Rozdział 40

1.7K 148 0
                                    

Obudziło mnie światło wpadające do mojego pokoju przez niezasłonięte rolety. Rozejrzałam się po pokoju, wciąż nie podnosząc głowy z poduszki. Obok mojego łóżka leżał współlokator. Przypomniałam sobie jego wczorajsze zachowanie, ale i tak uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak przytula się do poduszki i bardzo mocno ją ściska, jakby bał się, że zaraz odkryje w sobie tajemniczą moc i od niego odfrunie.

Założyłam miękkie kapcie i zarzuciłam na ramiona szlafrok. Listopadowe poranki pozornie były jeszcze wiosenne, lecz ich chłód przypominał zimę. Spojrzałam na wyświetlacz mojej komórki i zobaczyłam wiadomość od Klary:

„Piąty przedawkował”

A po chwili napisała również Lili:

„Piąty...”

Przetarłam moją twarz. Nie wiedziałam co się stało, ale bez namysłu wyszłam z pokoju. Zastałam moją mamę laptopem przy kuchennym stole. Przeczytała mi na głos artykuł o uczniu pewnej gdańskiej szkoły ponadgimnazjalnej, który przedawkował narkotyki. Nic więcej praktycznie nie napisali, ale „obiecali”, że będą na bieżąco informować. Wywróciłabym oczami, ale ta sytuacja bardzo mnie przytłoczyła. Wbiegłam na górę i trzasnęłam drzwiami, chowając się z powrotem w przyjemnej pościeli, która i tak wydawała mi się obca.

Bałam się Piątego. Bałam się go bardzo. Ale nie życzyłabym mu tego. Wiedziałam, że coś tam bierze. Myślałam, że ma to pod kontrolą.

-Nie bredź-mruknęłam pod nosem.

Po dłuższej chwili bicia się z myślami, ataków histerii poczułam wolność. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężka zbroję rycerską, którą musiałam codziennie dźwigać i powiedział, że już nie muszę walczyć. Wyszłam spod kołdry i ujrzałam zaspanego Artura, który patrzy na mnie ze zdziwieniem.

-Czy jest sens pytać?-zapytał z obojętnością, która aż ukuła mnie w serce.

Po prostu zakłóciłam mu sen. Był wściekły i pewnie chciał mi powiedzieć jak niewychowana i bezczelna jestem budząc go tak wcześnie, ale musiał zauważyć, że nie jestem w nastroju.

Usiadłam na brzegu łóżka i patrzyłam w okno. Widziałam jak wiatr kołysze drzewami, a one są zbyt silne, by się złamać. A Piątego coś złamało. I tym czymś była własna głupota.

-On nie żyje-wyszeptałam, a właściwie tylko poruszyłam ustami; bezgłośnie.

Artur wstał i z całkowitą powagą usiadł na parapecie wpatrując się we mnie.

-Życie-powiedział.

Oburzyłam się. Zobaczyłam w nim starego Artura w nowym wydaniu. Był dojrzalszy, a swoją coraz większa inteligencję wykorzystywał do wyprowadzenia z równowagi.

-Nie wierzę, że są tam chamsy ludzie jak ty-wycedziłam przez zęby.

-Mała-powiedział łagodnie- Będzie lepiej.

Westchnęłam i porzuciłam plany wypchnięcia go za drzwi. Usiadłam na łóżku, myślać o całej sytuacji.

-Ale nie odzywaj się już-mruknęłam.

-Jak sobie życzysz-podniósł dłonie w geście obronnym i uśmiechnął się ukazując szereg niezwykle równych i białych zębów.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz