Rozdział 100

809 163 3
                                    

Może każdy, kto dotrwał do 100 rozdziału chciałby zostawić gwiazdkę?

I tak Wam jeszcze powiem, że myślałam, że 100 rozdział to będzie takie rozwiązanie wszystkiego, pełno szczęścia, fajerwerki w powietrzu i te sprawy. Ale uznałam, że jeszcze nie. Jeszcze nie.

         Jadąc autobusem, celowo unikałam wzroku każdego, kto patrzył z niepokojem (albo wstrętem) na ledwo trzymającą się na nogach nastolatkę z głową w chmurach. Moja głowa opierała się o szybę i ruszała się wraz z autobusem przemierzającym wyboistą drogę.

            Nagle w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka alarmująca o dzwoniącym telefonie w kieszeni kurtki. Pospiesznie, z lekko przymkniętymi oczami, wyjęłam komórkę i przyłożyłam do ucha, nawet nie patrząc kto dzwoni.

            -Alka? Alka, słuchaj- usłyszałam bardzo niewyraźny szept Klary.

            -Co jest?

            -Michał się strasznie zdenerwował, że nie przyszłaś- kontynuowała szeptanie do słuchawki- Jak grał to aż zerwał strunę i poszedł na górę szukać nowej. Poszedł za nim Luke. No i Michał był taki wkurzony, że wykrzyczał mu w twarz, że ta cała Ola dała mu kosza. I chyba się zbieramy, bo jak tak dalej pójdzie, to pozrywa wszystkie struny i przy okazji nasze głowy.

            -Ale jak to?

            Nie wierzyłam w słowa przyjaciółki. To znaczy oddałabym praktycznie wszystko, żeby miała rację. Spadł mi kamień z serca, uwalniając je z więzów zmartwienia i sprawiło, że zaczęło bić jak oszalałe. Wiedziałam, że musze wypytać ją teraz o wszystko, o co tylko się da.

            -Klara, jak to? Co z tą Olą?

            -Musze kończyć, bo wszyscy na mnie czekają.

            Rozłączyła się zostawiając ciszę na linii i ogromną nadzieję w moim serduszku.

            Wysiadłam pospiesznie z autobusu, rozpoznając okolice mojego domu. Nie mogłam opanować myśli, które kłębiły się w mojej głowie. Większość z nich krzyczała, że mam teraz u niego szansę; że możemy spróbować.

            Ale był też głos rozsądku, który przemawiał cicho, spokojnie, przypominając, że uczucie do mnie powinno płynąć z jego głębi i być szczere. Nie ma być pocieszeniem po innej dziewczynie i nie ma trwać paru dni.

           

            W domu nie miałam nic innego do zrobienia jak położyć się na łóżko. Zostałam jednak zatrzymana w progu przez moja mamę ubraną w dres. W ręku trzymała kubek z gorącym napojem, z którego para unosiła się tworząc ledwo widzialne linie w powietrzu.

            -Byłaś gdzieś po szkole?

            -W kawiarni, ale na chwilę- wyminęłam ją i usiadłam przy kuchennym stole- Czemu pytasz?

            -Tak tylko- usiadła naprzeciwko mnie- Coś się stało? Bo pomimo, że mam zamiar na ciebie nakrzyczeć, a ty dobrze o tym wiesz, to wciąż się uśmiechasz.

            To prawda, czułam, że coś wisi w powietrzu. Jednak nie mogłam wyrzucić z głowy dużego przekreślonego czerwonymi liniami napisu Ola, który wzmacniał mój uśmiech. Patrząc na zdziwiony wzrok kobiety, wiedziałam, że tylko rozjuszam ogień, lecz naprawdę nie mogłam przestać się cieszyć

            -Co jest?- zapytała w końcu.

            -Michał dostał kosza- wypaliłam bez namysłu.

            -To wspaniale?

            Z uniesionymi do góry brwiami wstała od stołu i skierowała się do salonu. Nie zauważyła jak potakuję głową sama do siebie, myśląc tylko o tym, co teraz będzie.

            Bo będzie idealnie, prawda?

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz