Rozdział 77

1.1K 104 5
                                    

A więc postanowiłam powrócić. Od kiedy napisałam epilog, tylko czekałam aż zmięknę i postanowię coś dopisać. Stało się to dawno temu i tak po kawałku zebrał się kolejny rozdział. Obiecywałam sobie, że żadnej kontynuacji nie będzie. Nawet to sobie zapisałam. No i tyle z tego wyszło. Ale tak naprawdę, to się cieszę, że chcę to kontynuować. Mam pomysł. I mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał to czytać. Mam zamiar trochę namieszać w tej historii, bo taka sielanka juz mi sie znudziła. Nawet nie wiecie, jak za Alką tęskniłam! I chciałabym jeszcze zaprosić na moje inne opowiadania:)

        

        Następnego dnia rano obudziłam się jakaś zmęczona. Jeszcze przed otwarciem oczu czułam jak bardzo są spuchnięte. Nie chciałam ich otwierać. Nie było obok mojego łóżka osoby, w którą mogłabym rzucić poduszką.

            Przez noc doszłam do wniosku, że nie byłam zakochana w Arturze. A może i byłam? Teraz wszystko się ze sobą zlało. Myśli o tym, że go już przy mnie nie ma, sprowadzały nad wszelkie przemyślenia ciemne chmury.

            Moje jęki i pomruki przerwała widomość. Ledwo przytomną ręką, która najchętniej zawinęłaby się w ciepłą kołdrę, chwyciłam telefon. Uchyliłam powieki i odczytałam:

            „Chłoptaś odjechał, co ty zrobisz?”

            Ewa. Jej mi tylko brakuje do pełni szczęścia.

            Wyjechał. Zostawił mnie. I moje życie nie będzie teraz niczym dziennik człowieka z silną depresją. Wręcz przeciwnie. Mam zespół i dwie przyjaciółki. Co mi po jednym chłopaku. Wybrałam numer Michała. Odebrał po trzech sygnałach:

            -Tak?

            -Hej, Misiek. Co dzisiaj robisz?

            -Co ty taka wesoła? Myślałem, że zadzwonisz do mnie zalana łzami. Jestem dumny!

            -Nie zaczynaj tematu, będzie mi łatwiej.

            -Mogę do ciebie przyjść?- nie odpowiedziałam, bo zamyśliłam się na temat bycia zalaną łzami, jemu też udowodnię jak silna jestem-Bo jestem w okolicy, będę za minutę.

            W błyskawicznym tempie zrzuciłam z siebie ubrania i pomknęłam do szafy. Wyciągnęłam pierwszą lepszą bluzkę i luźne dresy. Nie zdążyłam nawet związać włosów, gdy usłyszałam dzwonek.

            -Kto to?- krzyknęła mama.

            -Michał na chwilę!

            Biegłam po schodach tak szybko, że przy ostatnim stopniu stopy mi się splątały. Na szczęście odzyskałam równowagę i uśmiechnięta otworzyłam drzwi.

            -Hej- powiedziałam i zachęciłam chłopaka ręką, by wszedł- Dzięki, że przyszedłeś.

            Stanął naprzeciwko mnie i pocałował mnie policzek. Natychmiast się zarumieniłam i odwróciłam głowę, robiąc wszystko by tego nie zauważył. Powiesił płaszcz i podążył za mną do mojego pokoju.

            Usiedliśmy na łóżku. Jakoś tak zrobiło mi się ciepło na samą myśl, że posiedzi tu ze mną.

            -Możemy pogadać o Arturze?- zagadnęłam- Wiem, że prosiłam, żebyś nie zaczynał tematu, ale może będzie mi lżej.

            -Jasne, mów.

            Ciężko mi było zacząć. Jego ogromne oczy, przepełnione nadzieją, wpatrywały się we mnie. Włosy fioletowe. Odejmowało mu to powagi, lecz ja znałam go zbyt dobrze, by dać się temu zbyć. Był jedną z najbardziej dojrzałych osób, jakie znam.

            -Chyba się w nim zakochałam- zaczęłam- Ale on mnie zostawił. I nie odezwał się. Nie chcę, żeby się odzywał. Zapomnijmy o sobie. Tak będzie lepiej. Zacznę wszystko od nowa.

            Czułam jak oczy mnie szczypią, a w ich kącikach zbierają się łzy. Jedna spłynęła po rzęsach i zostawiła niewidzialny ślad na moim policzku. Nie chciałam płakać. Ale nie mogłam powstrzymać łez. I to nie miało sensu. Poczułam jak Michał przysiada się obok mnie. Otoczył mnie ramieniem, co sprawiło, że poczułam się pewniej. Szeptał mi do ucha, żebym się uspokoiła. Chyba powinnam być zawstydzona dotykiem chłopaka. Szczególnie, że właśnie płakałam za drugim. Jednak jego ramię dawało mi zupełnie inne odczucia.

            Kiedy Artur się nade mną pochylał, to jego ciepły oddech łaskotał mnie w szyję. Wszystkie moje emocje szalały, jakby miały zaraz wybuchnąć. Pragnęłam, by był tak blisko mnie. To było jak dawka adrenaliny. Tak bardzo uzależniająca. Jednak teraz, gdy naprawdę potrzebowałam kogoś, kto przytrzymałby mnie, Artura nie było. I może nie czułam motylków w brzuchu, ale byłam bezpieczna. Czułam się właściwa.

            -To zacznij wszystko od nowa- wyszeptał.

            Przycisnął swój policzek do mojego. Dotyk jego ciepłej skóry wyrównał mój oddech. Nie bałam się już. Przytaknęłam głową, nieświadoma sugestii zawartej w tej propozycji.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz