Rozdział 114

892 114 14
                                    

-Mała, poczekaj!

Usłyszałam jego krzyk i kroki na schodach. Odwróciłam się, lecz moja dłoń wciąż spoczywała na klamce od frontowych drzwi. Jego policzki lśniły w świetle lampy mokre od łez. Ukłuł mnie ten widok i miałam ochotę wbić sobie nóż w serce za to, w jakim stanie jest przeze mnie.

Zbiegł i chwycił moją dłoń. Znajome ciepło rozbiegło się po moim ciele, powodując, że racjonalne myśli ode mnie odleciały. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, lecz tego nie zrobiłam. Stałam niewzruszona i obserwowałam jego zmieszane oczy.

-Co się stało?- spytał łamiącym się głosem- Porozmawiaj ze mną, proszę!

Łzy znów mu pociekły po policzkach, rozdzierając tym moje wnętrze na miliony małych kawałeczków. Patrzył na mnie rozpaczliwie szukając pomocy.

-Misiek, nie płacz- odparłam, będąc bliska płaczu.

-Dlaczego mnie zostawiasz?- spytał, ściskając moją dłoń- Jak mam nie płakać, gdy chcesz wyjść i może nigdy nie wrócić?!

Podszedł krok bliżej i przyciągnął mnie mocno do siebie. Obejmował mnie w talii, zabierając jakikolwiek dostęp tlenu. Głaskał po plecach, by mnie uspokoić. Ale to on wpadł w histerię. Wciskał noc w zagłębie mojej szyi i powtarzał, że nie mogę stąd wyjść.

-Może tak będzie lepiej?- szepnęłam.

-Nie będzie! Nie będzie! Nie będzie!

Pokiwałam jedynie głową. Nie zgadzałam się z nim. Dobrze wiedziałam, że powinnam odejść. Wzięłam głęboki wdech i zignorowałam już płynące łzy. Przytuliłam go mocno. Jakby miał to być ostatni raz. Kreśliła, wzory na jego koszulce, by po chwili ścisnąć ją mocno.

-Czy ty mnie kochasz?- zapytał i odsunął się na chwilę, by dobrze widzieć moją twarz- Czy ty mnie kiedykolwiek kochałaś?

Milczałam.

-Bo ja kochałem cię od pierwszego wejrzenia i nadal kocham- szlochał, trzymając mnie za ramiona- Alka, bez ciebie nie będzie mnie. Nigdy nie sądziłem, że ktoś może się tak bardzo w kimś zatracić. A jednak. I nie żałuję tego. Każda sekunda spędzona  z tobą jest cenniejsza niż dziesięć lat z kimś innym.

Wciąż milczałam. Nie chciałam kłamać. Nie chciałam też mówić prawdy. Podjęłam już decyzję. A jego słowa, najpiękniejsze, jakie w życiu słyszałam, oddalały powiedzenie mu jej. Nie byłam twarda.

-Kocham- szepnęłam- Dlatego odchodzę.

Odwróciłam się na pięcie, by móc wyjść, lecz zatrzymał mnie szept chłopaka:

-Nie rozumiem tego.

-Lepiej będzie ci z kimś innym- powiedziałam, stojąc tyłem do Michała- Jak się kogoś kocha, to chce się jego szczęścia. A szczęśliwy będziesz tylko przy jakiejś wartościowej dziewczynie. Ja nią nie jestem. Jestem zepsuta i nie da się nic z tym zrobić, przepraszam.

Zrobiłam krok do przodu. Potem kolejny. Już nie drżały mi dłonie. Oddech się ustatkował. Przechodziłam przez furtkę jego domu i spojrzałam na samochód, w którym tyle się wydarzyło. Pamiętam jak stawał się miejscem najszczerszych rozmów. To tutaj całowaliśmy się bez opamiętania. Mogliśmy jeździć nim bez celu po ulicach miasta.

-Nie chcę nikogo oprócz ciebie!- krzyknął za mną.

Zacisnęłam powieki i poszłam dalej.

może ktoś chciałby skomentować coś jakoś? c:

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz