VII

351 33 29
                                    

Samochód zatrzymał się za bramą, przy Płońskiej 6 w rodzinnym mieście Kubie. Dopiero teraz Elen poczuła ścisk w gardle, w końcu za chwilę miała stanąć przed matką chłopaka i przedstawić jej się jako kto? Przyjaciółka? Znajoma? Koleżanka? Milion myśli własnie przechadzało się po jej głowie. Nie wiedziała, co tak naprawdę miała zrobić, ale jej rytm serca przyspieszył. Nim jeszcze zgasł silnik, z piętra zbiegła zatroskana kobieta i niemal natychmiast pociągnęła za klamkę drzwi od tylnych siedzeń. Praktycznie na siłę wyciągnęła stamtąd młodego Grabowskiego i szybko wzięła go w swoje ramiona. Panowała totalna cisza, a każdy patrzył na tą scenę z niemałym rozczuleniem. Sam zainteresowany, mimo wszystko objął kobietę, momentalnie poczuł od niej bijące ciepło, zatroskanie i coś czego nie potrafił sobie na tą chwilę wytłumaczyć - matczyną miłość. Spojrzał głęboko w oczy Elżbiety i westchnął cicho. Z jnej strony, pomimo obaw przed kontaktem z nią poczuł radość, z drugiej strony zawstydzenie, że nie pamiętał jej. Jednak każdy wiedział, że chłopak nie mógł mieć do siebie żadnych pretensji.
— Kuba... Wszystko okej? Jak się czujesz? — jej głos łamał się coraz bardziej z każdym słowem, patrząc na ukochanego syna, a w oczach zbierały jej się łzy.
— Wszystko dobrze... — zatrzymał się na chwilę, nie do końca pewien, czy był gotów wypowiedzieć te słowa, jednak zebrał się po sekundzie na odwagę. — Mamo. — kobieta widziała, że te słowa, sporo go kosztowały, więc tym bardziej, była za nie wdzięczna. Po jej policzkach spłynęły łzy. Cały stres, obawy i nieprzespane, ostatnie noce, właśnie znajdowały upust w słonych kroplach. — Nie płacz, nic się nie dzieje. To tylko wypadek i mogło zdarzyć się każdemu. — spodziewał się, ze będzie się czuł bardziej niezręcznie, jednak na tą chwilę to uczucie zdawało mu się być obce. Od jego mamy biła aura, która chyba każdemu pozwoliłaby się w tym momencie poczuć jak w domu.
— Przepraszam. — zaśmiała się żałośnie i otarła wierzchnią stroną dłoni policzki. — Naszykowałam dla was wszystkich obiad, więc nie przyjmuję odmowy. — zastrzegła sobie od razu, kierując wzrok na Adama i Wojtka, którzy ostatnim razem próbowali się wykręcać.
— Mamo, ale mamy jeszcze jednego gościa. — powiedział z delikatnym uśmiechem. — Przestaniesz się w końcu chować za Kondrackim? — spytał, a Elen westchnęła tylko cichu i podeszła do kobiety. — Eleonora Kowalczyk, miło mi panią poznać. — dziewczyna wyciągnęła nieśmiało dłoń w stronę matki braci Grabowskich.
— Elżbieta Grabowska, ale możesz mi mówić Ela. — powiedziała do dziewczyny, jednak po chwili zdawała się być lekko skołowana. — Chyba nie mamy nikogo ponad programowo, gdzie jest Lena?
— Wymieniona na lepszy model. — zaśmiał się trochę złośliwie Maciek, jednak szybko został spiorunowany wzrokiem przez Kubę.
— Powiedzmy, że z Leną koniec, po tym, jak zachowała się w szpitalu... Z resztą, chodźmy do mieszkania, usiądziemy i opowiem ci o wszystkim na spokojnie. — powiedział Kuba z lekkim uśmiechem.
— No dobrze, to zapraszam, a ty się tak nie bój Kruszyno. Nikt cię tu nie ugryzie, no chyba, że pies, ale spokojnie, on tylko łapie zębami, żeby się z nim bawić. — kobieta weszła na górę, a Kuba puścił przodem dziewczynę i sam poszedł zaraz za nią. W domu był już zastawiony stół, pachniało  obiadem i zdawała się tam panować ciepła, rodzinna atmosfera. Chłopaki szybko pozbyli się kurtek. Quebo zabrał od dziewczyny jej płaszcz i powiesił go w przedpokoju, ściągnęli z nóg buty i wszyscy szybko zasiedli do stołu.
— Wszystko okej? — spytał szybko brunetki, kiedy usiadła koło niego.
— Tak, czuję się tylko trochę niezręcznie, mogłeś jednak uprzedzić mamę, że przyjadę. — powiedziała cichutko.
— Przestań, przecież to nic złego, że zaprosiłem cię do domu, poza tym sama słyszałaś, spodziewała się jednej osoby płci żeńskiej, to ją dostała, a czy jej się to podoba czy nie, to chyba musi zaakceptować tą sytuację, bo nie zamierzam, jej na razie zmieniać. — powiedział spoglądając na nią i uśmiechnął się delikatnie.
— Mimo wszystko, czuję się trochę niezręcznie. — zaśmiała się delikatnie i zaciągnęła za ucho kosmyk włosów.
— Przestań, mam takie przeczucie, że tu chyba można być sobą i nikt cię oceniać nie będzie. — powiedział spoglądając na nią.
— Mam taką nadzieję. — powiedział z lekkim uśmiechem.
— W towarzystwie się nie szepcze, to niekulturalne. — powiedział Maciek spoglądając zgryźliwie na Kubę, który pokazał mu środkowy palec.
— Boże, dziewczynki, obie jesteście piękne, ale możemy się skupić już na tym, że zaraz pani Ela poda nam przepyszny, domowy obiad, a wiecie, że jest mistrzynią kuchni i to zawsze najlepszy punkt wszystkich wyjazdów. — zaśmiał się Krzysiek.
— Czyli zawsze po koncertach przyjeżdżamy tutaj na obiad? — spytał Kuba wyciągając szybko wnioski z wypowiedzi przyjaciela i spojrzał na niego.
— Tak, to taka nasza niepisana tradycja. — powiedział czerwonowłosy. Chciał jeszcze coś dodać, jednak jego plany szybko zmieniły się, kiedy Elżbieta wniosła do pokoju wazę zupy, później wjechały półmiski z ziemniakami, mięsami i różnymi dodatkami.
— Wow, na bogato. — Elen zaśmiała się ciepło. — Podziwiam panią, że chciało się pani tyle gotować, osobiście, nienawidzę stać przy garach, to dla mnie najgorsza kara. — zaśmiała się lekko brunetka.
— Tak, pamiętam dobrze, kiedy takie słowa spadały z moich ust i wiesz co? Potem pojawiły się dzieciaki i już to, co było największą kara stało się obowiązkiem, a obowiązek przekształcił się z czasem w hobby, więc niewykluczone, że i tobie z czasem się pozmienia. Teraz jedzcie, na bank w trasie panowało śmieciowe jedzenie, więc pora zjeść coś konkretnego.  — powiedziała z szerokim uśmiechem i nim sama usiadła do stołu spięła włosy brunatną spinką. — Smacznego.
— Smacznego. — odpowiedziała jej cała szóstka chórkiem i zapanowała cisza, przerywana kolejnymi stuknięciami sztućców o talerze. Pomimo, że nikt się nie przyznawał, każdy z panów tęsknił za domowym jedzeniem. Sama Elen też nie odstawała od grupy, póki jej babcia żyła, to ona przygotowywała zawsze posiłki, jednak odkąd tylko znalazła się w szpitalu, brunetka skończyła na gotowych posiłkach lub zamawianiu jedzenia z pobliskich knajpek.



GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz