Rozdział 67

1.3K 117 0
                                    

Artur pchnął drzwi jeszcze bardziej do przodu, a po chwili był już przy mnie. Patrzył na zdezorientowanego Majkiego, który szukał odpowiedzi w moich oczach. Serce mi zmiękło i poczułam, że Artur niepotrzebnie się denerwuje. Widziałam jego zaciśnięte pięści i zabójczy wzrok.

-Lepiej stąd odejdź- powiedział spokojnie.

Nagle Majki jakby przestał się bać. Nie był już przestraszony i patrzył prosto w oczy Artura, którego to tylko jeszcze bardziej zdenerwowało. Cała niepewność i nieśmiałość uleciała z niego.

Stali naprzeciwko siebie.

-Chciałem dokończyć rozmowę z Alką.

-Ale już nie chcesz- wycedził Artur.

Nie drgnęli. Wciąż stali jeden przed drugim.

Majki zrobił krok w moją stronę. Gdy wyciągał rękę, by mnie za nią złapać, dłoń Artura wędrowała w kierunku jego szczęki. Wziął duży zamach zza pleców. Widziałam to jakby w zwolnionym tempie. Majki obejrzał się na swojego przeciwnika, lecz nie mógł się ruszyć. Strach go sparaliżował.

Nagle drzwi się otworzyły i wybiegł z nich Michał, który nie zastanawiając się ani chwili, rzucił kubkiem o ziemię, by złapać Artura za rękę. Błyskawicznie pchnął go dwa kroki za siebie, gdzie zajął się nim Kamil.

To wszystko działo się tak szybko. Nie zauważyłam wielu szczegółów. Obok mnie stały dziewczyny, które trzymały mnie kurczowo.

Michał wciąż patrzył na Majkiego, który obrócił się na pięcie i odszedł. Bez słowa. Bez żadnego pożegnalnego spojrzenia, powoli znikał mi z oczu. Gdy zniknął za zakrętem, a Kamil przestał go trzymać tak, że nie mógł ruszyć się nawet na milimetr. To zabawne, że anorektycznie chudy chłopak ma tyle siły i odwagi.

Kolorowe włosy Michała były ruszane przez wiatr, który je rozwiewał. Odwrócił się do nas wszystkich przodem.

-Odbiło ci?- rzucił.

-Nic nie widzieliście!- Artur zaczął się bronić- Zasłużył na to.

-Miałbyś ogromne problemy- wtrąciła się Lilka.

-Zasłużył na to!- krzyknął jeszcze raz.

-Koniec tematu, chodźmy- powiedział Michał i ciągnąc mnie za skrawek kurtki, poszliśmy przodem.

-Ja i Klara się odłączamy- powiedział Luke.

Nie miałam siły, aby się kłócić ani okazywać jak przykro mi było, że w takiej chwili Klara mnie zostawia. Z drugiej strony i tak bym nic nie zdziałała. Pomachałam im na pożegnanie.

Dalej szłam ramię w ramię z fioletowowłosym kolegą. Nie odzywaliśmy się do siebie. Pozostali również milczeli. Ale nie była to taka niezręczna cisza. Wszyscy myśleli. Nad wszystkim. Stawialiśmy kolejne kroki, a nasze rozmyślenia stawały się coraz bardziej zawiłe. Mijaliśmy kolejne budynki.

-Artur mnie bronił- szepnęłam do towarzysza tak, aby nikt więcej nie usłyszał.

Czekałam na odpowiedź, lecz jej nie uzyskałam. Byłam pewna, że dotarło do niego to, co powiedziałam. Odwróciłam wzrok, by spojrzeć jak potakuje. Chyba nie powinnam oczekiwać więcej.

Doszliśmy na skrzyżowanie, gdzie postanowiliśmy się rozdzielić. Lilka odeszła jako pierwsza, mówiąc, że nie czuje palców od stóp. Jedyna była w stanie się teraz uśmiechnąć. Po chwili Kamil krzyknął:

-Lilka, czekaj!

Po chwili biegu był już przy niej. Poszli dalej sami i po chwili zniknęli z rogiem sklepu.

-Do zobaczenia- powiedział Michał i nie czekając na naszą odpowiedź, odszedł.

Udaliśmy się z Arturem na przystanek. Po chwili byliśmy już w autobusie. Ciepło, które w nim panowało było przyjemne tylko przez pierwsze pięć minut. Po tym czasie stało się duszące. Zdjęłam z głowy czapkę. Nie odzywałam się do Artura, który najwidoczniej był w świecie swoich przemyśleń. Kiedy po dwóch przystankach, naszym oczom ukazała się znajoma okolica, szepnęłam mu do ucha:

-Chodź.

Potrząsnął głową i zamrugał oczami, poruszając przy tym swoimi niezwykle długimi rzęsami. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam jaki zdezorientowany jest. Rozejrzał się dookoła, po czym prędko wysiadł za mną z autobusu.

-Chyba dziękuję- powiedziałam wbijając wzrok w ziemię.

Zaczęliśmy iść po zamarzniętej ziemi. Słychać było każdy nasz krok.

-Nie masz za co dziękować- powiedział- Chyba, że dziękujesz za to, że nic mu nie zrobiłem.

Roześmiałam się na te słowa. Było to takie przyjemne uczucie. Zniknęła cała niezręczność. Nie byłam już taka spięta. Poczułam się bardzo swobodnie. Spojrzałam na niego, a ten ze zmarszczonymi brwiami się we mnie wpatrywał.

-Z czego ty się śmiejesz?

-Nie mam pojęcia.

Po chwili śmiania się, wreszcie spowarzniałam i dodałam:

-Dziękuję, za to co byłeś gotowy dla mnie zrobić. Ale bardziej dziękuję, że tego nie zrobiłeś.

Uderzył mnie lekko w ramię i sam się roześmiał.

-Daj spokój. Nie wiadomo czy, by się pozbierał jakby ode mnie dostał- powiedział z udawaną powagą.

-Albo by się rozpłakał- oznajmiłam, na co Artur pokiwał głową na znak, że się zgadza- Ale ze śmiechu.

-A daj ty spokój!

I głuchą ciszę, jaka panowała wśród domów z zapalonymi lampami, przerwał nasz donośny śmiech.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz