Rozdział 94

769 92 1
                                    

                        -Alicja, zostań proszę po lekcji.

            Zmroziło mnie. Pan Brzózka nigdy nie kazał mi zostawać. Piorun tak. Ale polonista był najbardziej wyluzowanym nauczycielem, jakiego znałam z wybitnie lekkim podejściem do swojej pracy. Nie przeszkadzało mu to w nauczeniu mnie naprawdę wielu rzeczy, ale jednak sam fakt, że miał sprawę do konkretnego ucznia był dziwny.

            Wszyscy się rozeszli. Towarzyszyły temu przeróżne krzyki. Koniec lekcji to w sumie święto, mieli rację. Miałam klasę optymistów. I nieuków, ale to druga sprawa.

            -Tak?- zapytałam nieśmiało- Coś nabroiłam?

            Pan spojrzał na mnie z zawiedzeniem w oczach, które nie wróżyło nic dobrego. Patrzyłam na niego z wyczekiwaniem, lecz nie odezwał się. Nie wiedziałam czy mogę pomachać mu ręką przed twarzą, by się „odwiesił” czy wystarczyło czekać. W końcu po paru wdechach powiedział:

            -Nic się nie stało, możesz iść do domu.

            Wywróciłam oczami i zeszłam do szatni. Klara i Lili szły na kółko historyczne. Nie widziałam nic ciekawego w historii, więc nawet nie słuchałam, gdy próbowały mnie na nie kiedyś namówić. Kazałam im się zastanowić jak śmiesznie brzmią te słowa i tylko się śmiałam.

            Narzuciłam na swoje plecy kurtkę, a na dłonie białe rękawiczki. Postanowiłam się uśmiechnąć. W końcu zaraz będę w domu. Odpocznę. Założyłam torbę na ramię i schowałam dłonie do kieszeni.

            Gdy opuściłam budynek, zobaczyłam, że nie ma już żywej duszy pod szkołą. Autobus odjechał, pomyślałam, trudno. Usiadłam na ławkę w wiacie przystanku.

            Kiedy Piąty zaatakował mnie na początku roku, to również tak siedziałam. Przeszły mnie ciarki po ciele, gdy pomyślałam, że jego ciało jest zakopane pod ziemią. W mojej myśli rozległ się głos: już nic ci nie grozi. Przełknęłam głośno ślinę. Zebrał się jakiś zimny wiatr, który przyprawił mnie o dreszcze. Wstałam, rozejrzałam się i pomknęłam do Kawy z mlekiem.

            Pchnęłam szklane drzwi, kompletnie nie myśląc o rzeczywistym świecie. Przypomniał mi się telefon Ewy w środku nocy, która krzyczała, że to ja zabiłam Piątego. I prawie poczułam dłoń Artura ściskającą moją, by dodać mi otuchy i wywołać uśmiech na mojej twarzy.

            W środku pachniało kawą i cynamonem. I trochę pierniczkami. Stanęłam przy ladzie. Wstrzymałam oddech. Gdzie ja miałam mózg? Czy naprawdę zapomniałam go z Sali polonistycznej? Przecież przede mną stał Majki, a ja obiecałam sobie, że nigdy więcej się nie spotkamy. Nie chciałam. On też nie chciał.

            Wiem, że powinnam uciekać. Powinnam wręcz wybiec z tego miejsca i wrócić do domu. Jednak nie zdążyłam. Sparaliżowane kończyny utrudniały zadanie, uwierzcie. Rozglądałam się nerwowo, kątem oka wciąż obserwując plecy chłopaka.

            -Alka?- usłyszałam jego głos, w którym nie było pretensji- Mała, tęskniłem.

Witamy w gimnazjum/5sos ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz