XCIV

134 18 12
                                    

— Kuba, starczy. — powiedział Nathaniel, kiedy domyślił się o czym rozmawiają. Przywołał go do porządku, a chłopak zamilkł. 
— Jak tylko będzie sposobność, to się odezwiemy mamo. — dodał z szerokim uśmiechem. — Nie wiem, ile to może potrwać, więc nie martw się o nas. Jeśli będzie coś się działo, damy ci znać, jeśli będziemy cicho, to znaczy, że wszystko jest okej. — dodał z szerokim uśmiechem, który zdołał jeszcze z siebie wydusić. 
— Kubo Grabowski, to mi się zdecydowanie nie podoba. — powiedziała Elżbieta i wyszła bez słowa z kuchni. Jej syn podniósł się, gotów iść za matką, ale Elen złapała go za rękę. 
— Nie, nie możesz... Tak jest dla niej lepiej. Hiszpanie się tutaj kręcili wczoraj. Musimy dzisiaj stąd wyjechać, żeby była bezpieczna. — dodała brunetka, a obaj panowie zwrócili spojrzenia w jej stronę. 
— Co? Czemu nie mówiłaś wcześniej? Poza tym skąd wiesz? — zapytał ochroniarz. 
— A co by to dało? Byliście spici i spaliście. Ostatni spacer po Ciechanowie i wracamy do Warszawy, bo to nie ma sensu, żeby narażać twoją matkę. Wayan tu był wczoraj i spotkał się ze mną. Nie uwierzylibyście, że to on, gdybyście go spotkali. Zawsze pewny siebie, dobrze ubrany i wygadany, a wczoraj? Był jak zaszczute zwierze, nieogolony, w wyciągniętym dresie, który wyglądał, jakby go ze śmietnika wyciągnął. Mamy poważne problemy i trzeba się stąd ewakuować, nie ważne są teraz koszta. Mam dziwne przeczucie, że jak się zaraz nie wyniesiemy z Polski, to zapukają do naszych drzwi jeszcze raz. Na bank już zauważyli, że brakuje im kilku ludzi, a raczej ich boss, wie, gdzie byli wysłani. Chcecie czekać, aż przyślą na nas armię? — zapytała patrząc to na jednego, to na drugiego. 
— Jak mogłaś się z nim spotkać, po tym, co ci zrobił...? — powiedział z wyrzutem młody Grabowski. 
— Nie wiem, coś mi mówiło, żeby to zrobić, po prostu. Nie złość się na mnie, bo to dzięki niemu wiem, że nasi źli kumple, kręcili się tutaj po okolicy. — prychnęła pod nosem. Nie zamierzała nawet wspomnieć słowem, o przelewie i akcie własności. Dokument wciąż był nieważny, bo nie podpisała go. 
— Ryzykujesz nasze zdrowie i życie, widując się z nim... A jakby oni się dowiedzieli i was wystrzelali, normalna jesteś?! — ryknął na nią wkurzony Kuba. 
— Pewnie nie. Przestań już robić aferę, poszłam i wróciłam w jednym kawałku. — dodała i spojrzała na Nathaniela, który pokręcił głową na boki. — Świetnie, jak mam być zła i niedobra, to będę w tym najlepsza... — powiedziała zdenerwowana i wyszła z kuchni. Zarzuciła na głowę kaptur i poszła do pokoju Kuby, gdzie momentalnie chwyciła za czarną teczkę i wyciągnęła ostatnią stronę dokumentacji, gdzie złożyła swój podpis. Miała dosyć, że traktowali ją jakby ciągle była damą w opresji. Naprawdę chciała mieć w końcu nad czymś kontrolę, a nie tylko zdawać się na łaskę swojego narzeczonego lub bodyguarda.


— Długo się jeszcze nie będziesz odzywać? — zapytał chłopak, kiedy siedzieli w lambo i pędzili w stronę Warszawy. Pożegnał się z mamą, chociaż była to jedna z najcięższych chwil w jego życiu. Eleonora milczała resztę dnia, rozmyślając o tym, co zrobiła i dokąd to wszystko zaczynało zmierzać. 
— Dopóki będziesz na mnie krzyczał, za każdy mój ruch. Ty i Nath możecie podejmować decyzje i kolejne kroki w sprawie, ale kiedy ja mam możliwość zdobycia kilku informacji, które mogą nam pomóc i uratować skórę, to jestem zła i najgorsza. Pomyśl sobie, że przeszłam cholerne piekło, więc robię wszystko, byście wy, nie musieli tego samego przechodzić, co ja. — mruknęła pod nosem i założyła dłonie, krzyżując je na piersiach. 
— Kochanie, zrozum, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie i jeśli moja jedna, głupia decyzja, zaważy nad twoim losem, to i ja mogę mieć piekło na ziemi, jeśli cię dorwą. Popełniliśmy błąd, zostawiając cię wtedy samą w nocy. Nawet sobie nie wyobrażasz ile razy przeklinałem za to siebie i Nathaniela, że daliśmy się tak łatwo podejść. — westchnął lekko. — Zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, żeby cofnąć czas. Może uchronilibyśmy cię przed tymi traumatycznymi przeżyciami. Jednak nie da się tego zrobić, więc mogę tylko próbować pogodzić się z tym, co ci się przydarzyło i zadbać, by to się nigdy nie powtórzyło. Kocham cię Elen i nie chcę popełnić już żadnego błędu, ale musimy w końcu zacząć współpracować w tej sytuacji. Jeśli mamy z tego wyjść cało. — powiedział i spojrzał na dziewczynę, która westchnęła lekko. 
— Jestem skłonna na to przystać, ale na boga, nie traktujecie mnie tylko jak mimozy, która sobie  z niczym nie poradzi. Sama zabiłam jednego z Hiszpanów, to mi zrobiło na chwilę sieczkę z mózgu, ale dzisiaj to zamieniło się w siłę. Nie boję się już strzelić do człowieka i jeśli będzie trzeba, powtórzę to. — powiedziała i spojrzała na Grabowskiego, którego zaskoczyła tymi słowami. 
— Dobra, nie wiem, co mam na to odpowiedzieć. Chyba zepsułem cię bardziej, niż przypuszczałem. — zaśmiał się lekko pod nosem. Z jednej strony przerażało go, że dziewczyna była gotowa na takie posunięcia, ale z drugiej był z niej dumny, że będzie w stanie się obronić i nie zniszczy jej to tak psychiki. — Zostały nam cztery dni do wylotu. Chcę zorganizować wielki, pożegnalny koncert, bo nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie stanąć na scenie. — podzielił się z nią informacją, która szczerze mówiąc, zaskoczyła ją. 
— "Jestem zepsuta, zgubiona, jestem gorzej niż najgorsza" — zacytowała mu i zaśmiała się lekko. — Nie uważasz, że to jest zbyt ryzykowne? Wiedzą, jak wyglądasz, co jeśli przyjdą i rozpocznie się rzeź? — zapytała zerkając na niego. 
— Dlatego, nie będziemy się reklamować na dużą skalę. Puścimy informację na grupie na facebooku i tylko tam. Wiem, że pewnie się rozejdzie informacja, ale moim fanom też należy się pożegnanie. 
— Rozumiem, dlatego zgodzę się na to. Musimy tylko obstawić dobrze obiekt, nikt nie może się tam wślizgnąć, bo jeśli ktoś z fanów zginie... Zlinczują cię z prędkością światła. — powiedziała i pokiwała lekko głową. 
— Wiem, że dużo ryzykuję, ale może się uda... Nathaniel weźmie swoich ludzi, więc będzie to najlepsza ochrona, jaką można mieć. 
— To już brzmi lepiej.— zaśmiała się lekko. — Pomogę ci to zorganizować. Zrobimy to z należytym jebnięciem. — oznajmiła Elen i pokiwała głową. — Podniesiemy poprzeczkę, jeśli chodzi o koncerty. — wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą chwyciła bez chwili zastanowienia i splotła ich palce. Jeśli mieli wpaść w bagno, to razem. Byli gotowi wspólnie przejść przez to, co dobre i złe. Byli najsilniejsi, kiedy tworzyli zgrany zespół. 


— Nie wchodźcie... — powiedział Nathaniel, zagradzając ręką wejście do mieszkania. Wszystko wyglądało, jakby przeszło tam tornado. — Sprawdzę mieszkanie. — dodał ochroniarz i wyciągnął broń, którą przeładował i odbezpieczył. Wchodził powoli i rozglądał się na boki. Uważnie szukając śladów włamania lub samego sprawcy całego zamieszania. Usłyszał szmer w sypialni Kuby. Przylgnął do ściany i wychylił się, zaglądając do środka. Ujrzał cień postaci i zacisnął mocniej dłonie na broni. Policzył w myślach do trzech, po czym z impetem wszedł do środka i momentalnie przyłożył zakapturzonej postaci pistolet do głowy. — Ręce do góry. — powiedział, a nieznajoma mu osoba wykonała polecenie. — Czego tu szukasz... 
— Ja... Zostawiłam tu ważne dokumenty... — usłyszał roztrzęsiony, damski głos. Kuba momentalnie stanął w drzwiach. 
— Natalia, co ty tu robisz?! — zapytał zszokowany. 
— Zostawiłam u ciebie dokumenty i są mi potrzebne, muszę załatwić kilka spraw, ale nie spodziewałam się, że trzymasz tutaj uzbrojonych ludzi. — powiedziała wyraźnie wystraszona. 
— Spokojnie Nath, to nie włamywacz. — poinformował go chłopak, a ochroniarz, jak na rozkaz zablokował broń i schował ją za pasek. — Mogłaś zadzwonić. 
— Próbowałam, ale chyba nie miałeś zasięgu, a ja ich naprawdę pilnie potrzebuję. — dodała na swoją obronę, a raper pokręcił tylko z niedowierzaniem głową. Ściągnął z szafy pudło i podał jej. 
— Tutaj jest wszystko, co kiedykolwiek u mnie zostawiłaś, a należało do ciebie. — powiedział z lekkim uśmiechem. Z jednej strony cieszył się, że nie był to nikt groźny, ale z drugiej złościł się, że dziewczyna nie dała mu znać, że zamierzała przyjść i na dodatek narobiła bałaganu. 
— Co się tutaj dzieje? — zapytała w końcu Elen, która weszła powoli do mieszkania i jeszcze dobrą chwilę ustawiała to, co leżało na podłodze. 
— Nic. To tylko Natalia, wpadła po swoje rzeczy, ale nie wiedziała, gdzie je ma. — powiedział Kuba. — W ogóle poznajcie się Natalia to Elen, Elen to Natalia. — panie dość niechętnie podał sobie dłonie. Nie chodziło tu o jakikolwiek żal, czy zazdrość, po prostu sobie nie podpasowały, co dało się wyczuć wręcz na kilometr. 
— Weź sobie ten karton, ja to posprzątam wszystko. Oddaj klucze. — zwrócił się do Natalii i wyciągnął dłoń. Dziewczyna niechętnie wyciągnęła z kieszeni klucze i złożyła je na dłoni chłopaka. Ruszyła w stronę drzwi, żegnając się ze wszystkimi, a Grabowski ruszył za nią niemal krok w krok. 
— Nie sądziłam, że ona jest taka... Nijaka. — stwierdziła, kiedy odwróciła się do niego, stając przy drzwiach. 
— Z całym szacunkiem, ale nie oceniaj jej jeśli, jej nie znasz. — zmierzył dziewczynę wzrokiem. Był nieco zawiedziony jej reakcją. 


— Mogłem ją zastrzelić. — powiedział Nathaniel, a Elen roześmiała się na samą myśl. 
— Mogłeś... Ale wiesz, to piosenkarka i pewnie odbiłoby ci się to. — mruknęła cicho i spojrzała na swojego ochroniarza. 
— Widzę, że ci nie przypodobała, ale spokojnie, mi też nie. — mruknął pod nosem.
— Wiem, zrobiłbyś to dla mnie, bez  większego zastanowienia, ale tak nie działa świat Nath. — poklepała go po ramieniu. 
— Wiesz, wchodzenie do czyjegoś domu, pod nieobecność właściciela, też nie jest okej. Szczególnie, że doskonale wiemy, jak napięta sytuacja jest wokół nas. Dobrze, że Kuba zabrał jej klucze, bo następnym razem byłbym gotowy strzelić bez ostrzeżenia. — mruknął, a roześmiana brunetka podeszła do niego i pogładziła jego ramiona. 
— I za to cię uwielbiam. — ten tekst nieco rozładował napiętą sytuację i nawet bodyguard pozwolił sobie na lekki śmiech. 
— Ja ciebie też, więc wiesz... Słowo, a możemy sprawić, żeby przytrafił jej się niefortunny wypadek... — zatarł dłonie. 
— Nie ma sensu, nie jest godna naszego wysiłku. — puściła mu oczko. 


— Wiem, że nie znam jej, ale fakt jak przezywałeś jej nieobecność i w ogóle... Myślałam, że naprawdę to jest jakaś... Bogini. — dodała. 
— Laska, sprawy nam się pokomplikowały. To już nie jest twój biznes, więc naprawdę zabierz te swoje graty i zajmij się swoim życiem, a nie prawisz mi morały i dobre rady. Wiem, że swego czasu mi pomogłaś i popchnęłaś mnie w kierunku kilku dobrych decyzji, ale nie licz, że będę ci się za to odpłacał do końca życia, bo nawet ja nie wiem ile jeszcze pożyję. — prychnął pod nosem. 
— Oj Kuba, Kuba... Żebyś potem nie przyleciał do mnie z płaczem. — położyła dłoń na jego policzku i pogładziła go delikatnie. Po czym stanęła na placach i wpiła się w jego usta. 
— Co do cholery?! — usłyszeli za sobą głos Elen, której serce na chwile zatrzymało się. 
— Wypierdalaj. — skwitował Kuba i wypchnął ją za drzwi, po czym zatrzasnął je z impetem. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz