XI

302 31 4
                                    

Kiedy tylko przekroczyli próg Płońskiej 6, hamulce Kuby zdawały się odpuścić. Pchnął ją na ścianę i wykręcił jej ręce nad głowę, spoglądał w jej oczy przez chwilę i splatał jej palce ze swoimi. Po chwili wpił się namiętnie w jej usta i całował ją zachłannie. Przesunął dłońmi wzdłuż jej ciała i zacisnął je lekko na szyi, dociągając ją bardziej do siebie. Głośne mlaski i sapnięcia zaczęły wypełniać przedpokój, po chwili pociągnął ją do swojej sypialni, otwierając nogą uchylone drzwi. Z impetem pchnął ją na łóżko i ściągnął z siebie koszulkę kładąc się na niej. Jęknęła cicho czując jego przyjemny ciężar i odchyliła głowę do tyłu, dając mu dostęp do swojego  karku, na którym składał pocałunki i robił malinki. Jęczała z przyjemności i sunęła długimi paznokciami po jego plecach, zostawiając czerwone pręgi, co tylko wywoływało u niego dodatkowe podniecenie i gęsią skórkę. 
— Elen... — szepnął cichutko jej imię, ale dziewczyna przeturlała się z nim tylko po łóżku i usiadła na nim okrakiem. 
— Co...?
— Nie przestawaj... — mruknął wyraźnie niepocieszony. Wywołało to na jej twarzy cwany uśmieszek i wróciła do pocałunków, a Kuba korzystając z okazji ściągnął z niej błyszczącą koszulkę. Wciąż smakowali wypitym alkoholem i wypalonymi fajkami. Kiedy tylko pozbawił ją góry przez chwilę nacieszył oczy widokiem koronkowej bielizny idealnie podkreślającej jej walory. Dziewczyna widząc jego minę, uniosła kącik do ust i wygięła za siebie ręce, wypinając biust do przodu i rozpięła stanik, który zsunęła z ramion i pozwoliła mu opaść na podłogę, jednym ruchem ręki. W ułamku sekundy poczuła jego gorące dłonie na chłodnej skórze jej biustu, kiedy tylko zacisnął dłonie, jęknęła cicho. Szybko przyssał się wargami do sterczących już sutków i oplatał je językiem, to drażnił kciukami pocierając je mocno. Syknęła z przyjemności i złapała za jego spodnie, gdzie szybko uporała się z rozporkiem i zsunęła dół jego ubrań szybkim ruchem, przejechała chłodnymi opuszkami po jego penisie, a na ciele chłopaka pojawiła się ponownie gęsia skórka. Uchylił lekko usta, kiedy zaczęła wykonywać posuwiste ruchy, a sam złapał ją za biodra  i uniósł ją lekko przekręcając się w pozycję 69. Pozbył się jej dołu i klepnął w jej cipkę, aż wzdrygnęła się delikatnie, jednak dźwięk cichego chlupnięcia wyrażał więcej niż tysiąc słów, zassał jej łechtaczkę i nie patyczkując się wsunął w nią dwa palce.
— Kuba...! — pisnęła podniecona jego imię i sama wzięła jego członka głęboko do gardła.  Teraz to on wydał z siebie stęknięcie i zaczął lekko poruszać biodrami, synchronizując się z jej poruszającą się głową. Kiedy czuł, że jest blisko spełnienia, uciekł jej na chwilę i wziął głęboki wdech. 
— Na pewno tego chcesz? — spytał cicho, by się upewnić, jednak jej kiwnięcie głową wystarczyło mu, złożył pocałunek na jej wzgórku łonowym i przemieszczał się wyżej i wyżej, a kiedy tylko ich usta złączyły się w pocałunku wszedł w nią głęboko jednym, szybkim pchnięciem. Jęknęła mu w usta, a chłopak zaczął ją posuwać szybko łapiąc się dłońmi za zagłowię łóżka. Dziewczyna sama wyciągnęła dłonie i złapała za jego, splatając lekko ich palce i więżąc między ich dłońmi metalową rurkę. Wymieniali się spojrzeniami i oddechami, przeplatali kolejne pchnięcia pocałunkami. 
— Kuba! — pisnęła cicho wyrywając dłonie i złapała go za szyję, kiedy jej ciało zadrżało, szargane orgazmem. Minutę później wysunął się z niej i trysnął na jej biust. 
— Fuck... — jęknął spełniony i opadł obok niej. Dziewczyna starła palcem resztki spermy z biustu i oblizała palec patrząc mu w oczy. Cholernie na niego działała, a jej ostatni gest wywołał na jego twarzy uśmiech przepełniony satysfakcją. Położył dłonie na jej policzkach i ścisnął je lekko wpijając się raz po raz jeszcze w jej ustach.


— Wszystko okej? — spytał, kiedy wrócił spod prysznica i położył się obok odświeżonej już dziewczyny, która leżała skulona na łóżku. 
— Przytulisz mnie? — spytała cicho.
— Głupie pytanie, jasne, że tak. — powiedział cicho i szybko przyciągnął ją do siebie i wtulił ją mocno. Zmartwiła go, kiedy poczuł mokre policzki. — Co się dzieje? — spytał cicho.
— Nic... — szepnęła. Kuba wziął głęboki oddech, naprawdę chciał wiedzieć, o co chodzi, jednak nie chciał jej też zmuszać do gadania. Zaczął delikatnie wodzić po jej plecach, drapiąc ją przyjemnie. Uśmiechnęła się mimo wszystko pod nosem. Uwielbiała kiedy ktoś jej tak robił, a do tego uspokajało ją to. 
— To przeze mnie? Żałujesz tego, co się stało? — spytał jej, kiedy mimo wszystko nie mógł już wytrzymać i musiał się dowiedzieć tego. 
— Oszalałeś? Jasne, że nie... — powiedziała i przymknęła oczy, miała nadzieję, że uda jej się po prostu zasnąć i przespać resztę nocy, chociaż zostało jej już tak niewiele. Udało się, finalnie po chwili zasnęła w jego ramionach. 
— Oj Mordko, Mordko... — westchnął cichutko, po chwili sam odpływając w ramiona Morfeusza. 


— Zadowolony? — spytał Maciek wchodząc rano do kuchni, gdzie Kuba właśnie kończył robienie sobie kawy. 
— O czym ty mówisz? — spytał nie do końca znając intencje brata, poza tym sam był jeszcze zaspany, pomimo, że na zegarku dochodziła już 11:00. 
— O tym, że ją zaliczyłeś. W całym domu dało się słyszeć "Oh Kuba!"... — udał damski głos i zaśmiał się pod nosem. 
— Spierdalaj i pilnuj swojego tyłka, co? — warknął wręcz na brata i zabrał swój kubek kawy. 
— Żebyś się jeszcze nie zdziwił... — prychnął Maciejka i wziął swoje śniadanie, udając się do swojego pokoju. 


— Dzień dobry... — powiedział Kuba leżąc przy dziewczynie. Obudziła się z dobre pół godziny po nim i usiadła potargana przecierając oczy. 
— Hej... — szepnęła zaspana i naciągnęła na siebie kołdrę, nie mogąc znieść jego rozanielonej twarzy, która szybko przypomniała jej o upojnej nocy.
— Czego się chowasz? — zaśmiał się i poczochrał jej wystający czubek głowy. — Stało się i było bosko. — jego dobry humor zarażał, na te słowa nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Wyjrzała lekko zza kołdry. 
— Która godzina? — spytała cicho.
— Prawie 11:30, wyspałaś się? — zapytał i podał jej talerz z kanapkami.
— Wow, śniadanie do łóżka, no to jednak zaczynam wierzyć, że ci się podobało. — zaśmiała się lekko i wzięła od niego jedzenie. — Dziękuję bardzo. 
— Nie ma za co, ale to nie dlatego, po prostu chciałem być miły. — zaśmiał się. 
— Aha... Czyli masz śniadanie, zamoczyłem i możesz spierdalać, bo jak cię nakarmiłem to masz siły? — wybuchnęła śmiechem. 
— Wariatka. — skwitował ją szybko i zaśmiał się lekko. 
— Może i wariatka, ale za to mnie uwielbiasz. — odbiła piłeczkę w jego kierunku i roześmiała się ponownie. 
— Z grzeczności nie zaprzeczę. — uśmiech tego ranka nie schodził mu z twarzy, świetny wieczór w barze i udana noc z Elen była czymś, co napędzało go tego dnia. — A teraz tak serio, jak się czujesz? Wydobrzałaś trochę? — spytał zerkając przez ramię w stronę dziewczyny.
—  Ciężko mi powiedzieć, kiedy tu jestem, spędzam z wami czas, nawet nie mam czasu usiąść i pomyśleć o tym wszystkim, co się działo. Boję się jednak... — zatrzymała się w tym momencie, bo nie wiedziała, czy powinna powiedzieć, to co miała na myśli. 
— No powiedz, śmiało, co cię przeraża? — obrócił się do niej przodem.
— Boję się, że kiedy wrócę do Krakowa, wejdę do pustego domu i zostanę sama... Że to wszystko uderzy we mnie z podwójną siłą... — powiedziała i spojrzała na niego, a po chwili spuściła wzrok. 
— Hej, ale to nie będzie oznaczać końca tej znajomości, zawsze kiedy będzie ci źle, będziesz mogła do mnie napisać, albo zadzwonić. — powiedział z lekkim uśmiechem i pogładził dłonią jej kolano. 
— Wiem i dziękuję ci za to. — powiedziała cicho. Kuba położył dłoń na jej policzku, znów poczuła to przyjemne ciepło bijące od jego skóry i przymknęła oczy, rozkoszując się tym uczuciem. Chłopak wpił się delikatnie w jej wargi, które momentalnie lekko zadrżały. 
— Jestem tutaj, pamiętaj. — powiedział ze spokojem, a jej oczy zaszły łzami, które starała się łykać, by nie wybuchnąć szlochem. 
— Przepraszam, muszę wyjść. — szepnęła i wzięła głęboki wdech. Wciągnęła na siebie spodnie i zarzuciła koszulkę, w której była wczoraj. Naciągnęła szybko buty i zarzuciła kurtkę, po czym wyszła z mieszkania. 
— Co? Ale, jak? Elen?! — zawołał za nią i spojrzał tylko na znikającą sylwetkę, która porwała ze sobą tylko torebkę. Wybiegła z mieszkania i ruszyła po prostu przed siebie. Czuła się źle, czuła się winna, nie umiała sobie poradzić z emocjami. Szła szybko ulicami Ciechanowa, wpadała na ludzi, potykała się, nie zwracała jednak uwagi na nic. Nie wiedziała nawet, dokąd idzie. 

— Nagadałeś jej coś?! — Kuba wpadł do pokoju Maćka bez pukania i spojrzał na starszego brata z furią w oczach. 
— Co? Przecież nawet nie widziałem jej dzisiaj na oczy, więc o co ci chodzi? — westchnął i spojrzał na niego. 
— Uciekła własnie, o mało nie zanosząc się płaczem, więc wolę się upewnić, czy nie maczałeś w tym palców. 
— Jedyne kto macza i co maczał, to ty maczałeś w niej palce i kutasa, tego jestem pewien. Poza tym, nie mam nic wspólnego z jej wyjściem, przykro mi, że nie umiesz zatrzymać przy sobie dziewczyny... — wzruszył ramionami i spojrzał na brata. — Najłatwiej zwalić wszystko na mnie, co? — prychnął lekceważąco pod nosem. 
— Przestań, nie rozumiem dlaczego się tak zachowujesz? Im bardziej się do niej zbliżam, tym bardziej stajesz się opryskliwy i oddalasz się. To, że mi się podoba, że poszliśmy do łóżka, nie oznacza, że zepchnę cię na drugi tor.
— O czym ty pierdolisz Que? — spytał i spojrzał na chłopaka spod byka. 
— Gdybyś był taki wspaniały i naprawdę tak uważał, to chociaż z grzeczności byś się zapytał, czy nie chcę iść z wami do pubu. Dobrze wiedziałeś, że siedzę w domu. — pokiwał z niedowierzaniem głową. — Zawsze głupiejesz, kiedy kręcą się koło ciebie babki, a ja serio nie wiem czemu. Wyczuwam problemy z nią związane, nie życzę ci tego, ale mój szósty zmysł jeszcze mnie nie zawiódł, więc proszę cię żebyś uważał, bo potem będzie płacz i zgrzytanie zębów. — powiedział i spojrzał na niego. — Teraz już idź, nie będę latał bez celu po mieście szukając jej. Jest dorosła, może sama o sobie decydować, więc jak zmarznie, zgłodnieje, albo zatęskni, to adres zna, wróci. — wzruszył ramionami. — Coś jeszcze? 
— Nic. — Kuba trzasnął drzwiami i wrócił do siebie. Usiadł na łóżku i spojrzał na telefon, przez chwilę zastanowił się, czy powinien zadzwonić. Może jednak powinien dać jej chwilę spokoju, może za szybko zbliżyli się do siebie. Westchnął ciężko i spojrzał w sufit, szukając w białej farcie odpowiedzi. 


Z nieba spadł ulewny deszcz, a ulice miasta opustoszały w mgnieniu oka. Minęły dwie godziny, odkąd dziewczyna przekroczyła próg domu i nie dawała znaku życia. Martwił się, cholernie się martwił, bo pod wszystkim uśmiechami, mogła skrywać naprawdę wielki ból i cierpienie. Nie mógł już dłużej siedzieć bezczynnie, wsiadł do auta i odpalił je, włączył wycieraczki i ruszył powoli rozglądając się za dziewczyną. Mogła być wszędzie, jednak liczył cicho, że szczęście go dzisiaj nie opuści. 
Dziewczyna szła zmoczona już do bielizny, była przemarznięta, wyszła lekko za miasto, a kiedy upewniła się, że nikogo nie ma, kto mógłby ją przyłapać, zaczęła krzyczeć ile sił w gardle, wyrzucając z siebie wszystkie negatywne emocje. Ból, cierpienie i wyrzuty sumienia, nie dawały jej żyć. Tak bardzo stroniła zawsze od ludzi, tak trudno było ją złamać, a własnie teraz czuła się rozbita na milion kawałków. Mało, że odeszła jej tak ważna osoba, to jeszcze jeden chłopak sprawił, że zaczęło jej na kimś zależeć na nowo. Nie brała na początku ich umowy na serio, bo nigdy nie przypuszczałaby, że komuś będzie aż rak zależeć na niej i na danym słowie. Nie rozumiała tylko dlaczego, zrobiła coś potwornego i wiedziała, że i tak jej tego nigdy nie wybaczy. Spojrzała w kałużę, gdzie dojrzała swoje odbicie. Ze złością zaczęła w nią wskakiwać, rozchlapując na boki wodę.
— Hej, Mała... — poczuła, jak ciepłe ramiona obejmują ją od tyłu. Nie wiedział czemu się tak zachowywała, ale był szczęśliwy, że ją znalazł. 
— Przepraszam, za wszystko przepraszam... — wyszeptała i padła na kolana, chowając twarz w dłonie. 
— Hej, ale nie masz za co mnie przepraszać, każdy ma prawo do chwili słabości, chyba już ci to nawet mówiłem. Jednak twoja chwila przeciągnęła się na dwie godziny, martwiłem się i musiałem cię znaleźć. Wstań z tej ziemi, jesteś zmokła jak kura, będziesz chora, a mama będzie cię karmić rosołem, zobaczysz. — powiedział z lekkim uśmiechem i złapał ją pod ramionami, stawiając do pionu. — Auto czeka, zapraszam i to w podskokach i bez żadnych wymówek. — dodał nieco ostrzejszym tonem, ale dziewczyna nie zamierzała protestować, bez słowa ruszyła w stronę czarnego mercedesa i zapięła pas. Kuba westchnął lekko i wsiadł za kółko, momentalnie podkręcił ogrzewanie i włączył podgrzewanie fotela. — Zaraz będziemy w domu. — dodał pocieszającym tonem, kiedy widział, jak drżała z zimna. Zamilkł i ruszył w stronę domu. Zastanawiał się za co go przepraszała i czy miała powody, by go przepraszać? Może tylko chodziło o to, że uciekła mu z domu, a może miało to głębszy sens? Starał się odganiać od siebie te wszystkie myśli, jednak były silniejsze od niego. Spojrzał na dziewczynę, kiedy podjechali pod dom. — Chodź na górę, trzeba cię rozebrać z tych mokrych rzeczy. 
— Dobrze. — powiedziała cicho i wymusiła lekki uśmiech. Miała w sobie tyle złego, a on mimo wszystko troszczył się o nią i dbał o jej zdrowie i bezpieczeństwo. 


— Boże, dziecko, jak ty wyglądasz?! — powiedziała Elżbieta na widok dziewczyny. — Zaraz zrobię ci gorące kakao i podam ci obiad do łóżka. Wytrzyj się, załóż coś suchego i schowaj się pod kołdrę. — poinstruowała szybko dziewczynę, a sama zniknęła w kuchni. 
— Słyszałaś mamę? Chyba nie chcesz zajść jej za skórę? — zaśmiał się lekko i podał jej ręcznik, a potem przyniósł jej koszulkę i znalazł w jej walizce czystą bieliznę. 
— Co to za koszulka? — spytała, widząc jeszcze nowe ubranie w folii. 
— To z mojej wytwórni, będzie trochę przyduża, ale to dla ciebie do kompletu, do bluzy. — powiedział mając nadzieję, że poprawi jej tym lekko humor. 
— Dziękuję. W sumie to teraz ja powinnam coś dać tobie. — powiedziała cicho i ubrała koszulkę, po czym wsunęła suche majtki na tyłek i schowała się pod kołdrę, zgodnie z wytycznymi matki Kuby. Po chwili dostała do łóżka gorący obiad i ogromny kubek kakao. — Dziękuję. — powiedziała do kobiety.
— Nie ma za co, na zdrowie, chociaż coś mi się zdaje, że jednak to odchorujesz. — kobieta westchnęła lekko i zatroskana wyszła z pokoju, zostawiając ich ponownie samych. Dziewczyna wzięła się za jedzenie i co jakiś czas spoglądała na wytatuowanego chłopaka, który spoglądał na nią, oparty o ścianę. — Udławię się, jak będziesz się tak patrzył. — powiedziała cicho. 
— A co mam robić? Staram się ciebie zrozumieć, ale nie ułatwiasz mi sprawy. Powiesz mi w końcu co się dzieje? — zapytał mierząc ją wzrokiem. 
— Kuba, ja... Ja nie jestem tak wspaniała jak myślisz i sądzę, że jednak mnie przeceniasz... I to bardzo przeceniasz, mam wiele złego za uszami, a ty zachowujesz się, jakby nic się nie liczyło. 
 — A co się liczy? 
— Nie wiem... — szepnęła i odstawiła talerz na stolik, nie będąc w stanie już więcej zmieścić. 
— Powinnaś zjeść wszystko, potrzebujesz siły. — upomniał ją. 
— Nie dziękuję, dostałam podwójną porcję, więc jeśli masz ochotę, to możesz dokończyć. — powiedziała cicho i wzięła kubek kakao, obejmując go obiema dłońmi. Był pewien, że zamykała się przed nim i sam już nie wiedział dlaczego, przecież jeszcze rano zdawało się być wszystko normalnie, a teraz, jakby ktoś ją podmienił. Westchnął lekko i wziął papierosa, po czym wyszedł na balkon. Nie zdążył jeszcze strzepać popiołu, jak poczuł, że stała już za nim.
— Powinnaś leżeć i grzać się, a nie wychodzić roznegliżowana na balkon. 
— Zjadłam, więc chcę zapalić. — powiedziała cicho i odpaliła używkę spoglądając na chłopaka. Tak dużo niewiadomych wisiało w powietrzu, nie mógł patrzeć na jej cierpienie, a ona znieść jego smutku. Wtuliła się w niego bez słowa i paliła spoglądając na miasto. nie był jej dłużny, po prostu objął ją. 
— Wiesz co? Tak pomyślałem, tylko nie zrozum mnie źle, może powinnaś skorzystać z pomocy psychologa? — powiedział cicho, a dziewczyna spojrzała na niego. 
— Nie chcę... — odpowiedziała mu po chwili namysłu. 
— Dlaczego? — nie poddawał się drążąc temat. 
— Nie chcę się zwierzać komuś obcemu ze swoich problemów, Kuba. Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie otworzenie się przed tobą, a teraz miałabym to powtórzyć? — westchnęła cicho. — nie mam na to siły, serio. — pstryknęła niedopałkiem i wróciła do środka, gdzie momentalnie zakopała się pod kołdrą. Zacisnęła mocno powieki i westchnęła cicho, sen jednak nie nadchodził tak szybko jakby chciała, a jej ciało dygotało lekko z zimna. Wciąż zmoczona deszczem, nie potrafiła się rozgrzać. Kuba jakby czytał jej w myślach, bez słowa rozebrał się do bokserek i wszedł do łóżka, gdzie dociągnął ją do siebie. Był gorący, a jego ciepło uspokoiło ją na tyle, że w końcu poddała się i zasnęła zmęczona.




Przepraszam, straszne lanie wody, wiem... Jednak nie dałabym rady jutro też to tego przysiąść, więc postanowiłam, że posiedzę jeszcze trochę wieczorem i dam wam rozdział, bo po nowych numerach Que, jakoś mi wena twórcza podskoczyła, a jak wasze odczucia, co do jego nowej twórczości? Obiecuję, że następny rozdział będzie z konkretami. 

Całuję, 
Angel Woodgett. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz