Rozdział 60

1.4K 122 2
                                    

Otworzyłam oczy. Panował półmrok. Wiedziałam, że jest już ranek. Są takie rzeczy, które po prostu wiemy, których jesteśmy stuprocentowo pewni. I ja tak właśnie miałam. Byłam pewna, że powinnam wstać.

Założyłam na bose stopy kapcie i powoli schodziłam schodami w dół. Zastałam mamę, jedzącą płatki.

-Hej słońce- powiedziała.

-Cześć mamo!

Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej do połowy pełne mleko. Z szafki wzięłam płatki oraz miskę. Nasypałam tyle płatków, że wysypywały mi się z miski. Uznałam, żę mleko jednak się nie zmieści, więc schowałam je do lodówki.

Wzrok mojej mamy odzwierciedlał jedynie niezrozumienie. Nie powiedziała nic jednak, a jadła dalej.

-Jak minęły ostatnie dni? Lepiej się czujesz?-zapytała.

-Teraz już się czuję dobrze- powiedziałam, dziękując w myślach, że moje usta wyglądają teraz na lekko czerwone, a nie pocięte- Wczoraj wieczorem oglądaliśmy film.

-Okej, a poza Klarą i Lili jest ktoś ciekawy?

Zakrztusiłam się płatkami, więc chwyciłam do reki filiżankę mojej mamy z kawą i upiłam parę łyków.

-Hej, zrób sobie swoją!- powiedziała, wydzierając mi z ręki naczynie.

-Nie mamo, nie mamo, Artur nie jest ciekawy.

Nigdy w życiu nie przyznałabym się przed mamą, że Artur może być dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Przed samą sobą nie potrafiłam tego przyznać.

-A co u Klary albo Lili?

-Wszystko dobrze, poszły wczoraj jednak.

-Czemu nie zostały?

-Nie wiem, wolały przespać się u siebie.

Wzruszyłam ramionami, gdy do pomieszczenia wpadł Artur. W ręku trzymał poduszkę z mojego łózka. Był wściekły. Jego brwi były zmarszczone w taki sposób, że prawie się stykały. Miał zmarszczone czoło i nos.

-Jeszcze raz nie pościelisz po sobie łóżka, to nie wiem co ci zrobię!- krzyknął.

-To moje łóżko? I nie muszę go ścielić?

-Ja również mieszkam w tym pokoju i masz je ścielić!

Zignorowałam go i wróciłam do chrupania płatków. Wzięłam pełną łyżkę i dokładnie przegryzałam porcję jedzenia.

-Możesz mi chociaż odpowiedzieć?

-Co?- zapytałam z pełną buzią- Nie słyszałam, bo chrupałam.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, lecz wiedziałam, że to tylko pogorszy sytuację.

Następnym razem, gdy obudzę się rano z przekonaniem, że powinnam od razu wstać, to zakryję się kołdrą i wrócę do spania. Moje przeczucie zawodzi.

Nagle oberwałam czymś w głowę. Wypuściłam łyżkę z ręki, która upadła na ziemię i wydała dosyć głośny dźwięk. Spojrzałam na chłopaka z nienawiścią, który nie trzymał już w dłoni poduszki. Podniosłam ją z ziemi i rzuciłam w niego, tylko dużo mocniej niż on we mnie.

-O nie, ja uciekam- powiedziała moja mama.

Wstawiła miskę do zlewu i na paluszkach wymknęła się z pomieszczenia.

Staliśmy naprzeciwko siebie, nie spuszczając wzroku.

-Nie cierpię cię tak bardzo!- wykrzyczałam- Nawet poranną rozmowę z mamą potrafisz mi zniszczyć!

Wyminęłam go w drzwiach i podeszłam do schodów.

-Też cię nie cierpię- wycedził.

Obejrzałam się na niego, posyłając mu jeszcze bardziej nienawistne spojrzenie. Nie wyobrażałam sobie tego, jaki był opiekuńczy. On tylko grał przez te wszystkie dni. A ja uwierzyłam, że on nie jest taki zły. Nie lubiliśmy się. I nie było podstaw, aby twierdzić inaczej.

-Ale jednak nie mogę bez ciebie żyć.

Zamarłam. Poczułam paraliż nóg. Czy on to naprawdę powiedział?

Wszystko obelgi w jego stronę odleciały ode mnie, tworząc obraz uśmiechniętego Artura zasypiającego z głową na moim ramieniu. Poczułam na prawej ręce ślad jego palców, którymi oplatał moje dzisiejszej nocy. Nie miałam odwagi jednak się odwrócić.

Poszłam dalej.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz