Rozdział 50

1.5K 135 0
                                    

Był wieczór. Leżałam w łóżku opatulona kołdra, która nachodziła nawet na mój nos. Usłyszałam jak koś wchodzi po domu. Rozległ się głośny śmiech.

-Marek, obudzisz dzieciaki, ciszej.

Gdyby moja siostra nie była u dziadków na noc, to by ją obudzili. W sumie fajnie ma- tak po prostu wyjechała na tydzień. Już się za nią stęskniłam.

Obok mnie leżał Artur, który się do mnie nie odzywał. Nie wiem czy się obraził. Dokładnie przeanalizowałam każde moje słowo skierowane do niego i uznałam, że nie powiedziałam nic strasznego.

W sumie powiedziałam, że ma być przyjacielem Klary. A chyba nie tego chciał. Ona też. To musi być ciężkie. Przyciągają się do siebie całymi sobą, ale czynniki niezależne od nich ich odpychają.

Zobaczyłam, że chłopak siada na łóżku i bez większego celu zaczyna się wpatrywać w niebo. Patrzył. Po prostu patrzył.

Skądś to znałam.

Klara, gdy nie mogła u mnie spać, to robiła dokładnie to samo co on tej chwili. Myślę, że ona też to robi. Ma identyczny mętlik w głowie.

Nie ważne ile ich dzieli; codziennie zasypiają patrząc w to samo niebo.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz