18+
żarcik, to raczej nie ze mną. ale nie będe się następnym razem tak wczuwać XD
Przy okrągłym stole stały brudne już naczynia. Świeczki wypaliły się do połowy, a ich promień nie stwarzał już takiej uroczystej atmosfery, jaką powinien. Tyłem do mnie siedziała rudowłosa kobieta, której włosy falami opadały na ramiona. Obok niej siedział mężczyzna w krótkich brązowych włosach. Gdyby nie fakt, że bok niego siedziała taka sama głowa, tylko odrobinę mniejsza, pomyślałabym, że to jest Artur. Jednak on był obok. Grzebał w talerzu, zupełnie nieświadomy jak na jego widok moje serce zaczęło szybciej bić.
Miałam szansę zrobić odwrót i uciec na górę. Albo wyjść z domu. Nie zostałam zauważona. W tym samym momencie, w którym postanowiłam, że nie chcę widzieć tej rodziny, usłyszałam głos mojej mamy:
-Aluś, zjesz z nami?
Nagle trzy głowy się odwróciły i wbiły we mnie swój wzrok. Wydawało mi się, że mama chłopaka bardzo mnie nie lubi. I czułam, że to ja byłam powodem wcześniejszej wyprowadzki Artura. Przeszywała mnie swoimi wrednymi oczami i jednocześnie śmieszyła niezwykle przyjaznym, fałszywym wyrazem twarzy. Wzrok mężczyzny nie mówił nic. Absolutnie nic. Domyśliłam się, że uważa to, co kobieta.
I wtedy spojrzałam w oczy Artura. Serce zabiło mi jeszcze mocniej, gdy zauważyłam w nich te samo iskierki, co wcześniej. Przeleciały mi przed oczami te wszystkie chwile spędzone razem, nigdy z pamięci niewymazane.
-Dzień dobry- dygnęłam delikatnie- Dziękuję, jadłam u Michała.
Moja mama nie zauważyła, że nie mówię prawdy. I dobrze. Kiwnęła głową i dosiadła się do stołu. Po chwili z kuchni wyszedł mój tata ubrany w koszulę w księżyce z blaszką ciasta w ręku.
-Witam księżniczkę, jesz ciasto z nami?- uśmiechnął się, wciąż nie odwracając wzroku ze stołu- Dobre wyszło. Przyznaję się, że próbowałem.
Dorośli wybuchli śmiechem, na co ja jedynie wywróciłam oczami. Nie zauważyłam w tym nic śmiesznego. Poczułam się troszkę nieswojo stojąc w progu, gdy cała uwaga skupiała się na mnie. Nie wiedziałam czy usiąść, czy raczej wymknąć się po angielsku.
-Alka, weź Artura na górę. Jeśli oczywiście chce.
Otworzyłam szerzej oczy. Jest tylko jedna osoba, która działa na moją mamę w ten sposób. Sposób, który sprawiał, że traktowała mnie jako złe konieczne, które chwilę potowarzyszy przy kolacji, a następnie ma zostać odprawione do swojego pokoju. Nagle zaczynała wiedzieć wszystko, dosłownie wszystko, o moich życiu. Doskonale znała przebieg spraw, w których nie brałam udziału. Chyba, że w jej wyobraźni. I tą osobą była rudowłosa kobieta, siedząca przy stole. Suka.
Poszłam powoli na górę, zauważając, że Artur nie podniósł wzroku z talerza, w którym znowu zaczął bezcelowo grzebać widelcem. Uznałam, że nie chce ze mną rozmawiać. Tylko dlaczego przyjeżdżał pół kraju, mając takie nastawienie?
Oparłam się o parapet, bijąc się z myślami. Nie były one przyjemne. Fakt, że spojrzał na mnie, a następnie, nic nie mówiąc, odwrócił wzrok i totalnie mnie zignorował, tylko mnie dobił. A właściwie…
-Mogę wejść?- moje rozmyślenia zostały przerwane przez znajomy głos- Chyba, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
Westchnęłam. Nawet nie drgnęłam. Jednak wiedziałam, że nie daruje. On zawsze musi wygrywać.
-Nie chcę, ale możemy chwilę porozmawiać.
Usiadł na łóżku. Widziałam jak dokładnie ogląda różyczki na pościeli. Sama też usiadłam na łóżku, jednak na drugim krańcu.
I, gdy był tak blisko, odleciały ode mnie wszelkie złe wspomnienia. Niedługo wyjedzie, zostawi mnie. Ale teraz jest obok. Siedzi przy mnie. Mam okazję usłyszeć jego głos, który nawet kiedy jest ledwo słyszalny, przyprawia mnie o dreszcze.
-Powinienem cię przeprosić za…
-Nie- przerwałam mu, używając najspokojniejszego tonu, na jaki było mnie w tamtej chwili stać- Nie masz za co. Zastanawiam się dlaczego chciałbyś mnie przepraszać.
Zapadła cisza. Czekałam aż coś odpowie, jednak patrząc na jego zbity wzrok, uświadomiłam sobie, że on nie chce nic na ten temat mówić.
-Drogi się rozchodzą- kontynuowałam- Nasze się rozeszły. Wszystkie się w końcu rozejdą.
-Masz rację- odpowiedział, bawiąc się palcami- Ale to nie zmienia faktu, że bardzo tęskniłem. Byłaś zawsze ze mną. W myślach zawsze trzymałem twoją drobniutką dłoń, gdy czegoś się bałem.
-Ja twoją też- szepnęłam, a zaraz po tym miałam ochotę uderzyć się w twarz otwartą dłonią. Z bycia twardą nie pozostało już nic- Tęskniłam. Zostawiłeś mnie. I to od tego zaczęły się moje wszystkie problemy.
-Ale nie możesz powiedzieć, że odszedłem z własnej woli. Dobrze wiesz, że gdyby to zależało ode mnie, to zostałbym tutaj na zawsze- położył rękę na kołdrze jakby dawał mi znak, że mogę ją chwycić. Nie drgnęłam- Mi też ciężko- niespodziewanie podniósł wzrok i zabrał rękę- Nawet nie wiesz jak mi jest ciężko! Nie wyobrażasz sobie, co ja przeżywałem. Nie mogłem być obok ciebie i pilnować, żebyś zawsze miała uśmiech na twarzy; niczego się nie bała. Wyobraź sobie, że pierwszy raz w życiu nie musi chodzić o ciebie! Egoistka.
Mówiąc, a właściwie krzycząc to, wstał i podszedł do białej ściany, na której wciąż widniały nasze inicjały. Uśmiechnął się. Po chwili z powrotem usiadł na łóżko i odetchnął głęboko.
-Te literki nic dla ciebie nie znaczą?- zapytał.
-Nie. To co było, jest już dawno za nami.
Nie chciałam tego mówić. Idiotka. Przygryzłam wargę. Nie miałam odwagi, by podnieść wzrok i powiedzieć mu to w twarz. Tylko kątem oka zauważyłam, że nie wierzy mi. Ja sobie też. Przecież to kolejne moje kłamstwo.
Miał rację, że jestem egoistką. Egocentryczką. Nie obchodziły mnie teraz jego uczucia. Nie dbałam o to, jak bardzo jest na mnie zły. Chciałam go w tamtej chwili całować. Jak gdyby nie miało być jutra.
-Chodź na dół- mruknęłam i od razu wstałam.
Przekraczając próg, poczułam jego dłoń zaciskająca się na moim nadgarstku. Ból nie grał roli. Pchnął mnie na ścianę tak, że tył mojej głowy był na niej stabilnie oparty. Puścił nadgarstek i zgrabnie uchwycił moje palce. Splótł dłonie. Drugą przejechał po moim brzuchu, ostatecznie obejmując mnie w talii. Patrzył w moje oczy. Tak głęboko, że aż czułam jego oczy na swoich, jeśli to w ogóle możliwe. Krążył palcami, tworząc kółka i wzory na mojej bluzce.
Poczułam jak dotyka swoimi ustami moich. Tak idealnie. To nie było takie same uczucie jak tego dnia, co wyjeżdżał. Wtedy to było delikatne. Pełne wrażliwości. Teraz to było coś, o czym marzyliśmy od dawna. Od zawsze. Zebrane piętnaście lat naszej znajomości, w większości nienawiści.
Ludzie mówią o fajerwerkach podczas pocałunku. To był ogień. Pieprzony ogień w każdym zakamarku mojego ciała.
Dłonią obejmowałam jego policzek. Nasze usta połączyły się tak, jakby były do tego od początku stworzone. Poczułam jego język na mojej dolnej wardze. Po chwili delikatnie ją przygryzł. Uśmiechałam się.
Trwaliśmy tak długo; aż zabrakło nam tchu.
CZYTASZ
Witamy w gimnazjum/5sos ff
FanfictionObróciłam się do Michała i przez zamglone łzami oczy dostrzegłam uśmiech. Wciąż się do mnie uśmiechał. Napis na koszulce i kolorowe włosy jeszcze bardziej mnie rozkleiły. Oparłam głowę o jego pierś i oplotłam go w talii, złączając moje dłonie za je...