostu odruch, że zamarznięci ludzie idą tam na kawę, by chociaż w małym stopniu się rozgrzać. To przychodziło naturalnie.
Szliśmy spacerkiem. Zapadał zmrok, a ja nie mogłam uwierzyć, że ledwo co wstało słońce, to już robiło się ciemno. Nie zdążyłam ponarzekać, że świeci. Uciekało zanim je zauważałam.
-Lili, mam do ciebie pytanie-zawołał Michał i podbiegł parę kroków.
Na jego miejsce obok mnie przyszedł Artur. Chował ręce w kieszeniach swoich obcisłych spodni. Na głowie miał kaptur, spod którego i tak wystawały ciemnobrązowe loczki. Prze wilgoć były jeszcze bardziej kręcone. Kurtkę miał zapiętą pod samą szyję.
-A gdzie twoja czapka?-zapytałam.
Stanął. Zrzucił z głowy kaptur i dokładnie przeczesał swoje włosy jakby czapka miała się ukryć gdzieś w jego bujnej fryzurze.
-Nie- powiedział.
-Sprawdź kieszenie-poradziłam.
-Co jest?- zapytała Klara, która jak zwykle trzymała się gdzieś z przodu.
W tym samym czasie, brunet rozpaczliwie sprawdzał po kolei każdą kieszeń. Potem przeniósł się również do tych wewnętrznych.
-No nie-zaszlochał.
Jego ręce opadły w rezygnacji.
CZYTASZ
Witamy w gimnazjum/5sos ff
أدب الهواةObróciłam się do Michała i przez zamglone łzami oczy dostrzegłam uśmiech. Wciąż się do mnie uśmiechał. Napis na koszulce i kolorowe włosy jeszcze bardziej mnie rozkleiły. Oparłam głowę o jego pierś i oplotłam go w talii, złączając moje dłonie za je...