LXXIII

157 22 15
                                    

— Wayan... czego chcesz i czemu wydzwaniasz tak późno? — usłyszała warknięcie Kuby w telefonie i wzięła głęboki wdech. 
— Hej... Ciebie też miło słyszeć... — zaśmiała się lekko, chociaż w oczach miała łzy. 
— Elen...? — szepnął zaskoczony. — Ale jak? 
— To długa historia i nie wiem ile będę mogła rozmawiać, ale zabrałam mu telefon. Wybacz, musiałam sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku. — powiedziała cicho. 
— Nie przepraszaj, nie masz za co. Bardzo dobrze zrobiłaś. Cholernie za tobą tęsknie dziewczyno. Nie zrobił ci nic złego? — spytał, drepcząc po hotelowym pokoju w sercu Lizbony. 
— Rozciął mi rękę, ale poza tym nic poważnego. Nawet w miarę dobrze mnie traktuje, jesteśmy na jachcie, gdzieś pośrodku morza. — pośpiesznie zdradziła ich lokację, pomimo, że nie była ona najdokładniejsza. 
— Zajebię gnoja... — warknął zaciskając dłoń w pięść. 
— W sumie to... On przyszedł do mnie pijany... Miał w oczach niepoczytalność, myślałam, że się do mnie dobierze... Ale opowiedział mi, że zabili mu rodzinę. Ten typ z San Sebastian. To straszne... Facet bardzo to przeżywa, nie udało mi się wyciągnąć z niego więcej, ale jest głodny zemsty i zamierza się odegrać. Boję się tylko, że to może się odbić na tobie... Na nas. — skróciła historię, przedstawioną przez mafioza. 
— Wiesz, pomimo, że zaszedł nam za skórę, przykro mi. — westchnął lekko, bo wiedział, że takie historie, wzbudzały w Elen wiele emocji. 
— Dziwnie się tu czuję... Bardzo chciałabym być teraz przy tobie... — westchnęła lekko, bo to co na pozór było codzienną rutyną, teraz wydawało się awansować na szczebel czegoś wyjątkowego. 
— Skarbie, to i tak, jak ja przy tobie, ale musimy przez to przejść. To tylko dwa dni, o ile ten kutas niczego nie wymyśli. — mruknął cicho i w końcu posadził tyłek na skraju łóżka. Zahaczył piętą o piętę, ściągając niechlujnie buty, po czym rozłożył się wygodnie. — Zapewnił ci wszystko, czego ci potrzeba? — spytał po chwili ciszy.
— Nawet znacznie więcej, to trochę przerażające, ale z drugiej strony miłe. Sama nie wiem co mam o tym myśleć Kuba. Przeraża mnie to wszystko, chciałabym do domu... Czuję się źle... 
— Boli cię coś? — spytał, kiedy ostatnie stwierdzenie włączyło w jego głowie czerwoną lampkę. 
— Ręka...Jestem zmęczona, a to bujanie doprowadza mnie na skraj szaleństwa... — mruknęła cicho. — Musze kończyć, chyba ktoś tu idzie. Kocham cię... 
— Dasz radę, wynagrodzę ci to, obiecuję. Trzymaj się i ja ciebie kocham jeszcze bardziej. — odpowiedział szybko, po czym usłyszał pikanie, zwiastujące zakończone połączenie. Westchnął cicho i rzucił telefon na łóżko. Cieszył się, że dziewczynie udało się chociaż na chwilę zdobyć telefon i zadzwonić do niego. Nieco go to uspokoiło, ale wciąż miał w myślach to, że mężczyzna zranił ją. Ponownie podniósł się i z zaciśniętymi pięściami zaczął krążyć po pokoju. Chyba jeszcze nigdy nie pragnął cofnąć czasu tak bardzo jak dzisiaj. Oparł ramię o szybę, a na nim czoło, spoglądał na panoramę miasta, które po zmierzchu wyglądało pięknie, mieniąc się tysiącami świateł. Wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze, a jego oczy zapiekły lekko. Powinna być tu z nim, roześmiana i beztroska, cieszyć się zwiedzaniem świata, a nie siedzieć pośrodku niczego i to z facetem, który był zdolny ją skrzywdzić. Może rzeczywiście nie powinien być z nią? Może byłoby lepiej, gdyby odszedł od niej i dał jej święty spokój. Nie musiałaby w końcu martwić się o jego, jak i o swoje życie. Zmagać się z odkupowaniem przysługi, której wartość przeszła jego najśmielsze wyobrażenia. Pokręcił zrezygnowany głową, bo opcja wydawała się być najlepszą i najgorszą zarazem. — Idiota... — prychnął pod nosem ganiąc samego siebie, za swój tok myślenia. Jednak z drugiej strony ukrywał przed nią ten fakt, najdłużej jak było to możliwe. Weszła w ten związek, nie znając całej prawdy. Spojrzał na zegarek, dochodziła już północ. Powoli rozpiął swoją koszulę i powoli zsunął ją z ramion, po czym odrzucił na pobliski fotel. Spojrzał na swoje odbicie w przeszklonej części pokoju i przejechał palcem po jeszcze dość świeżej bliźnie na jego klatce piersiowej. Przez chwilę miał wrażenie, że nie przesunął się o ten centymetr, może wtedy wszystkim było by lepiej? Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, aż nim zatelepało. Rozpiął pasek od spodni i zsunął je wraz z bokserkami. Nagi udał się do łazienki, gdzie wziął chłodny prysznic, by ostudzić emocje związane z rozmową z dziewczyną. Musiał znaleźć wyjście z sytuacji, musiał jakoś ich wydostać z tego zamieszania... Jednak nie miał jeszcze żadnego planu, a żaden pomysł nie wpadł mu jeszcze do głowy. Umył się i wyszedł, kiedy zmarzł, po czym udał się do łóżka. Gdzie nie gdzie na jego ciele zebrały się jeszcze krople wody, których nie udało się mu zetrzeć ręcznikiem. Wsunął rękę pod poduszkę, zgarniając ją mocno do siebie i przymknął oczy. W myślach wyobrażał sobie dziewczynę, że była tuż obok niego, tuliła się do niego, jak zawsze grzejąc zmarznięte stopy i dłonie - jej znak rozpoznawczy. To ukoiło jego skołatane nerwy na tyle, że zdążył usnąć. 


— Telefon pana Wayana. — powiedział goryl, mierząc wzrokiem drobną brunetkę. 
— Właśnie znalazłam go na łóżku, proszę bardzo. — powiedziała z delikatnym, niewinnym uśmiechem na ustach, podając mężczyźnie telefon. Kiedy odebrał urządzenie, wyszedł bez słowa, zamykając za sobą drzwi. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze, ale dotarło do niej, że nie zdążyła usunąć wykonanego połączenia. Otwartą dłonią trzasnęła się w czoło, ale nie mogła zrobić już nic, było za późno. Jak kłoda, rzuciła się na łóżko, wpadając w miękki materac. Nie czekając na nic, wsunęła nogi i schowała je pod kołdrę, nakrywając się po samą szyję. Zaśmiała się cicho, sama z siebie, kiedy stwierdziła pod nosem, że plus sytuacji był taki, że nie musiała walczyć o kawałek kołdry. Zamknęła oczy, próbując zasnąć, jednak sen nie nadchodził. Po dwóch godzinach, które w jej mniemaniu stały się wiecznością, podniosła się z łóżka i po cichu podeszła do drzwi, uchylając się lekko. Ku jej zdziwieniu, nie była pilnowana i mogła spokojnie przejść się po olbrzymim jachcie. Nie mając lepszego pomysłu, ani nic innego do roboty, na boso zaczęła spacerować pomiędzy pokładami. Mijała ochroniarzy i pracowników, ale nie było ich tylu, co za dnia. Zakładała, że spali, bo wydawało się być to najbardziej logicznym wytłumaczeniem. Usiadła przy jacuzzi, na jednym z leżaków, ale kiedy zawiał chłodny wiatr, zaczęła się szybko rozbierać. Była sama, nikogo nie zauważyła na horyzoncie, więc pozwoliła sobie rozebrać się do naga i włączyć ogromną wannę z bąbelkami, które szybko zaczęły buzować wodę, jednocześnie masując jej ciało. Ni to westchnęła, ni to jęknęła, kiedy poczuła przyjemne rozluźnienie się na ciele. Przymknęła oczy i nawet nie zorientowała się, kiedy nastała ciemność. 


— Kurwa, ratuj ją! — krzyknął z górnego pokładu jeden z ochroniarzy, widząc dziewczynę, która śpiąc osunęła się do basenu. Drugi ruszył pędem w stronę jacuzzi i złapał pod pachami brunetkę, wyszarpując ją z wody. Nie wiedział ile czasu była w wodzie, ale zdawała się nie oddychać. Położył ją na mahoniowych deskach i przyłożył ucho do jej nosa, nie poczuł na swojej skórze nic, ani nie zarejestrował żadnego dźwięku.
— O nie... Nie zejdziesz tutaj... — mruknął przechodząc szybko do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Po kilkunastu razach, dziewczyna zerwała się do siadu, odkaszlnęła głośno, łapiąc się za klatkę piersiową, w której poczuła nieprzyjemny ucisk. Padła na czworaka kaszląc tak, że zwymiotowała, ale ostatecznie wykaszlała wodę, która zebrała się w jej płucach. Dyszała ciężko klęcząc i podparła się na ramionach. Ochroniarz, który jej pomógł, popatrzył  na swoich współpracowników, którzy zamiast przejmować się stanem dziewczyny, podziwiali jej wypięte, nagie pośladki. — Idioci... — mruknął i wziął jeden z ręczników, okrywając jej ciało, na co dało się słyszeć zza nich odgłosy niezadowolenia. — Nie przejmuj się nimi, większość z nich ma być silna, a nie mądra. — powiedział do dziewczyny, pocierając jej ramię. — Podniosę cię teraz i zaniosę do łóżka, bez macanek i innych takich, zgoda? — zapytał cicho. Nie była jeszcze w stanie wydusić z siebie słowa, więc tylko pokiwała głową, zezwalając ochroniarzowi na jego plan. Mężczyzna uniósł lekko kącik ust w lekkim uśmiechu i podszedł do jej ubrań, zgarniając je. — Wybacz, ale jak tego nie zrobię, to znowu będą żerować na widokach. — mruknął i objął ją z obu stron, przekładając płaty ręcznika i zakrywając jej ciało. — Gotowa? — kiwnęła tylko głową, kaszląc jeszcze kilka razy. Mężczyzna bardzo delikatnie wsunął pod nią dłonie i obrócił ją tak, że schował jej twarz w swoim ramieniu. — Nie patrz na nich... Nie zamoczyli tak długo, że jak widzą kawałek kobiecego ciała, to im odbija. — zaśmiał się lekko, chcąc nieco zagadać brunetkę, jednak nie odpowiedziała mu nic. Schowała zawstydzona twarz w jego ramię i trzymała się za brzuch. Jak zawsze źle reagowała na wymiotowanie i standardowo bolał ją żołądek. Ochroniarz kopnął w drzwi od jej kajuty, które natychmiast mu ustąpiły. Podszedł do łóżka i delikatnie ułożył na łóżku nagą istotę, którą bohatersko wyciągnął z objęć śmierci. — Leż, najlepiej na lewym boku. Przyniosę ci herbatę i chleb z masłem. — powiedział do dziewczyny i odgarnął z jej twarzy kilka kosmyków włosów, które mokre, przykleiły się do jej policzków. Podniósł się i zszedł do kuchni, gdzie zaparzył duży kubek mocnej, gorzkiej herbaty i naszykował jej dwie kroki z masłem. Wrócił do kajuty dziewczyny i postawił talerz oraz naczynie z gorącym napojem koło łóżka. — Pójdę już, gdybyś potrzebowała czegoś, to będę za drzwiami, potrzymam wartę. — powiedział z lekkim uśmiechem. 
— Dziękuję... — wyszeptała zachrypniętym głosem. 
— Nie dziękuj, na moim miejscu zrobiłabyś to samo. — dodał, a kiedy ujrzał na ustach dziewczyny lekki uśmiech, sam odwzajemnił go. Podszedł jeszcze do dziewczyny i narzucił na nią kołdrę. — Ściągnij pod kołdra ręcznik i daj mi go, nie powinnaś leżeć w mokrym, bo się zaziębisz. — dodał, a dziewczyna wykonała polecenie. Było jej cholernie głupio, przez to, co zaszło, bo dopiero powoli docierało do niej, jak wielką głupotę zrobiła. Oddała mężczyźnie śnieżnobiały ręcznik, a on sam podszedł do jej szafy. Wyciągnął z niej grubą bluzę i podał jej leginsy, które wcześniej miała na sobie. — Twój organizm może zacząć nieco wariować. Może ci się zrobić zimno, więc jak coś to ubierz się, a gdybyś nie miała siły to wołaj, pomogę ci. Teraz najważniejsze, to żebyś się napiła gorącej herbaty i zjadła te kromki. Masło da ci nieco ulgi na podrażnione gardło, a gdybyś miała wymiotować jeszcze, to przynajmniej będziesz miała czym. — pokiwał lekko głową, zastanawiając się, czy przekazał dziewczynie wszystkie, niezbędne wiadomości. Po chwili krótkiego namysłu, opuścił kajutę, zostawiając dziewczynę samej sobie. Wykonała polecenie, ubrała się i zjadła, wypijając w miarę jak najcieplejszą herbatę, żeby uspokoić nieco żołądek. Zastanawiała się kim był mężczyzna i skąd na jego twarzy wzięła się spora blizna. Wycieńczony organizm wymusił na niej sen. Usnęła nawet nie wiedząc kiedy. 


Obudziło ją ciche stuknięcie drzwi. Ktoś wyszedł z jej kajuty, a ona niemal zerwała się na równe nogi, kiedy brak informacji i zbyt wybujała wyobraźnia, zaczęły płatać w jej głowie przeróżne scenariusze. Pociągnęła nosem, czując zapach kawy. Obróciła głowę, zerkając na stolik, na którym stała herbata, kawa i świeży sok z pomarańczy. Obok znajdował się elegancki talerz, ze sporą porcją twarożku i podpieczonym chlebem, posmarowanym masłem. Był też dżem domowej roboty i nutella do wyboru. Zdziwiła się lekko i wstała, biorąc do ręki kubek z kawą. Uchyliła drzwi od kajuty i rozejrzała się dookoła. Mężczyzna stał oparty o barierki jachtu i spoglądał w stronę horyzontu, podziwiając wschód słońca. 
— Ja nie piję kawy, ale tobie pewnie się przyda. — powiedziała nieśmiałym tonem i podała mężczyźnie kubek. 
— Dziękuję bardzo. Jak się pani czuje? — spytał, a dziewczyna momentalnie zrobiła poirytowaną minę. 
— Tylko nie pani... Eleonora. Dla przyjaciół Elen, Elena, Eli... Jak kto woli, byleby nie pani. — podkreśliła to drugi raz, a jej oburzenie rozśmieszyło mężczyznę. 
— Nathaniel. — powiedział mężczyzna, wyciągając w jej kierunku dłoń. Dziewczyna bez wahania uścisnęła ją. — Teraz szoruj zjeść śniadanie. — wygonił ją do kajuty, pomimo, że w jej głowie było milion pytań do. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz