Rozdział 74

1.2K 131 3
                                    

Gdy w końcu wszyscy się podnieśliśmy, ubraliśmy buty, opatuliliśmy się ciepłymi kurtkami i wyszliśmy z domu Kamila, co zajęło nam wyjątkowo dużo czasu, ponieważ każdy się o każdego potykał, padło pytanie: co teraz?

-Ja proponuje lodowisko- odezwał się Michał.

-Nie wpuszczą nas na nie, cała ochrona nas pamięta- odpowiedziała Klara, którą Luke kurczowo trzymał za rękę, a drugą poprawiał jej czapkę- Jakiś inny pomysł?

-Kino?- zaproponowałam.

-Koktajle?- podsunęła Lili.

Wszyscy się zgodzili, po czym opuściliśmy posesję chłopaka, która całą była przykryta białą kołderką. Śnieg prószył przykrywając również nasze głowy.

-Kiedy macie następny koncert, gwiazdeczki?- Klara przerwała ciszę, która w sumie nie była krępująca; każdy rozglądał się i podziwiał opustoszałą dzielnicę- Jakoś niedługo?

-Ciężka sprawa- odpowiedział Luke, który od momentu wyjścia z ciepłego domu był milczący- Alek prawdopodobnie niedługo odejdzie. W sensie, nie pokłóciliśmy się ani nic, ale pomiędzy naszą trójką a nim jest ogromna przepaść. Jest wspaniałym muzykiem, ale to nie czyni z niego członka zespołu.

-Co? Czemu nic nie powiedziałeś?- Klara wyrwała się z jego ramion i odsunęła się na krok- To jest straszne, musicie go zatrzymać.

-Nie, nie zatrzymamy go- z powrotem ją objął, a ta zdezorientowana poddała się- I tak będziemy grać.

-Oczywiście, że będziecie- mruknęła pod nosem.

Szliśmy chodnikiem. Stawialiśmy równo kroki. Tak zsynchronizowani, pomyślałam.

Obejrzałam się za siebie, by dostrzec Kamila i Lilkę, którzy bardzo gorączkowo o czymś dyskutują. Nie chciałam, by zauważyli, że ich obserwuję, więc odwróciłam wzrok. Kątem oka dostrzegłam, że obok chłopaka pojawia się kolorowowłosy i roztrzepuje obydwu włosy, na co nie reagują zbyt entuzjastycznie.

Luke i Klara prowadzili. Szli z przodu i nie mówili już nic. Co chwilę na siebie zerkali, by znów spuścić wzrok na chodnik, o który ich stopy uderzały w jednakowym momencie, zostawiając ślady na świeżym śniegu.

Koło mnie pojawił się Artur, który podejrzanie się do mnie uśmiechał.

-Co?

-Nie mogę się po prostu uśmiechnąć do ciebie?

-Możesz. Oczywiście, że możesz- zaczęłam się tłumaczyć zmieszana- Możesz.

-No i co mi powiesz?

-Że idę do kina.

-Słuchaj, ja też!- szturchnął mnie lekko- Może okaże się, że idziemy razem?

-Daj spokój- schowałam moją twarz w dłoniach- To nie było w ogóle śmieszne.

-To dlaczego się śmiejesz?

Roześmiałam się na cały głos. Zwróciło to uwagę naszej uroczej pary, która zwykle nie przejęłaby się niczym, kompletnie niczym.

-Co wy tam robicie?- spytał Luke.

-My nic- powiedział Artur wywracając oczami.

-A wy co?- dodałam.

-My też nic.

Odwrócili się, wpierw obdarzając nas wyjątkowo krzywym spojrzeniem. Wzruszyli ramionami i dalej szli w totalnej ciszy.

-Obejrzałam swoje dłonie, które zaczynały nabierać czeronej barwy. Było potwornie zimno. Teraz to do mnie dotarło. Straciłam czucie w palcach. Poruszałam nimi, co spowodowało jedynie szczypanie.

-Dziewczyno, istnieją rękawiczki- Artur wziął moją dłoń w swoje ręce- Przecież ty zamarzasz.

-Nie zamarzam!- zaprzeczyłam.

-Tak?- uniósł brwi i spojrzał na mnie wymownie- Gorące lato.

Puścił moją rękę i zrobił dwa kroki do przodu, bym dokładnie go widziała.

-Jak tu gorąco!- mówiąc to, rozpiął zamek od kurtki- Czemu wy jesteście ubrani tak grubo?

Zwrócił uwagę każdego z naszej paczki oraz każdego przechodnia, który patrzył na nas z coraz to większym osłupieniem. Nagle zdjął kurtkę i przerzucił ją sobie przez ramię.

-Artur, co ty robisz?- powiedział Kamil, którego oczy powiększyły się, jak każdemu z nas- Uspokój się.

-Co ja robię?- Artur stanął i włożył dłonie do kieszeni spodni- Co ja właściwie robię?- zamyślił się, po czym ruszył przed siebie- Po prostu mi gorąco. Ta bluza jest stanowczo za gruba.

Gdy sięgał dłońmi rąbków bluzy, złapałam go za ręce i powiedziałam:

-Tak, jest zimno. A teraz się ubieraj, bo ludzie się gapią.

Zdawał się mnie nie słyszeć i rzucił do pewnego pana, w dużych okrągłych okularach, wełnianym szaliku i z gazetą pod pachą:

-Pan też na wakacjach w ciepłych krajach?

Staruszek jedynie przyspieszył kroku, jakby bał się, że chłopak mu coś zrobi. Dobrze, że oszczędził sobie jakiś uwag, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.

-Okej, teraz mogę się ubrać- zwrócił się do mnie i powoli zaczął ubierać kurtkę.

Pozostali przyjaciele już dawno zapomnieli o wybryku Artura i kończyli swoje rozmowy, które zostały przerwane. Chłopak opatulił się pod samą szyję. Szliśmy w milczeniu.

Po chwili jego dłoń powędrowała w okolice mojej. Najpierw delikatnie się o moją otarła, by po tym nasze małe palce się splotły. Przeszliśmy parę kroków złączeni tylko tymi dwoma, najmniejszymi palcami. Ciepło, które mi przekazał wystarczyło, by moje serce zaczęło bić szybciej, a moje ciało zapomniało o chłodzie, jaki mnie otaczał. Po chwili dołączył dwa kolejne palce, a zaraz potem nasze ręce trzymały się kurczowo. Żadne z nas nie pomyślało nawet, że mogło to dziwnie wyglądać, a tym bardziej, aby ten dotyk przerwać. To było naturalne. Myślę, że też silniejsze od niego. Nasze dłonie same się do siebie przyciągały.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz